Legendę „Groby poległych Francuzów” spisał, zbierający ustne relacje od miejscowej ludności, prof. Otto Knoop w książce „Sagen der Prowinz Posen”. Za nim w swojej monografii Sierakowa powtórzył ją Grzybowski.
W 1812 r. pobite w Rosji wojska napoleońskie przechodziły przez Sieraków. Koło jeziora Jaroszewskiego zostali napadnięci przez kozaków, którzy za nimi podążali, i zostali wycięci w pień. Przy szosie Kwileckiej umieszczono krzyż na znak ich spoczynku. Legenda mówi, że to właśnie tam zostali pochowani, gdyż pewien gospodarz, kopiąc tam, znalazł dużo szczątków kościotrupów poukładanych na przemian.
Legenda ta, podobnie jak sama mogiła, to pokłosie wyprawy wielkiej armii napoleońskiej na Moskwę. Podobnej treści przekazy można usłyszeć w wielu innych miejscach. Nic dziwnego.
Kampania rosyjska 1812 r. zakończyła się całkowitą klęską Napoleona. Unikające walnej rozprawy wojska rosyjskie wciągnęły armię Cesarza Francuzów w głąb Rosji, rozciągając linie zaopatrzeniowe aż do ich zupełnego zerwania. Praktycznie bezdrożne, w rozumieniu cywilizacji zachodniej, ogromne połacie kraju zostały przez wycofujących się Rosjan ogołocone ze wszystkiego. Pozostawiając za sobą spaloną ziemię, skazali armię francuską na niedostatek. Kiedy zaś przyszła jesień, a za nią surowa rosyjska zima, także na głód.
Francuzów nękała bezustannie „armia cieni”. Matwiej Iwanowicz Płatow, ataman dońskich Kozaków, okazał się mistrzem wojny podjazdowej. Z lasów i z bagiennych mgieł wypadały nagle sotnie, czyli konne oddziały kozackie, z obnażonymi szablami i szarpały wycieńczonych wrogów. Do ataków przyłączali się miejscowi chłopi. W ciągu pierwszych kilkunastu dni odwrotu siły francuskie skurczyły się niemal o połowę.
Wycofujący się spod Moskwy żołnierze Napoleońscy żuli surowe końskie mięso i skórę własnych butów. Bywało, że z głodu zjadali się nawzajem.
Rosjanie nie mieli dla najeźdźców odrobiny litości. Jeśli schwytali ich Kozacy albo miejscowi chłopi, kończyli żywot nabici na pal, ugotowani we wrzątku, poćwiartowani lub zakopani żywcem w lesie. Masowe dezercje, które rozpoczęły się jeszcze latem, nabrały na sile.
W listopadzie i grudniu 1812 roku w okolicach Moskwy, Smoleńska, Mińska i Wilna mróz dochodził czasem nawet do minus 35 stopni. Żeby wydostać się z Rosji i dotrzeć do granic Księstwa Warszawskiego, żołnierze musieli przejść 1000 kilometrów po zaśnieżonych drogach, usłanych trupami ludzi i koni. W dodatku ekwipunek żołnierzy nie był przystosowany do panującej na wschodzie pogody. W nazbyt cienkich mundurach i nieocieplanych butach żołnierze marzli i zamarzali na śmierć.
Wskutek wojny Wielka Armia Napoleona w zasadzie przestała istnieć. Dokładne straty podczas kampanii są trudne do ustalenia. Według szacunków z Rosji powróciło ok. 100 tys. żołnierzy, w tym 24 tys. Polaków. 250 tys. ludzi poległo w walce oraz zmarło z chorób, głodu i wyczerpania, ok. 100 tys. dostało się do niewoli rosyjskiej. Poza tym wiele, może nawet kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy zdezerterowało i zaginęło, a ich późniejszy los nie jest znany.
Na całej przestrzeni od Moskwy do granic Francji nieomal droga ich odwrotu usłana została grobami. Setkami, tysiącami grobów. Mniejszych i większych. Na terenie Rosji to zapomniane miejsca. Natomiast w dawnym Księstwie Warszawskim wiele z nich obrosło legendą. Wiele zostało upamiętnionych. W najbliższej okolicy Sierakowa takie upamiętnienia mają miejsce w Chojnie i pod Pszczewem.
Jest bardzo prawdopodobne, że legenda mówi o grobie poległych w bitwie o Sieraków. Ta rozegrała się wokół przeprawy mostowej na rzece Warcie w dniu 12 lutego 1813 roku. Jak raportował generał – adiutant Aleksander Iwanowicz Czernyszew generałowi kawalerii hrabiemu Wittgensteinowi:
Wskutek tej klęski do niewoli wpadł generał dywizji książę Giedroyć, szef sztabu generalnego dywizji pułkownik książę Giedroyć – obaj ranni, a także dość znaczna liczba oficerów i ponad 200 szeregowych, w większości wraz z końmi. Wciąż nieprzerwanie napływają jeńcy wzięci przez wszystkie podjazdy; liczbę nieprzyjaciół obliczamy na 300; po naszej stronie straty w zabitych i rannych całkiem nieznaczne.
Choć straty litewskie zapewne zostały zawyżone, to były jednak bardzo znaczne. To bohaterowie tej bitwy, ułani 17 i 19 Pułku Jazdy Litewskiej, zostali najpewniej pochowani w zbiorowej mogile, która stała się osnową dla legendy. Ocalałe resztki Pułków Litewskich walczących w Sierakowie zostały wcielone do korpusu marszałka Davout i okryły się chwałą w walkach w Danii i Hamburgu.
Historia mogiły żołnierzy armii napoleońskiej pochowanych jakoby w Sierakowie miała swój dalszy, współczesny już ciąg. Dnia 11 listopada 1981 roku w miejscu domniemanej mogiły żołnierzy armii Napoleona odbyła się wielka uroczystość poświęcenia tablicy pamiątkowej i krzyża. Imprezę zorganizował Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych „Solidarność” z Grobii i Sierakowa przy współpracy samorządu gminy Sieraków, członków sierakowskiego zespołu Oddziału Wojewódzkiego „PAX” w Poznaniu, Komitetu Międzyzakładowego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” w Sierakowie, Niezależnego Samorządnego Gminnego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych oraz Towarzystwa Miłośników Ziemi Sierakowskiej. Celebrujący religijną część uroczystości sufragan poznański ks. biskup Tadeusz Etter powiedział wtedy: Krzyż jest największym znakiem przyjaźni, zwycięstwa nad złem i wiary w Pokój Chrystusowy.
W uroczystości wziął udział attaché wojskowy ambasady Francji w Polsce major Mortessgue.
Historia grobu pochowanych w Sierakowie żołnierzy napoleońskich na tym się nie skończyła. Powołano bowiem do życia Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Francuskiej w Sierakowie. Przedsięwzięcie miało szerszy kontekst, albowiem nawiązywało do wcześniejszych więzi pomiędzy Sierakowem a Francją. Maria Leszczyńska, córka Marii Opalińskiej i króla elekcyjnego Rzeczpospolitej Stanisława Leszczyńskiego – właścicielka Sierakowa, była bowiem żoną króla Francji Ludwika XIV. Towarzystwo miało wielkie plany i ambicje naukowe, wkrótce jednak, jak tylko okazało się, że kiesa francuska nie jest wcale łatwa do rozwiązania, zamarło i zaprzestało działalności.
Krzyż upamiętniający groby żołnierzy napoleońskich stoi na rozdrożu w Grobii do dziś. Często płoną pod nim znicze.
Autor:
Roman Chalasz
Sieraków Historia Nieznana
Najnowsze komentarze