Gniezno jest miastem, którego wielkie znaczenie dla historii zarówno całej Polski, jak i regionu jest kwestią bezsprzeczną. Wbrew jednak wielu pozorom jego wielkie chwile nie ograniczają się do wczesnośredniowiecznych początków naszej państwowości oraz chrześcijaństwa tych ziem ani nie zamykają się w murach majestatycznej katedry i wielu innych wiekowych kościołów. Kolejnym ważnym momentem naszej historii, w której Gniezno i jego mieszkańcy odegrali jedną z kluczowych ról, była walka o utrzymanie polskiej tożsamości narodowej w okresie pruskiego zaboru, a także rozwijanie jej na przekór wszelkim przeciwnościom już po tym, jak udało się spod niego oswobodzić. Potrzebna była ku temu dojrzałość do działania, aktywność, zrozumienie uwarunkowań danej sytuacji oraz dobra współpraca dla osiągnięcia konkretnych celów.

Jedną z grup, które wyróżniły się aktywnością i skutecznością w działaniu na rzecz polskiego społeczeństwa Wielkopolski, rozwoju jego świadomości narodowej, jak i poprawy gospodarczego i ekonomicznego bytu, było środowisko kupców, rzemieślników i przemysłowców. Mimo że w jego skład wchodziło wielu ludzi działających w rozmaitych branżach, pochodzących z różnych warstw społeczeństwa, a nawet reprezentujących różne poglądy byli w stanie jako pewna całość wywrzeć ogromny pozytywny wpływ na kształtowanie wspólnoty, do której należeli wszyscy – polskiego społeczeństwa i narodu. Gniezno jest odpowiednim miejscem, aby pochylić się nad historią tych niezwykłych ludzi, ponieważ stanowi jeden z symboli Wielkopolski, jego struktura i historia oraz losy mieszkańców na przełomie XIX i XX wieku i u zarania polskiej niepodległości mogą być reprezentatywne dla sporej części tego regionu. Jednocześnie właśnie tam miejsce miało sporo wydarzeń, które były oddźwiękiem największych przemian w wielkiej skali lub nawet tych, które to właśnie nadawały ton i rytm wydarzeniom na sporym obszarze.

To właśnie w Gnieźnie w 1893 roku powstało jedno z pierwszych polskich stowarzyszeń kupieckich w Wielkopolsce – Towarzystwo Kupców i Młodzieży. W tym samym czasie taka organizacja rozpoczęła działalność również w Ostrowie, a w 1897 roku w Kościanie. W późniejszych latach idea zrzeszania się polskich kupców, przemysłowców i rzemieślników upowszechniała się coraz bardziej w regionie, co owocowało wzrostem liczby takich organizacji. We wcześniejszym okresie w Wielkopolsce funkcjonowała jedynie Korporacja Kupców Chrześcijańskich, założona w 1429 roku, oraz Towarzystwo Młodzieży Kupieckiej, działające od roku 1821. Siedziby obu tych organizacji znajdowały się w Poznaniu. Jednak mimo tego, iż nawet w okresie pruskiego ucisku prowadziły swą działalność, polegającą na reprezentowaniu polskich kupców i udzielaniu im potrzebnej pomocy, ze względu na swą lokalizację, centralizację i specyfikę miały dość ograniczony zasięg i pole działania – zwłaszcza w okresie zaostrzającej się rywalizacji polsko-niemieckiej na polu gospodarczym i ekonomicznym. Właśnie dlatego polskie społeczeństwo na prowincji, odczuwając potrzebę większej reprezentacji na kurczącym się dla nich polu działania, grupowało się w lokalne organizacje. Oczywiście każde takie działanie wymagało pewnego spiritus movens, którego rolę odgrywali zazwyczaj najbardziej prominentni obywatele – niejednokrotnie najbogatsi, a zarazem najodważniejsi.

W Gnieźnie rolę takiego męża opatrznościowego polskiej społeczności pełnił protoplasta polskiego przemysłu wódczanego w prowincji poznańskiej – Bolesław Kasprowicz – lokalnie postać wręcz legendarna, znana szerzej w całym regionie, a na przełomie XIX i XX wieku także w Europie. To właśnie on był inicjatorem powstawania Towarzystw Kupców i Młodzieży, został mianowany prezesem gnieźnieńskiego zrzeszenia i żywiołowo wspierał rozwój innych w całym regionie. Już w roku 1894 wystąpił z propozycją utworzenia organizacji, mającej skupiać wszystkie działające i tworzące się w Wielkopolsce organizacje kupieckie. W tym celu zwołał w Gnieźnie zebranie, na którym zjawiło się 58 najznaczniejszych i najaktywniejszych polskich kupców z Prowincji Poznańskiej – m.in. z Poznania, Środy, Ostrowa, Buku, Pleszewa, Inowrocławia i samego Gniezna. Gospodarz przedstawił na nim koncepcję powstania szerokiego związku kupieckiego, którego silna struktura wspomagałaby wszystkie rozproszone po całym regionie drobniejsze organizacje, jednocześnie je konsolidując. Powołano Komitet, mający zająć się pracą organizacyjną. Owocem jego starań był wielki zjazd polskiego kupiectwa zaboru pruskiego, zaszczyciło go 222 kupców. Niestety, idea nowego związku została na zjeździe storpedowana przez stanowisko Korporacji Kupców Chrześcijańskich z Poznania, która obawiała się osłabienia swojego znaczenia. Korporacja zobowiązała się jednak do kontynuacji idei związkowej i przekształcenia w nowocześniejsze stowarzyszenie obejmujące działaniem cały pruski zabór. Deklaracja została przyjęta entuzjastycznie przez uczestników zjazdu, z których wielu zapisało się do Korporacji. Już w 1896 organizacja ta zmieniła nazwę na Towarzystwo Kupieckie w Poznaniu, miało od tej pory reprezentować interesy nie tylko kupców będących właścicielami wielkich i bogatych przedsiębiorstw, ale również drobniejszych, rozrzuconych po mniejszych miejscowościach. Niestety, brak doświadczenia w takim działaniu na drobnej niwie kupieckiej uboższej prowincji poskutkował szybkim upadkiem Towarzystwa. Jednak ziarno aktywizacji środowiska kupieckiego całej prowincji zostało zasiane.

Wacław Ozdowski z Inowrocławia dopiął w końcu swój cel utworzenia nowego związku poza strukturami Korporacji Kupców Chrześcijańskich z Poznania. Właśnie w Inowrocławiu, podczas zjazdu kupiectwa wielkopolskiego w 1904 roku – na które nie zaproszono organizacji poznańskich – założono polski Związek Towarzystw Kupieckich na Rzeszę Niemiecką. Siedzibę zarządu umieszczono w Inowrocławiu, a największy udział w jego powstaniu i działalności miały Towarzystwa z Gniezna, Ostrowa i Kościana. Od tamtego momentu idea, zapoczątkowana przez Bolesława Kasprowicza w Gnieźnie w 1894 roku, zaczęła bardzo szybko się rozkrzewiać. Jak grzyby po deszczu w latach 1904-1907 zawiązywano nowe towarzystwa kupieckie – w Rawiczu, Krotoszynie, Strzelnie, Kruszwicy, Żninie, Miłosławiu, Trzemesznie, Śmiglu, Wielichowie, Śremie, Koźminie, Mogilnie, Jarocinie, Pleszewie. Nie wszystkie weszły w skład Związku Towarzystw Kupieckich, ale praca na rzecz integracji zawodowej i społecznej kupców oraz wspierania wszelkich polskich inicjatyw lokalnych była wspólną ideą kupiectwa całej dzielnicy, która się rozszerzała. 15 marca 1908 roku miejsce miał V Zjazd Delegatów Towarzystw Kupieckich, na którym nareszcie nieprzejednana dotąd Korporacja Kupców Chrześcijańskich uznała wagę i znaczenie Związku Towarzystw Kupieckich, przyznając, że ma on prawo reprezentować zrzeszonych kupców polskich i tego samego dnia wstąpiła w szeregi Związku. Jego siedzibę przeniesiono wtedy do Poznania, wybrano nowe władze, a praca ruszyła pełną parą. W latach 1909-1912 powstało ok. 20 nowych towarzystw w mniejszych miejscowościach, a do związku akces zgłosiło silne i znaczące Towarzystwo Kupców w Bydgoszczy. W 1913 roku zawiązano też Stowarzyszenie Kupców Chrześcijan w Poznaniu, włączyło się ono do Związku, który w tym czasie rozpoczął już jednoczenie pod swymi skrzydłami dotąd rozbite i niezorganizowane polskie kupiectwo na Pomorzu.

Niestety, okres I wojny światowej znacznie zahamował tak wspaniały rozwój i konsolidację polskiego kupiectwa w zaborze pruskim. Ogromna część działaczy została w latach 1914-1918 powołana do wojska. Funkcjonowania nie ułatwiał fakt, ze wszelkie polskie stowarzyszenia i ich działania były pod szczególną kontrolą pruskich służb państwowych, o ile w ogóle nie zostało zdelegalizowane (jak w przypadku „Sokoła” i skautingu). Wielu polskich kupców i handlowców wcielonych do wojska nigdy nie wróciło do domów. Warto jednak podkreślić, że nawet ciężkie czasy wojny nie osłabiły więzi, jakie łączyły Polaków z zaboru pruskiego, a także solidarności zawodowej. Nie inaczej było w przypadku gnieźnieńskiego środowiska handlowo-przemysłowego. Kupcy i działacze, którzy pozostali w mieście i powiecie, nie przerywali swojej działalności patriotycznej, chociaż była ona ograniczana jak nigdy przedtem. Solidarność swój wyraz znajdowała w zbiórkach na potrzeby żołnierzy-Polaków przebywających, nie z własnej woli, na frontach Wielkiej Wojny w niemieckim mundurze. W działaniach tych przodował oczywiście wspominany już Bolesław Kasprowicz, który wysyłał na front paczki zawierające najpotrzebniejsze artykuły, a także butelki ze swoimi wspaniałymi wyrobami alkoholowymi, z pewnością niejednemu gnieźnianinowi tkwiącemu w okopie rozgrzały serce i przypomniały o domu. Wśród obdarowywanych znajdowali się właśnie gnieźnieńscy kupcy, rzemieślnicy oraz pracownicy lokalnych placówek handlowych i przemysłowych – w tym również samej Fabryki Wódek i Likierów.

Mimo długotrwałego paraliżu polskiej działalności Związek Towarzystw Kupieckich postanowił przezwyciężyć marazm. Znany nam już Wacław Ozdowski zwołał pierwszy wojenny zjazd delegatów, który odbył się w Poznaniu 17 maja 1917 roku. Jego przewodnią myślą, jaka po bardzo ciężkim okresie ożywiła serca i umysły polskich kupców, pchając ich do ponownego działania, była majacząca na dziejowym horyzoncie, realna – choć jeszcze mglista – wizja niepodległej Polski, mogącej wyłonić się z wojennej zawieruchy. Podczas kolejnego walnego zjazdu delegatów Związku Towarzystw Kupieckich 25 kwietnia 1918 roku, kiedy to starano się przywrócić działalność wielkopolskiego kupiectwa na właściwe tory, mimo ogromnych trudności ustalono, że łącznie utracono na skutek działań wojennych 90 członków. Przestały też funkcjonować dwa terenowe towarzystwa. Inne zrzeszone organizacje odnotowały równie wysokie straty. W samym Stowarzyszeniu Kupców Chrześcijan w Poznaniu ubyła przeszło połowa członków. Na obu tych wojennych zgromadzeniach nie zabrakło delegatów z Gniezna, mimo iż szeregi tamtejszego kupiectwa również zostały przerzedzone. Jednym z tragicznych przykładów jest poległy na przełomie października i listopada 1914 roku Tadeusz Holka, kupiec bławatny, który przed wojną wraz z bratem Edmundem prowadził przy Rynku sklep konfekcyjny. Tematyka, pomimo ponurych okoliczności bazowała przede wszystkim na żywotnych i przyszłościowych zagadnieniach. Obmyślano sposoby przygotowania gospodarczego życia w przyszłej wolnej Polsce. Przedstawiano ponadto projekt nowej organizacji prywatnego handlu. Wielkopolscy kupcy już w latach 1917/1918 pochylali się nad tak – zdawałoby się abstrakcyjnymi – zagadnieniami, jak najlepsze mechanizmy przechodzenia polskiej gospodarki ze stopy wojennej na pokojową, a nawet najkorzystniejsze kierunki przyszłej narodowej polityki importowo-eksportowej. Oczywiście niedługo później okazało się, iż przewidywania kupiectwa polskiego były trafne. Listopad 1918 roku przyniósł klęskę Niemców na frontach Wielkiej Wojny, wieści o odrodzeniu Polski na terenach dawnego Królestwa oraz rewolucyjne wrzenie na terenach całej Rzeszy Niemieckiej, które nie ominęło prowincji poznańskiej. Po powrocie z frontu znacznej liczby działaczy dotąd przebywających w wojsku wiele lokalnych towarzystw kupieckich sprawnie powróciło na dawne tory działalności m.in. dzięki wzorcom reaktywacji opracowanym na wojennych zjazdach delegatów Związku Towarzystw Kupieckich. 1 grudnia 1918 roku uruchomiono w Poznaniu sekretariat Towarzystwa, mający znacząco usprawnić jego odżywające funkcjonowanie dzięki regularnej obsłudze organizacyjnej i formalnej.

W grudniu 1918 roku ze zdwojoną siłą odżyła także inna płaszczyzna działalności wielkopolskiego kupiectwa, prócz organizacyjnej. W powietrzu można było wyczuć, iż nadchodzi okres rozstrzygnięć w lokalnych stosunkach polsko-niemieckich. Gnieźnieńscy kupcy, rzemieślnicy, handlowcy i przemysłowcy jeszcze większy nacisk położyli na działalność narodową, którą pielęgnowali już przed Wielką Wojną. Potajemnie reaktywowano funkcjonowanie takich organizacji jak Towarzystwa Gimnastyczne „Sokół” czy drużyny skautowe. W okresie rewolucji niemieckiej Polacy uważnie śledzili sytuację w niemieckim społeczeństwie oraz w lokalnych władzach wojskowych. Regularnie świeże informacje były dostarczane przez żołnierzy polskiej narodowości przebywających w koszarach w Gnieźnie. Znaczny udział w tej pracy wywiadowczej miał Leon Ptschyody, pochodzący ze znanej i szanowanej rodziny kupieckiej i rzemieślniczej. Jego ojciec, Karol, również gorliwy patriota, był mistrzem szewskim i prowadził w mieście zakład oraz sklep. W latach późniejszych Leon przekształcił rodzinny interes w dużą hurtownię. W 1918 roku jednak pracował w kancelarii batalionu zapasowego stacjonującego w koszarach Infanterie-Regiment Nr 49, z której wynosił wszelkie dokumenty wojskowe, dopiero po powieleniu ich i przekazaniu polskim działaczom niepodległościowym nadawał im normalny bieg. Dzięki innym skoszarowanym Polakom możliwe też było wynoszenie broni z niemieckich magazynów, w przewidywaniu przyszłej walki zbrojnej. Polskie składy broni i amunicji mieściły się m.in. w domu i w fabryce Kasprowicza i w domu Józefa Politowicza – przedsiębiorcy i właściciela kina „Apollo” – oraz u fryzjera Stanisława Matuszkiewicza. Poza tym już od dłuższego czasu miejscami spotkań wszelkich polskich działaczy i kół niepodległościowych – bardziej i mniej jawnych – były lokale oraz hotele prowadzone przez gnieźnieńskich przedsiębiorców, którzy udostępniali je dobrowolnie m.in. Hotel Centralny czy Europejski. Kiedy tylko z głębi Rzeszy zaczęły dochodzić klarowne informacje na temat przebiegu rewolucyjnego wrzenia oraz tworzenia się Rad Robotniczych i Żołnierskich w jednostkach wojskowych i miastach od pierwszych dni listopada 1918 roku, gnieźnieńscy Polacy nie zwlekając, postanowili wykorzystać sytuację na swoją korzyść. Niestety, Niemcy zdominowali Rady Żołnierskie utworzone w obu kompleksach koszarowych, ale postanowiono jak najszybciej przeforsować polski skład Rady Robotniczej, do której należeć miała większa część władzy nad Miastem. 12 listopada podczas posiedzenia w sali Hotelu Hindenburg wybrano 23-osobową Radę – w liczbie tej aż 20 członków było Polakami. Sprawę znacznie ułatwił pewien fortel – polscy działacze zmówili się, aby przyjść na salę godzinę przed planowanym zebraniem wyborczym i zająć jak najwięcej miejsc siedzących. Okazało się, że dla większości Niemców, którzy chcieli wziąć udział w zebraniu, po prostu nie starczyło miejsca. W skład Rady Robotniczej weszli m.in. Bolesław Kasprowicz, Jakub Lewandowski (właściciel kuźni), Józef Przybyszewski (kupiec galanteryjny, właściciel sklepu), Leon Renz (ślusarz), Stanisław Schulz (kupiec kolonialny, właściciel restauracji), Alojzy Świniarski (stolarz), Stefan Szymczak (kupiec), Walenty Taszarski (właściciel zakładu dekarskiego), Stanisław Wierbiński (mistrz tokarski, właściciel przedsiębiorstwa). Widać jasno na tych przykładach, że znaczna część najbardziej czynnych przedstawicieli polskiego społeczeństwa w Gnieźnie to właśnie przedsiębiorcy, rzemieślnicy i kupcy.

Równolegle z niemieckimi oficjalnymi Radami zawiązywały się nieoficjalne polskie Rady Ludowe. Był to jeden z kroków podjętych przez działaczy niepodległościowych, mających na celu jak najlepsze przygotowanie gruntu pod przyszłe całkowite przejęcie lokalnej władzy cywilnej po oczekiwanym już przez wszystkich oswobodzeniu spod niemieckiej władzy. Nie inaczej było w Gnieźnie, gdzie utworzono rady powiatową i miejską już 17 listopada. Miejska Rada Ludowa liczyła 45 członków. Znaleźli się w niej niemal wszyscy członkowie Rady Robotniczej, ale nie zabrakło też nowych nazwisk m.in. wielu kobiet, w tym nauczycielek oraz żon wpływowych obywateli miasta – warto wspomnieć choćby o Ewie Kasprowiczowej, która była prawą ręką swego męża Bolesława i prowadziła wielką fabrykę, hurtownię razem z nim, wspierając ponadto wszelkie działania patriotyczne. Ze środowiska handlowego i rzemieślniczego do zacnego grona dołączyli także m.in. Władysław Bysikiewicz (zdun, właściciel przedsiębiorstwa), Ignacy Ollech (kupiec), Józef Zakrzewski (mistrz stolarski, działający w cechu rzemieślniczym) oraz Piotr Zwierzyński (kupiec drogeryjny, fabrykant). W składzie Powiatowej Rady Ludowej Gniezno reprezentowały osoby, zasiadające już w wymienianych wyżej organach w towarzystwie przedstawicieli Kłecka oraz innych mniejszych miejscowości. O wspomnianym już Piotrze Zwierzyńskim warto dodać kilka słów więcej – był założycielem gnieźnieńskiej fabryki mydła, którą prowadził od około 1899 roku. Interes rozwijał się prężnie i jeszcze za czasów zaborów zatrudniał około 60 osób, będąc tym samym jednym z największych zakładów pracy w mieście. Mydlarnia, jako jedna z niewielu w pełni polskich firm, wyróżniała się w całym regionie, ciesząc się jednocześnie ogromnym powodzeniem – nie tylko wśród polskich konsumentów, ale i wśród Niemców. W lokalnej prasie znaleźć można wzmianki o tym, że niemieckie kupiectwo często uznawało jakościową i technologiczną wyższość Zwierzyńskiego. Jego produkty podbiły niemal całą prowincję pruską – Wielkopolskę, Kujawy i Pomorze. Bardzo duże zyski pozwoliły mu przetrwać ciężkie dni I wojny światowej i wprowadzić swój doskonale prosperujący interes do odradzającej się Polski. Warto tutaj zaznaczyć, że nawet niewielkie, niecieszące się tak wielką i uniwersalną renomą jak mydlarnia Zwierzyńskiego, polskie interesy w ciężkich latach zaborów mogły liczyć na przetrwanie, które zapewniało im bardzo mocno propagowane hasło, zrośnięte z wielkopolską kupiecką i obywatelską tożsamością. „Swój do swego po swoje” było gospodarczym i ekonomicznym credo dla niemal każdego Polaka mieszkającego w Gnieźnie, a każdy Niemiec czy Żyd kupujący w polskim sklepie był sukcesem i świadectwem siły polskiej tożsamości i polskiego interesu, który nie umykał lokalnej uwadze.

Kupcy, przemysłowcy i przedsiębiorcy stanęli na wysokości zadania, gdy wieczorem 28 grudnia 1918 roku na wieść o wydarzeniach dnia poprzedniego w Poznaniu Gniezno przyłączyło się do powstania wielkopolskiego. Oczywiście ogromny wpływ na powstańczego ducha i wydarzenia w mieście miał wspominany Bolesław Michał Kasprowicz, właściciel firmy fabryki wódek i likierów, ale w pierwszych godzinach wykazał się również jego syn – Bolesław Piotr Kasprowicz. Ich działalność w tych kluczowych dniach szerzej opisuje jeden z artykułów, które już ukazały się na portalu. Podczas przejmowania koszar niemieckiego pułku piechoty ogromną inicjatywą i pomocą odznaczył się wspominany już Leon Ptschyody, doskonale znający teren i rozmieszczenie niemieckich żołnierzy. Dzięki niemu udało się rozbroić niemiecką kompanię karabinów maszynowych, jeszcze zanim rozeszła się wiadomość o wtargnięciu Polaków na teren kompleksu. Wielką inicjatywą wykazywali się też inni. Stefan Idziński, znany w Gnieźnie kupiec i społecznik, pełniący funkcję kierownika w gnieźnieńskiej Spółdzielni Rolniczo-Handlowej „Rolnik”, był pierwszym komendantem przejętego z rąk niemieckich Państwowego Stada Ogierów przy ul. Kłeckoskiej, a następnie powierzono mu kontrolę nad aprowizacją tworzących się w Gnieźnie oddziałów powstańczych. Andrzej Galantowicz, kupiec i przedsiębiorca, przejął w polskie ręce i kierował dawnym niemieckim Towarzystwem Wojennej Dostawy Bydła i inwentarzem, jakim dysponowało. W szeregach powstańczych znalazł się też inny znany gnieźnieński kupiec – Zygmunt Migdałek, który jeszcze przed wybuchem walk głęboko zaangażowany był w działania patriotyczne. Był jednym z organizatorów gnieźnieńskiej organizacji pomocy dla jeńców koalicyjnych – głównie Francuzów – przebywających w obozie oraz na przymusowych robotach na terenie powiatu. Wspominany już wcześniej Edmund Holka, kupiec bławatny, uczestniczył w działaniach powstańczych na terenie Gniezna. Do powstania ruszył również Jan Bilski, właściciel gnieźnieńskiej fabryki octu i musztardy. Lokalni działacze doskonale zdawali sobie sprawę zarówno z potrzeb sanitarnych młodego powstańczego wojska, jak i społeczeństwa miasta, o które trzeba było się zatroszczyć. Kto nie służył z bronią w ręku, ten natychmiast angażował się w inny sposób. Córki i żony gnieźnieńskich kupców i przedsiębiorców należały do pierwszych i najczynniejszych działaczy tworzonego w ogniu walki Towarzystwa Czerwonego Krzyża – przykładami mogą być Ewa Kasprowiczowa, Pelagia Migdałek czy też Aniela Przybyszewska. Mąż tej ostatniej, wspominany już Józef, właściciel sklepu z galanterią i dewocjonaliami, użyczył nawet na potrzeby spotkań i prac nowej organizacji humanitarnej lokal swojego sklepu.
Kolejną rodziną gnieźnieńskich przemysłowców, którzy brali czynny udział w pracy niepodległościowej, a następnie uczestniczyli w działaniach powstańczych, byli Nakulscy. Stanisław Nakulski pod koniec XIX wieku otworzył w Gnieźnie warsztat rusznikarski, zajmujący się naprawą oraz wytwarzaniem broni i amunicji na niewielką skalę. Był to ewenement na skalę lokalną. Rodzinny interes kontynuował i rozwijał syn, Zygmunt, który przekształcił zakład w prawdziwą fabrykę. Podczas powstania wielkopolskiego Nakulscy stanęli na wysokości zadania, rzucając cały swój dotychczasowy dorobek na szalę walki o wolność. Wszystkie swoje materiały, środki produkcyjne i pracowników natychmiast przekierowali na pracę dla wojska powstańczego, naprawiając uszkodzoną lub zużytą broń, której spore ilości przejęto od Niemców, a także dostarczając bezcenną amunicję. Znaczny udział w polskim życiu narodowym miała też znana w całym regionie rodzina Grabskich – polskich ziemian i przemysłowców. Byli oni właścicielami cukrowni w Gnieźnie, założonej przez Leona Grabskiego w roku 1880 – jednego z największych tego typu zakładów w Wielkopolsce. Warto zaznaczyć, że w okresie zaborów zatrudnienie w tym wielkim przedsiębiorstwie znajdowało wielu Polaków. Natomiast podczas powstania wielkopolskiego Grabscy nie szczędzili pieniędzy ani energii, wspierając zryw. W przejętych z niemieckich rąk koszarach 12. Pułku Dragonów Edward Grabski (bratanek Leona) był głównym organizatorem polskiego oddziału kawalerii, z którego ostatecznie sformowano 3. (później 17.) Pułk Ułanów Wielkopolskich. Wyłożył niemałą sumę na odpowiednie doposażenie żołnierzy, jego żona, Janina z Prądzyńskich, ufundowała zaś sztandar dla tej formacji. Czynni byli oczywiście od wybuchu powstania aż do jego zwycięskiego końca inni gnieźnieńscy kupcy i przedsiębiorcy – zarówno ci wymienieni już wcześniej jako aktywni członkowie konspiracji lub lokalnych Rad, jak i drobniejsi, których nazwiska nikną w pomroce dziejów. Wielu z nich po zakończeniu powstania wielkopolskiego nadal walczyło o jedność i niepodległość całej Polski, biorąc udział w wojnie polsko-bolszewickiej w szeregach wielkopolskich pułków Wojska Polskiego, będących kontynuatorami idei i czynu powstańczego. O nich wszystkich, tworzących wspólnym wysiłkiem niepodległość dla Polski, bez których zaangażowania nie zrzucono by zapewne niemieckiego jarzma, należy pamięć, choćby jako o zbiorowości.

Po burzliwym okresie walk o niepodległość nadchodziły lata życia i pracy w zmartwychwstałej Polsce, w której granicach dzięki odwadze mieszkańców szczęśliwie znalazło się Gniezno. To, w jaki sposób kształtował się system władzy w Rzeczypospolitej, niestety w niewielkim stopniu zależało od szarych obywateli prowincji, choćby i byli bohaterami walk o niepodległość. Jak wiadomo niestety, w ogóle niewielu Wielkopolan mogło poszczycić się znaczniejszym wpływem na ogólnopolskie wydarzenia w dwudziestoleciu międzywojennym. Wielu po okresie chwalebnej walki zbrojnej powróciło do swego życia codziennego i poprzednich zajęć. Tak jak nie mogli wywierać wpływu na wielką politykę i wydarzenia państwowe, tak znaczna część wspominanych już postaci z ogromnym zapałem i pracowitością zabrała się za kształtowanie niepodległego życia w wymiarze, który znali najlepiej – lokalnym. Pracy w wolnej Wielkopolsce i w Gnieźnie było wiele. Polacy musieli wymienić dawną niemiecką administrację na każdym szczeblu, przekształcić lub całkowicie zastąpić wszelkie instytucje i organizacje niezbędne w życiu publicznym. Społeczeństwo polskie musiało odwrócić ogromną część pracy germanizacyjnej, jaką przez niemal 150 lat prowadzili Niemcy na tych ziemiach. W pewnym sensie trzeba było nauczyć dawniej gnębionych Wielkopolan życia w wolności – społecznej, narodowej i gospodarczej. Zaprawieni w organizacyjnym „boju” lokalni przedstawiciele handlu, przemysłu i rzemiosła niejako naturalnie byli do tej ogromnej pracy predestynowani.

Wspomnieć należy, iż gnieźnieńskie środowisko kupieckie, nawet po odzyskaniu niepodległości, wciąż utrzymywało bardzo silną łączność z organami handlowo-przemysłowymi w Bydgoszczy i na Pomorzu. Ogromne znaczenie miały tutaj wspominane już kontakty i działania z lat pruskiego ucisku, a także fakt, że przez cały długi okres niewoli Gniezno, pomimo bliskości geograficznej Poznania, było podporządkowane administracyjnie niemieckiej rejencji bydgoskiej. Kilkadziesiąt lat funkcjonowania w pomorskich strukturach organizacyjnych i urzędowych pozostawiło swój ślad, nawet zmiany granic administracyjnych w odrodzonej Polsce nie mogły zmienić silnych więzi kupiectwa gnieźnieńskiego i bydgoskiego. W pierwszych latach niepodległego bytu, a nawet jeszcze w okresie wojen, polscy kupcy czynili bardzo wiele kroków, aby sprawnie przejmować z niemieckich rąk kierownictwo wszelkich organizacji, także poza Wielkopolską, tam, gdzie tylko sięgały polskie wpływy. Jednym z głównych obiektów zainteresowania były bardzo znaczące organizacje, mające na celu zrzeszanie kupców i fabrykantów – Izby Przemysłowo-Handlowe. U swych początków, jeszcze w wieku XIX, miały być jednym ze sposobów na utrzymanie lokalnego handlu i produkcji pod niemiecką kontrolą. Nie inaczej było w przypadku Izby w Bydgoszczy, która z racji na wspominane już podziały administracyjne zrzeszała wielu kupców i przedsiębiorców z Gniezna i okolic. Polscy kupcy jeszcze przed rokiem 1918 wywierali spory wpływ na tę Izbę, po odzyskaniu niepodległości zaś, korzystając ze sprzyjających warunków, po opanowaniu miasta przez Polaków w 1920 roku szybko przystąpiono do prac reorganizacyjnych. Spory w nich udział mieli właśnie działacze i kupcy gnieźnieńscy, pierwszym polskim prezesem Izby Przemysłowo-Handlowej w Bydgoszczy został wybitny i znany nam już Bolesław Michał Kasprowicz. Największy z gnieźnieńskich fabrykantów nie próżnował jednak również w środowisku poznańskim. Wracający do pełni życia Związek Towarzystw Kupieckich (już nie „na Rzeszę Niemiecką”) też potrzebował w tym trudnym okresie przejściowym odpowiedniego kierownictwa – obowiązki jego prezesa w latach 1920-1921 pełnił właśnie Kasprowicz, po tym, jak Stefan Cegielski zrezygnował z kierowania związkiem, a przed wyborami nowych władz. Stojąc na czele tych wymienionych dwóch ważnych organizacji, mając kontakt niemal ze wszystkimi większymi i mniejszymi zrzeszeniami kupieckimi, gnieźnianin był w niepodległej Polsce, tak jak i w dawnym pruskim zaborze, jedną z najważniejszych postaci polskiego handlu i przemysłu, co okazało się niezwykle użytecznym, kiedy jako jeden z pomysłodawców i głównych organizatorów współtworzył pierwsze Targi Poznańskie. Kolejnym gnieźnianinem w kierownictwie Związku Towarzystw Kupieckich był wspomniany już Zygmunt Migdałek – pod koniec lat 20. pełnił funkcję członka Zarządu. Tryumfy w pierwszych latach niepodległości święciły również spółki kupiecko-ziemiańskie, które w Wielkopolsce, jak i powiecie gnieźnieńskim miały ogromne pole do działania. Zwłaszcza współpraca na polu eksportu płodów rolnych z doskonale uprawianych ziem polskich majątków bardzo zajmowała gnieźnieńskich kupców.

Po zmianach granic, wprowadzonych przez Traktat Wersalski, wielu Niemców zdecydowało się opuścić Wielkopolskę, w której dotąd mieszkali i wyjechać do Niemiec. W latach 1919-1921 proces ten przebiegał bardzo intensywnie. Wielu emigrantów było wcześniej właścicielami mniejszych i większych przedsiębiorstw, sklepów, hurtowni, warsztatów. Polacy mobilizowali się i przejmowali wiele takich poniemieckich interesów. Z jednej strony budowało to byt gospodarczy odradzającej się Polski, ale też było konieczne, aby utrzymać równowagę i zatrudnienie w regionie. Byli powstańcy wielkopolscy także odnajdowali swoje miejsce w tej nowej rzeczywistości. Ci, którzy jeszcze przed wojenną zawieruchą prowadzili swoje interesy, teraz skupiali się na ich rozwijaniu. Było tak w przypadku wielkich przedsiębiorców, jak Grabscy czy Kasprowiczowie, ale i mniejszych – jak Edmund Holka, który zmienił lokalizację swojego sklepu bławatnego i rozszerzył działalność, tworząc dwupiętrowy salon firmowy, a z biegiem lat organizując również dużą hurtownię. Wielu dopiero w wolnej Polsce mogło rozwinąć swoje skrzydła. Doskonałym przykładem jest Stanisław Różakolski, który w okresie powstania wielkopolskiego brał udział w przejmowaniu Gniezna i walkach pod Zdziechową, a następnie pełnił funkcję komendanta żandarmerii w mieście. W 1919 roku otworzył własną firmę zajmującą się naprawą wirówek i centryfug – maszyn służących przede wszystkim do oddzielania mleka od śmietany, niezwykle użytecznych w wielkopolskich warunkach gospodarczych. Bardzo szybko jednak rozszerzył swoją działalność o sprzedaż takich maszyn, pochodzących z najlepszego i w zasadzie pierwszego w Europie źródła – firmy Alfa Laval (założonej przez samego wynalazcę wirówek Gustava de Laval’a). Jeszcze w latach 20. Różakolski poszedł o krok dalej i otworzył w Gnieźnie pierwszą w Polsce fabrykę wirówek, wyprzedzając tym znaczną część przemysłu europejskiego, w którym masowa produkcja tych urządzeń zaczynała się dopiero w latach 30. Wirówka gnieźnieńskiej produkcji osławiła nazwisko swojego właściciela, zdobywając m.in. złoty medal na Wystawie Światowej w Nowym Jorku. Sklep firmowy Różakolskiego w Gnieźnie oferował niezmiennie zdecydowanie większą gamę towarów, bo można było tam zakupić również rowery i wiele innych urządzeń mechanicznych.

Ponadto kupieckie skrzydła w wolnym Gnieźnie rozwinął Edmund Elantkowski – absolwent miejskiej Szkoły Przemysłowo-Handlowej, weteran I wojny światowej oraz powstania wielkopolskiego, w którego trakcie był jednym z organizatorów gnieźnieńskiego oddziału łączności, a następnie kompanii telegraficznej. Od 1921 roku, czyli powrotu z wojska, działał przy zakładaniu gnieźnieńskiej hurtowni spożywczej, która ostatecznie powstała jako Hurtownia Gnieźnieńska sp. z o.o. Firma ta zajmowała się importem i eksportem rozmaitych towarów – przede wszystkim kolonialnych – bezpośrednio od producentów, bez pośredników. Prowadziła także dystrybucję na terenie całej Wielkopolski i innych części dawnego zaboru pruskiego, urastając do rangi jednej z największych w zachodniej Polsce. W zarządzie Hurtowni Gnieźnieńskiej, prócz Edmunda Elantkowskiego, zasiadał znany nam już Zygmunt Migdałek. Obaj Panowie działali bardzo prężnie w gnieźnieńskim Towarzystwie Kupców. Wpływy i zyski rosły, pozwalając na wykupienie pod działalność nieruchomości od dawnej żydowskiej firmy kupieckiej, należącej do Abrahama Sulke. W roku 1936 z kolei Hurtownia do spółki z Edmundem Holką oraz Stanisławem Różakolskim wykupiła nawet siedzibę jednej z niemieckich lóż masońskich, tworząc prawdziwy gnieźnieński Dom Kupiecki – jest to jednak historia znacznie późniejsza i obszerna. Warto wspomnieć, że gnieźnieńskie życie gospodarcze burzliwych pierwszych lat niepodległości wciąż było mocno naznaczone doświadczeniami lat niemieckiego zaboru, a wspominane już hasło „swój do swego po swoje”, mimo diametralnie różnych okoliczności, cały czas pozostawało żywe. Jego zastosowanie było jednak zgoła odmienne, a odpływ niemieckiego kapitału, który był przez Polaków ochoczo wyprowadzany z regionu, otworzył drogę do wzrostu właśnie takich nowych firm, jak opisywane wyżej.
Życie przemysłowo-handlowe w Gnieźnie nie ograniczało się oczywiście tylko do wymienionych w tekście najbardziej prominentnych i znanych kupców i przedsiębiorców. Na przełomie lat 1922-1923 w mieście funkcjonowało wiele mniejszych i większych organizacji handlowych – najważniejszym było wspomniane już Towarzystwo Kupieckie, liczące wtedy 79 członków. Gnieźnianie byli jednak również członkami ogólnopolskich lub Wielkopolskich zrzeszeń, takich jak Wielkopolski Związek Rzemieślników Chrześcijan (200 członków), Towarzystwo Przemysłowców (30 członków), Stowarzyszenie Hurtowników Branży Kolonialnej na Polskę Zachodnią, Stowarzyszenie Kupców Branży Skór na Polskę Zachodnią, Związek Drogerzystów Rzeczypospolitej Polskiej (założony w 1919 roku), Towarzystwo Restauratorów, Hotelistów i Właścicieli Kawiarń (funkcjonujące od 1919 roku) czy Towarzystwo Kupców Branży Delikatesowo-Kolonialnej oraz wielu, wielu innych. W pierwszych latach niepodległości Gniezno przeżywało istny „boom” działalności gastronomicznej – w 1922 roku w mieście znajdowało się niemal 60 restauracji i kawiarni. Co najmniej 8 z nich należało do Niemców lub Żydów, jednak przeważająca część była własnością polską. Wielu z tych właścicieli mogło się oczywiście poszczycić powstańczą przeszłością, jak np. Stefan Żak, Karol Gogga, Tomasz Anders, Józef Różycki, Władysław Wołyński, Tomasz Sujkowsk. Nadal na gnieźnieńskiej scenie życia branżowego funkcjonowały również stare i zasłużone organizacje, jak Stowarzyszenie Kupców Chrześcijan czy Spółdzielnia Rolniczo-Handlowa „Rolnik”, która była oczkiem w głowie swego dawnego założyciela – Bolesława Kasprowicza. Idea spółdzielczości rozwijała się też w wolnym Gnieźnie, skupiając wielu przedsiębiorców i rzemieślników. Niepokoje ekonomiczne o skali ogólnopolskiej, a nawet międzynarodowej niestety odbijały swoje piętno na gnieźnieńskich przedsiębiorcach, przemysłowcach i kupcach. Ze względu na wzrost konkurencji hasła solidarności i patriotyzmu gospodarczego znowu stały się aktualne. Jednak mimo często niekorzystnych warunków, niepokojów ekonomicznych i zmiennej strukturze zatrudnienia w omawianych burzliwych latach, w 1925 roku w mieście znajdowało się 15 fabryk i 108 mniejszych przedsiębiorstw, które łącznie zatrudniały nawet do 2 tysięcy ludzi w okresach szczytowych (letnich/jesiennych).
Trzeba jasno zaznaczyć, że działalność gnieźnieńskiego kupiectwa nie ograniczała się jedynie do rozwoju swoich interesów i pilnowania kieszeni. Znakomita większość obywateli miasta posiadających mniejsze lub większe firmy, sklepy czy przedsiębiorstwa bardzo żywo uczestniczyła w życiu społecznym Gniezna. Nie stronili od składania ofiar podczas walki zbrojnej, gdzie płaciło się krwią, zatem nietrudno domyślić się, iż pieniądze oraz energia kupców i przedsiębiorców w spokojniejszych latach również napędzały lokalną społeczność. Kiedy w 1926 roku ogłoszono zbiórkę na pierwszy pomnik ku czci gnieźnian poległych w wojnach o niepodległość lat 1918-1921, na liście darczyńców nie zabrakło niemal żadnego nazwiska z tych wymienionych już powyżej. Wśród osób zasłużonych dla gnieźnieńskiego koła Polskiego Czerwonego Krzyża znajdujemy m.in. Ewę i Bolesława Kasprowiczów, Weronikę Migdałkównę oraz Edmunda Elantkowskiego. Aktywność w życiu politycznym Gniezna także zmieniła się w pierwszych latach niepodległości. Po wyborach do tymczasowej Rady Miasta z marca 1919 roku, które miały charakter czysto narodowościowy (podział na linii Polacy-Niemcy-Żydzi), kolejne wybory w roku 1921, odbywające się już po opuszczeniu miasta przez większość obywateli innych narodowości, ujawniły podziały polityczne w polskim społeczeństwie. Oczywiście znając choćby częściowo warunki tej dziedziny w okresie dwudziestolecia międzywojennego, nie trudno domyślić się, że podobnie jak w całej zachodniej Polsce, a w Wielkopolsce zwłaszcza, i w Gnieźnie dominowało poparcie dla ugrupowań o profilu narodowym – głównie ze względu na niepodważalnie wielką rolę tej idei w walce o polską tożsamość podczas zaborów – aczkolwiek w pierwszych latach ugrupowania lewicowe też cieszyły się sporym poparciem. Ogólną tendencję w Gnieźnie dobrze pokazuje lokalny wynik wyborów parlamentarnych. W pierwszych wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, 5 listopada 1922 roku, lista Chrześcijańskiego Związku Jedności Narodowej w Okręgu nr 33 (gnieźnieńskim) zebrała 64 544 głosy (niemal 12 tysięcy w samym mieście Gniezno), co stanowiło niemal 49% i zapewniło trzy mandaty z pięciu. Znaczna większość gnieźnieńskich niepodległościowców, kupców i przedsiębiorców, również skupiła się w okresie II RP wokół ugrupowań narodowo-demokratycznych i chrześcijańsko-demokratycznych, działając najpierw w Związku Ludowo-Demokratycznym, reprezentującym ideę narodowej demokracji, a następnie w Stronnictwie Narodowym. Najlepszym probierzem sympatii politycznych oraz aktywności tego środowiska są wybory lokalne, np. do Rady Miasta, w której dominowały ugrupowania prawicowe. Przykładem jaskrawym są wyniki wyborów nieco późniejszych niż tak szczegółowo omawiany okres 1917-1923, bo z roku 1935. Na liście 16 radnych wybranych wtedy z ramienia Stronnictwa Narodowego (co stanowiło 50% wszystkich miejsc) znajdziemy wiele nazwisk, które tak dobrze poznaliśmy już za pośrednictwem tego materiału – Ptschyody, Migdałek, Różakolski, Elantkowski. Aktywność społeczną i polityczną przejawiali oczywiście także inni kupcy i przedsiębiorcy, starając się niezmiennie jak najlepiej dbać o rozwój swojej lokalnej społeczności, o którą walczyli w najcięższym dla regionu okresie.
Ciekawym elementem, symbolem i swoistym spoiwem kupiecko-przemysłowego życia miasta, o którym trudno byłoby nie wspomnieć, była kawiarnia Esplanada należąca do Józefa Wymysłowskiego. Co prawda została otwarta dopiero w 1928 roku, ale jej właściciel, jednocześnie mistrz cukiernictwa, swój interes rozwinął tu m.in. na fali wzrostu polskiego środowiska przedsiębiorczego. Wykwintny wystrój, wspaniałe menu i wyborne napoje podbiły serca i podniebienia gnieźnian – nawet gnieźnieńskich prominentów. W tym wspaniałym lokalu co tydzień spotykała się śmietanka lokalnego środowiska handlowego na tradycyjnej kawie, utrzymując więzy koleżeństwa i zawodowej solidarności. Ten drobny, ale znaczący akcent stanowi dobre zwieńczenie opowieści o gnieźnieńskim środowisku kupców, przemysłowców i przedsiębiorców. Patrząc na losy tych ludzi z lat zaborów, a następnie burzliwego okresu u zarania niepodległości (1917-1923), można uśmiechnąć się i docenić te spokojne chwile, niezmącone jeszcze widmem koszmaru II wojny światowej, który zakończy żywot wielu z tych wybitnych obywateli. Wieloletnie zmagania tamtych ludzi o utrzymanie polskiej tożsamości narodowej oraz własności, walka zbrojna o wolność, a następnie ciężka, codzienna praca nad polepszaniem bytu gospodarczo-ekonomicznego nie tylko dla siebie, ale też całego lokalnego społeczeństwa, wydały w latach 20. nareszcie słodkie owoce, chociaż tak naprawdę dla naszych bohaterów praca nigdy nie ustała. Oby takie spotkania przy dobrej kawie były okazją do świętowania sukcesów także dla nas – bo przecież jesteśmy spadkobiercami właśnie tamtych tytanów pracy, a jak widać, wytrwałość w końcu przynosi zwycięstwo.
Bibliografia: – „Album Pamiątkowy Powstańców Ziem Zachodnich” Poznań 1937-1939; – „Dzieje Gniezna – Pierwszej Stolicy Polski” red. J. Dobosz, Gniezno 2016; – Kamosiński S. „Przemiany w strukturze przemysłu wielkopolskiego w latach 1919-1939” Poznań 2008; – Kasprowicz B. „Byłem juniorem” Gdynia 1965; – „Lech. Gazeta Gnieźnieńska” numery z lat 1922-1923; – Nadolny A. „Powstanie i rozwój wielkopolskiego Związku Chrześcijańskich Zrzeszeń Kupieckich  w latach 1904-1939”; – Sajewska H. „Polski Czerwony Krzyż w dziejach Gniezna 1919-2004” Gniezno 2006; – Scholtz E., Szczepaniak M. „Gnieźnianina żywot codzienny. Od rozbiorów do wybuchu II wojny światowej”; – Wygocki Z. „Gniezno i powiat gnieźnieński w powstaniu wielkopolskim 1918-1919”.
Autor:
Maciej Elantkowski
Skip to content