Ujrzy pan szczególny kraj wolny… Polacy są dzielni i rycerscy,
ale bez wyjątku prawie niestali i lekkomyślni.
Jedynie kobiety wykazują zdumiewającą stałość.
To kobiety są tam mężczyznami.

Fryderyk II Wielki, król Prus

Pospacerujmy po Poznaniu szlakiem niezwykłych kobiet. Mieszkało ich w stolicy Wielkopolski, jak można się domyślić i co w sumie jest rzeczą oczywistą, naprawdę dużo. Swoimi czynami, postawą, systemem wartości dowiodły, że być Kobietą znaczy działać, swoim postępowaniem motywować innych, stawać się wzorem do naśladowania. Swoje ideały, marzenia urzeczywistniały w każdej chwili, w każdym geście, w każdym spojrzeniu. No i w każdym słowie, dlatego że niektóre z nich były nauczycielkami. Oto kilka z galerii niesamowitych pań.

Hrabianka

Klaudyna z Działyńskich Potocka żyła romantycznie pod wieloma względami: intensywnie, emocjonalnie, społecznie i patriotycznie. Zapłaciła za to zdrowiem, które od młodości nie należało do najlepszych, i życiem, które trwało zbyt krótko, bo tylko 35 lat (1801 – 1836). Było jednak tak bardzo oddane innym, że zaowocowało, np.:

– listem dziękczynnym króla Prus Fryderyka Wilhelma IV pragnącego docenić jej działalność dobroczynną (nie przyjęła ofiarowywanego jej Orderu Łabędzia),

– wierszem na jej cześć napisanym przez Antoniego Edwarda Odyńca: Tyś w moich oczach wyższa od ziemianki, / Wyższa duszą kobiety, Polki, chrześcijanki…;

– adresem dziękczynnym „Od ogółu Tułaczów Polskich w Szwajcarii dla Klaudyny z Działyńskich hrabiny Potockiej”;

– zadedykowaniem jej tomu poezji „Pieśni Janusza” przez poetę Wincentego Pola;

– ofiarowaniem jej przez wieszcza Adama Mickiewicza wiersza „Śmierć Pułkownika”, a także brulionu „Dziadów” cz. III.

Klaudyna z Działyńskich Potocka

Dowodów uznania byłoby więcej, ale Klaudyna Potocka była osobą niebywale skromną i odmawiała wyróżnień, wielokrotnie też prosiła o przemilczanie jej udziału w działaniach charytatywnych, wykreślenie nazwiska z listy osób przedstawianych do wyróżnienia czy podziękowania. Tak było, gdy międzynarodowe Towarzystwo Monthyona i Franklina w Paryżu w 1833 roku brało pod uwagę kandydaturę Emilii Sczanieckiej i Klaudyny Potockiej do nagrody. Klaudyna poparła Emilię, ale poprosiła o skreślenie swojego nazwiska. Gdy tylko zyskała pewność, że przyjaciółka zostanie nagrodzona, wyjechała do Szwajcarii.

Emilia Sczaniecka

Była córką i wnuczką zdecydowanych, zaradnych kobiet. To jej babka Anna Radomicka kupiła posesję przy Starym Rynku na rogu ul. Franciszkańskiej oraz sąsiednią kamienicę Górskich (zw. Grodzką) – od początku XIX wieku dom nazywano kamienicą Działyńskich. W 1808 roku przejął ją syn Ksawery, ojciec Klaudyny, a po nim jej brat Tytus.

Pałac Działyńskich – Fasada i tympanon

Klaudyna wychowywała się w pałacu w Konarzewie i w Poznaniu w Pałacu Działyńskich. Była uroczą panienką o ciemnych włosach i oczach. Lubiła czytać i uczyć się bardziej niż bywać w towarzystwie. Zjednywała sobie serca wszystkich spotkanych ludzi. Kto ją poznał, nigdy nie zapomniał i zawsze wspominał jako wspaniałą osobę.

Gdy wybuchło powstanie listopadowe, natychmiast wyruszyła do Warszawy, aby wspierać walczących. Po drodze spotkała Karola Marcinkowskiego, który podróżował w tym samy celu konno. W stolicy nawiązała kontakt m.in. z wielkopolskim arystokratą gen. Dezyderym Chłapowskim i pomagała mu zbierać zgłoszenia do szwadronu jazdy poznańskiej. Szukała ofiarodawców, którzy umożliwiliby zakup uzbrojenia. Sama sprzedała perły, aby móc dołożyć się do zebranych środków. Gdy szwadron powstał, dostarczała żołnierzom jedzenie. Wspierała inicjatywę warszawianek, aby utworzyć pułk Samarytanek – kobiet towarzyszących żołnierzom w walkach w celu: zabierania z pola walki, a potem opatrywania rannych, dostarczania bandaży i żywności. Projekt nie został zaakceptowany – był zbyt postępowy jak na ówczesne zwyczaje. Klaudyna zaangażowała się zatem w działalność Towarzystwa Dobroczynności Patriotycznej Kobiet, szukała środków na wsparcie walczących, pomagała w urządzaniu szpitala dla rannych, przekazywała biżuterię na potrzeby organizacji. Gdy w 1831 roku wybuchła cholera, ścięła włosy dla wygody i wraz z Emilią Sczaniecką niosła chorującym żołnierzom wsparcie. Powstańcy pocieszali się wówczas: Odwagi! Klaudynka jest blisko!

tablica poświęcona bohaterkom powstania listopadowego w Warszawie

Po upadku powstania wywiozła z narażeniem życia siedmiu żołnierzy, załatwiając im fałszywe paszporty i przedstawiając jako swoją służbę. Po licznych perypetiach grupa dotarła w pełnym składzie do Poznania. Policja natychmiast wszczęła dochodzenie wobec Potockiej, wzywała ją na przesłuchania, rozpoczęła proces o zdradę. Klaudyna broniła się, twierdząc, że wyjechała do Warszawy legalnie do bliskich. Ostatecznie opuściła Poznań i wyjechała do Drezna, gdzie zajęła się potrzebującymi emigrantami. Wspierała ich finansowo, kosztem własnego zdrowia i garderoby. Oddawała biedniejszym swoje rzeczy, nie zważając na własne potrzeby tak, że gdy umierała, okazało się, że elegancką suknię, w której ją pochowano, przechowała jej służąca, bo inaczej nawet tej by się pozbyła. Opiekowała się poetami, wspierała debiutującego Stefana Garczyńskiego, pomagała Adamowi Mickiewiczowi, który powiedział o niej: Wieleż to kobiet naszych, jak Klaudyna Potocka, zdolniejszych w radach, rządzie – tak rozumem, jak i siłą ducha – od wielu mężczyzn. Pomagała organizować wyprawę sabaudzką oraz działalność Szymona Konarskiego, mające przybliżyć odzyskanie wolności przez Polskę.

Umarła z wycieńczenia organizmu, chorując na gruźlicę i nawet w najbardziej zaawansowanym jej stadium myślała o niesieniu pomocy innym. Nigdy nie narzekała, nie mówiła o sobie, interesowała się losem bliźnich, dostrzegała ich troski, cierpienia, problemy. Była niezmordowana w niesieniu wsparcia. Na szczycie Pałacu Działyńskich widnieje figura pelikana – symbolu ofiarności, macierzyńskiej miłości, która powoduje, że pelikan otwiera swą pierś, aby krwią karmić potomstwo. Klaudyna realizowała tę postawę przez całe swoje życie.

Pelikan na Pałacu Działyńskich

Wszyscy przyjmowali od niej pomoc, nawet finansową, krępującą, bo potrafiła udzielać jej tak, że nikt nie czuł się przy niej niekomfortowo. Postrzegano ją jako bas bleu (niebieską pończochę), czyli kobietę postępową i nowoczesną, dla Odyńca była świętą, dla potrzebujących opiekunką, pocieszycielką, osobą zaufaną, nieodmawiającą nigdy i nikomu pomocy, dla męża Bernarda Potockiego (żołnierza, patrioty, emigranta) – wierną i rozumiejącą jego wybory towarzyszką życia, dla nas może być wzorem do naśladowania.

tablica pamiątkowa ze ściany kościoła św. Wojciecha w Poznaniu

Nauczycielka

Zofia Sokolnicka urodziła się co prawda w Krakowie, ale tylko dlatego, że rodzice za pracą wyjechali z Poznania, do którego w siedem lat po pojawieniu się na świecie córki wrócili. Zofia miała dwie starsze siostry, kochającą, troskliwą mamę i pragmatycznego ojca patrzącego na życie i rodaków chłodno, z odwagą oceniającego rzeczywistość. Rodzina mieszkała w 12-pokojowym mieszkaniu na pierwszym piętrze nieistniejącego dziś domu przy ulicy Ogrodowej 13. Zaraz po powrocie do stolicy Wielkopolski trzy panny zostały w 1884 roku zapisane do Wyższej Szkoły Żeńskiej sióstr Anny i Anastazji Danysz (notabene też osób przebojowych, wiedzących, czego chcą i oddanych temu, co robią). Pensja mieściła się od 1815 roku przy Placu Świętokrzyskim (dziś Wiosny Ludów). Zofia ukończyła szkołę jako jedna z najlepszych uczennic, wyjeżdżała do Krakowa, gdzie była słuchaczką na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po ukończeniu szkoły panien Danysz uzyskała kwalifikacje do nauczania, zatem dawała lekcje muzyki, ale także zaangażowała się w tajne nauczanie. W 1895 roku wstąpiła do Sekcji Pedagogicznej „Warty” – Towarzystwa Przyjaciół Wzajemnego Pouczania się i Opieki nad Dziećmi założonego przez Anielę Tułodziecką w 1894 roku.

Aniela Tułodziecka

Do sekcji należało, w zależności od roku, od ok. 20 do 100 nauczycieli, ich celem było przede wszystkim chronienie dzieci przed germanizacją dzięki nauczaniu języka polskiego i historii. Zofia przygotowała wraz z koleżanką podręcznik Jak uczyć dzieci czytać i pisać po polsku, co ułatwiło pracę innym nauczycielkom i podniosło poziom nauczania. Dla dzieci nieobjętych tajnym nauczaniem utworzyła Biuro Porady Rodzicielskiej. Z jej inicjatywy powstał też organ koordynujący pracę różnych tajnych nauczań pod nazwą Towarzystwo Opieki Rodzicielskiej. W latach 90. XIX wieku powstało zakonspirowane Towarzystwo Tomasza Zana, w którym Zofia przepracowała 20 lat. Należeli do niego gimnazjaliści i studenci.

Zofia Sokolnicka

W grudniu 1918 roku jego członkowie stanęli w pierwszym szeregu walczących wyzwolicieli Poznania i Wielkopolski. Zdobyli Fort Grolmana (nazwany tak na cześć pruskiego generała, potem w 1931 przemianowany otrzymał imię generała Kazimierza Grudzielskiego, dziś znany jako Fort VIII), a potem pomaszerowali na pomoc Lwowi, Wilnu i Mińskowi. W połowie 1918 roku współpracowała z „Czytelnią dla kobiet” organizującą m.in. wykłady, pogadanki, odczyty i sprowadzającą czasopisma poszerzające wykształcenie kulturalno-literackie kobiet.

W 1903 roku Zofia została przyjęta do tajnej Ligi Narodów, do której należeli m.in. Bolesław Krysiewicz (wychowanek Liceum św. Marii Magdaleny, lekarz, społecznik, powstaniec wielkopolski) czy Marian Seyda (polityk, publicysta, poseł na Sejm Ustawodawczy). Utrzymywała kontakty z Romanem Dmowskim, który bywał w salonie przy Ogrodowej. W czasie I wojny przewoziła tajne informacje do Szwajcarii i Francji. Od momentu rutynowego zatrzymania i przeszukania na granicy szwajcarskiej uczyła się wszystkiego na pamięć, a miała ją doskonałą i nie stanowiło dla nie problemu utrwalanie dat, nazwisk czy cyfr… Pruski agent śledził ją nawet za granicą, ale nie mógł jej aresztować, bo nigdy nie znaleziono przy niej nielegalnych dokumentów.

W 1917 roku uczestniczyła w zjeździe polityków polskich w Lozannie, a w 1918 roku w Sejmie Dzielnicowym w Poznaniu od 3 do 5 grudnia. Wybrano ją wtedy do Naczelnej Rady Ludowej. Została przewodniczącą komisji do spraw szkolnictwa średniego żeńskiego, a w 1919 roku – posłanką, jedną z ośmiu, które znalazły się w Sejmie Odrodzonej Rzeczpospolitej. Była współtwórczynią 20 ustaw, w latach 1922 – 1927 przemawiała 18 razy na posiedzeniach Sejmu.

zbiorowe Naczelna Rada Ludowa (w I rzędzie)

Zmarła w 1927 roku, a jej pogrzeb stał się manifestacją patriotyczną w Poznaniu. Biły dzwony kościołów, a Wielkopolanie odprowadzali ją na cmentarz świętomarciński równie tłumnie, jak 81 lat wcześniej na tenże cmentarz odprowadzali ukochanego doktora Marcina (Karola Marcinkowskiego). Wspomniany Marcin Seyda powiedział na pogrzebie, że pruski system antypolski pokonały przede wszystkim kobiety polskie.

Po likwidacji nekropolii jej prochy przeniesiono na cmentarz Zasłużonych Wielkopolan na Wzgórzu św. Wojciecha. Utworzono w Poznaniu Fundusz im. Zofii Sokolnickiej, który wspierał działania Towarzystwa Pomocy Naukowej dla Dziewcząt. W 1973 roku Miejska Rada Narodowa nazwała jej imieniem jedną z ulic w dzielnicy Podolany.

Matka

Kobiety z rodziny Nogajów, matka i córki wykazały się w okresie przed i w trakcie powstania wielkopolskiego niezwykłą odwagą i determinacją. Rodzina mieszkała na Dolnej Wildzie (wówczas ul. Szwajcarska 5 / Schweizerstrasse) i liczyła 14 osób, w tym 12 dzieci. Rodzice byli prostymi ludźmi: ojciec Jan pracował jako dorożkarz, matka był za młodu robotnicą rolną. Wychowali się jednak w środowiskach patriotycznych, ich przodkowie brali udział w powstaniu styczniowym. Jan Nogaj walczył w I wojnie światowej. Rozalia opiekowała się dziećmi, a także udzielała schronienia dezerterom unikającym ponownego wcielenia do obcych armii. Także Stanisław zdezerterował i ukrywał się przed policją (widać skutki matczynego wpływu w okresie dojrzewania i kształtowania już wtedy postawy patriotycznej, samodzielnej, odważnej).

Matka Rozalia należała do Towarzystwa Wzajemnego Pouczania się i Opieki nad Dziećmi, w którym m.in. zajmowała się propagowaniem kształcenia, wskazywała na konieczność wstępowania panien do wszelkich organizacji poszerzających wiedzę i umiejętności, nawet jeśli byłyby to organizacje męskie. Apelowała z innymi członkiniami o zakładanie stowarzyszeń dla dziewcząt i kobiet pozwalających im rozwijać wykształcenie ogólne i zawodowe. Popierała także walkę z germanizacją. W 1906 roku za namawianie syna Stanisława (przyszły powstaniec wielkopolski) do przystąpienia do strajku szkolnego została uwięziona na dwa tygodnie.

Jej córki, Bronisława i Zosia, korzystały z tajnego nauczania języka polskiego. Trzecia z córek Rozalii, Marysia, udzielała się w grupie skautowej. Grupy takie powstawały od 1912 roku, w 1913 powstała Drużyna Skautek im. Emilii Plater – patronka stanowiła godny wzór kobiecej odwagi, determinacji, wierności ideałom i miłości do Polski (utrwalił jej niezwykłą postać Adam Mickiewicz w wierszu Śmierć pułkownika). Grupa skautowa, do której należała Maria Nogajówna, organizowała wycieczki do Kobylepola, Głuszyny, Puszczykowa, szkolenia wojskowa wraz ze skautowskimi grupami chłopięcymi oraz szkolenia sanitarne. Wszystkiemu przyświecała myśl o powstaniu.

W mieszkaniu pani Nogajowej miały też miejsce tzw. codzienne schadzki spiskowców, czyli konspiracyjne spotkania członków Klubu Sportowego Unia działającego od 1915 roku, a założonego przez wspominanego już Stanisława (pseudonim „Piłat”, był wtedy członkiem organizacji bojowej „Sęp”, walczył też w II wojnie światowej, osadzono go w Mathausen-Gusen).

Stanisław Nogaj

Należeli do niego skauci oraz sportowcy z wszystkich poznańskich klubów. Podczas zebrań przygotowywali się do walki, uczyli obsługi broni, omawiali kwestie militarne, polityczne, patriotyczne. Matka i siostry były z nich wyłączone, ale doskonale wiedziały, co się podczas nich dzieje i we własnym zakresie uczyły się, jak przechowywać broń – dobrym sposobem konserwacji było oczywiście smarowanie specjalnie do oliwienia broni przeznaczonym tłuszczem, który mógł jednak zastąpić zwykły smalec. Nogajowa i jej córki przechowywały broń na czas powstania, potrafiły tak ją ukryć, że nawet policja podczas przeszukań jej nie znalazła. W mieszkaniu Rozalii był również punkt „chorobotwórczy” – aby ustrzec młodych mężczyzn przed wcieleniem do wojska, robiono im zastrzyk w rękę lub nogę z benzyny bądź nafty, co wywoływało obrzęki i stany zapalne. Pelagia, kolejna córka, odgrywała rolę czujki. Uratowała w ten sposób życie młodych dezerterów zgromadzonych u mamy na obiedzie. Wraz z innymi siostrami śledziła policjantów i po cywilnemu, tworząc „archiwum”, które pozwalało potem ich unikać, nawet jeśli działali pod przykrywką.

Naloty policji na mieszkanie Nogajów się powtarzały. Policja domyślała się patriotycznych działań kobiet, ale nie udało się jej zgromadzić dowodów. Podczas jednej z kontroli zdenerwowana Rozalia wylała na policjantów gorący garnek z obiadem, za co trafiła przed sąd. Tym razem w jej obronie stanął znakomity adwokat Jarogniew Drwęcki (przyszły prezydent). Córki Rozalii pełniły też funkcję dostawców – roznosiły ukrywającym się dezerterom jedzenie i informacje o sytuacji politycznej. Zajmowały się też rozwieszaniem ulotek. Wyzwaniem była akcja w 1917 roku, kiedy trzeba było przygotować klej do przylepienia ulotek na teren całego miasta. Poprzedziła to akcja zbierania garnków, w których pani Rozalia miała przygotować klej. Udało się zebrać 20 garnków. Klej okazał się trwały, bo policja miała ogromne problemy z odrywaniem ulotek. Dziewczęta zajmowały się również szyciem polskich sztandarów, którymi udekorowano w październiku 1917 roku miasto z okazji śmierci Tadeusza Kościuszki. Skutkiem dodatkowym było aresztowanie Marysi Nogajówny i wzywanie pani Rozalii na przesłuchania pod zarzutem utrudniania pracy policji.

Dziewczęta żyły czasem polityczno-patriotycznym. W grudniu 1918 roku, jak inni, przeżywały przyjazd Ignacego Paderewskiego. Bronisława i Pelagia Nogajówny znalazły się u wylotu ulicy Podgórnej w najbardziej istotnym momencie, czyli wtedy gdy Ignacy Paderewski wygłaszał przemówienie. Były podekscytowane jak wszyscy stojący tłumnie pod Bazarem i szczęśliwe, że stały się uczestniczkami tak przełomowego zdarzenia.

tablica z pobytu Paderewskiego

Gdy rozpoczęło się powstanie, siostry wspomagały ojca i brata wydających broń powstańcom pod Bazarem. Maria pomagała czyścić broń wydobywaną z zabezpieczonych i ukrytych dotąd paczek. Pan Jan czyścił lufy, młodsze dzieci: Ignacy, Teofil i Zofia, doczyszczali całość.

Ukrytą broń w mieszkaniu wydawała pani Rozalia, zajmując się dodatkowo z córkami darciem pościeli na bandaże. Nogajówny pomagały także Czerwonemu Krzyżowi, który organizował m.in. kuchnie polowe. Maria stała przy kuchni polowej w Muzeum Cesarza Fryderyka III (dziś Muzeum Narodowe), inna znajdowała się w podwórzu popularnej kawiarni Grandki i w samej Grand Cafe.

Rozalia Nogaj zmarła w 1965 roku, a jej grób znajduje się na cmentarzu parafialnym przy ul. Bluszczowej.

Żadna z Nogajówien nie chwyciła za broń, nie walczyła na polu bitwy, nie strzelała do wroga, ale bez ich samozaparcia, odwagi i zdecydowania działania mężczyzn byłyby znacznie utrudnione, czasami nawet niemożliwe. Kreatywność matki i jej córek, wielofunkcyjność, niepoddawanie się w obliczu przeciwności losu zasługują na podziw. Aż dziwne, że ich nazwiska nie weszły na trwałe do upowszechnianej historii regionalnej, nie stały się podstawą legendy o bohaterskiej matce i jej córkach, z których każda miała inne „moce” (jedna świetnie gotowała, inna wspaniale szyła, kolejna była spostrzegawcza, następna precyzyjna… brzmi jak dobra baśń o bohaterach).

To tyle. Tylko trzy. Myślę, że na jeden raz starczy. Te trzy są wymowną reprezentacją poznanianek. Kto oglądał film 300, może pamięta dialog Leonidasa z Daxosem, który dostrzega tylko liczebność oddziału prowadzonego przez bohatera, a zapomina o morale spartiatów. Popełnia błąd. Kto nie docenia poznanianek, też go popełnia. Tego uczą przytoczone historie.

Bibliografia

  1. Ciepieńko-Zielińska Donata, Klaudyna z Działyńskich Potocka, Kraków 1973.

  2. Kucharska Alina, One w nim brały udział nadzwyczaj żywy. O udziale kobiet w powstaniu wielkopolskim, [w:] Kronika Miasta Poznania. 1918. Od rewolucji do powstania, Poznań 2018, s. 207-223.

  3. Męczyńska Katarzyna, Zofia Sokolnicka – „dusza tajnego nauczania”, emisariuszka, posłanka, Zochna, [w:] Kronika Miasta Poznania. 1918. Od rewolucji do powstania, Poznań 2018, s. 143-154.

  4. Wielkopolanie XIX wieku. Poznań 1966.

  5. https://pw.ipn.gov.pl/pwi/historia/oddzialy-powstancze/8569,Udzial-kobiet-w-Powstaniu-Wielkopolskim.html?poz=2

  6. https://pw.ipn.gov.pl/pwi/form/r72182021,NOGAJ-Stanislaw.html

  7. https://tytus.edu.pl/2020/01/13/powstanie-wielkopolskie-nie-tylko-od-kuchni-rodzinny-przepis-na-udany-zryw/

    * Tego określenia użył kiedyś starszy mężczyzna, mówiąc o kobietach cechujących się czułością i troskliwością. Spotkanie było przypadkowe i jednorazowe, ale określenie utkwiło mi w pamięci.

Autor:

Aneta Cierechowicz

Skip to content