Spacery po poznańskich uliczkach: ul. Masztalarska

Leżąca niedaleko Starego Rynku i Placu Wielkopolskiego urokliwa uliczka zachęca do przespacerowania się nią przynajmniej na dwa sposoby: po pierwsze witającymi na krańcach postaciami: albo zadumanym, lekko smutnym młodzieńcem Klemensem od strony Starego Rynku, albo wzdychającymi katarzynkami od strony ul. Wronieckiej bądź swoim kształtem przeczącym przemyślanym zasadom architektonicznym ulic wokół rynku. Ulica Masztalarska nie biegnie bowiem pod kątem prostym, tylko tajemniczym półłukiem łączy ulicę Wroniecką ze skrzyżowaniem aż trzech innych: Rynkowej, Kramarskiej oraz 23 Lutego. Jej przebieg wyznacza linia murów miejskich, dlatego początkowo prowadzi nas w kierunku zachodnim, a potem ostro skręca na południe. Wydarzenia i ludzie z nią związani dzielili meandryczność jej kształtu. Miało przy niej miejsce wiele niezwykłych zdarzeń, a o niektórych dzisiaj informowałyby nagłówki wytłuszczonym drukiem: Pożar strawił ulicę – liczne ofiary! albo Mężczyźni w klasztorze żeńskim.

Uliczka swoją nazwę zawdzięcza placowi, na którym stał niegdyś konny tabor miejski. Do jednego z bardziej dramatycznych wydarzeń związanych z jego istnieniem należy, zapowiadany już pożar, który rozgorzał 28 września 1609 roku o trzeciej w nocy. Przyczyną było zaprószenie ognia płonącym łuczywem, z którym pijany woźnica Mazur wszedł do stajni. Skutki jego ulegania wątpliwym przyjemnościom były wielorakie: spłonęła stajnia, szopa z owsem, spichlerz miejski z zapasami owsa oraz 13 koni miejskich. Na szczęście kierunek wiatru i szybka reakcja ludzi zapobiegły rozprzestrzenieniu się ognia.

Widok na uliczkę Masztalarską

Uliczkę długo nazywano Zaułkiem Katarzynek i od źródeł tej nazwy rozpoczniemy naszą opowieść. Na skrzyżowaniu z ulicą Wroniecką znajduje się Kościół Najświętszej Marii Panny Wspomożycielki Wiernych (nazwę nadali w XX wieku salezjanie) ufundowany w 1282 roku. W XIII wieku przybyły do Poznania  dominikanki (zakon utworzono w 1016 roku w okolicach Carcassonne) – życzliwości księcia Przemysła II zawdzięczały wybudowanie kościoła i klasztoru. Siostry osiedliły się przy istniejącym już wcześniej kościele św. Pawła i św. Jana Ewangelisty. Początkowo klasztor lokowano w okolicy dzisiejszego placu Kolegiackiego, ale ostatecznie wzniesiono go przy bramie Wronieckiej. Był to pierwszy u nas tak surowy zakon kontemplacyjny żeński. Kościół otrzymał nową patronkę św. Katarzynę ze Sieny, od jej imienia poznańskie dominikanki zaczęto nazywa

katarzynkami”. Patronka obdarowała je swoją niezłomnością, a była im potrzebna, bo historia wielokrotnie wciągnęła je w wir strasznych wydarzeń, co wynikało m.in. z położenia klasztoru (w pobliżu murów miejskich), a przekładało się na zagrożenia podczas ataków i oblężeń. W 1536 roku klasztor uległ zniszczeniu podczas pożaru. Najsilniejszych obrażeń doznał podczas wojen szwedzkich, a szczególnie za czasów Augusta II Mocnego podczas III wojny północnej. Poznań znalazł się wtedy w szwedzkich rękach. 8 października 1704 roku rozpoczęto oblężenie miasta, które trwało cztery tygodnie. Wewnątrz miasta zamknęło się 6 tysięcy Szwedów, oblegały ich wojska polsko-saskie Augusta II Mocnego w liczbie 34 tysięcy żołnierzy. Mury ostrzeliwano z armat kulami o wadze od 14 do 27 funtów (od ok. 7 do ok. 14 kg). Efektem było zrównanie z ziemią murów w okolicach Bramy Wronieckiej. Powstał wówczas wyłom szeroki na 40 kroków (ok. 32 m), który Szwedzi poszerzyli do 80 kroków (ok. 64 m) i ustawili w nim armaty. Miasto zostało obronione i pozostało w rękach Szwedów do 1710 roku, a po jego odzyskaniu w 1711 Sasi rozpoczęli naprawę murów. Kolejne nieszczęścia dotknęły katarzynki za czasów napoleońskich, gdy najpierw stacjonowały w klasztorze wojska francuskie, a  potem rosyjskie. W 1822 roku nastąpiła kasata zakonu, a budynki zamieniono na magazyny wojskowe.

Kościół „katarzynek”

100 lat później nastały lepsze czasy – w 1925 roku zespół budynków przekazano salezjanom, spośród których wywodziła się piątka poznańskich błogosławionych oratorian-męczenników: Edward Klinik, Franciszek Kęsy, Czesław Jóźwiak, Jarogniew Wojciechowski, Edward Kaźmierski – beatyfikował ich 13 czerwca 1999 roku Jan Paweł II.  

Do remontu kompleksu klasztornego przystąpiono w 1926 roku. Ówczesny budowniczy Maksymilian Garstecki pozbawił go niestety wieżyczki dzwonnicy i urokliwego łukowatego przejścia łączącego kościół z domem po przeciwnej stronie ulicy. Mieszkał w nim niegdyś kapelan katarzynek, wędrując do niego, siostrzyczki mogły zastanowić się nad swoimi grzechami i pewnie nie raz westchnąć nad kondycją swoją oraz innych i dlatego przejście to nazywano „Mostem Westchnień”.  Ostatni raz podziwiać je można było podczas Wielkiej Wystawy Wschodnioniemieckiej w 1911 roku na ekspozycji Alte Posen, gdzie zrekonstruowano tę malowniczą część uliczki.

W 1933 roku dokonano też niezwykłego odkrycia: podczas robót kanalizacyjnych pod ulicą znaleziono sklepienie krypty grobowej, a w niej groby i szkielety sióstr z okresu przedrozbiorowego.

Siostrzyczki w białych habitach okryte czarną peleryną o duchowości swojej patronki św. Katarzyny ze Sieny przemykające „Mostem Westchnień” przywołane oczyma wyobraźni nadają temu miejscu niezwykłej atmosfery. Święta Katarzyna odczuła powołanie już w wieku 7 lat, w wieku 16 lat wstąpiła do zakonu, a rok później złożyła przyrzeczenia tercjarskie (świeckie). Zakon dominikanek oddaje się modlitwie i kontemplacji, a służba Bogu ma służyć dobru ludzi. Wspominam o tym pod wpływem nazwy przejścia. Siostry mogły wzdychać z wielu powodów, choćby pochylając się nad swoimi małymi grzechami, ja jednak myślę, że wzdychały nad ludzką dolą, której chciały przynieść ulgę, i może powtarzały wtedy słowa modlitwy św. Katarzyny:

O Maryjo, widzę, że Słowo, które dałaś, jest w Tobie, 
nie będąc odłączone od Ojca…
W tym wszystkim ukazuje się godność człowieka, 
dla którego Bóg uczynił tak wiele i tak wielkie rzeczy…

Dumnie brzmi przekonanie o „godności człowieka”, gdy z pokorą pochylimy się nad naszą słabością i skłonnością do błądzenia.

Pod numerem 3, za kościołem po prawej stronie, znajduje się budynek straży miejskiej, za nim jest skwer im. Romana Wilhelmiego, a naprzeciwko pod numerem 8A Estrada Poznańska i Scena na Piętrze. Siedzibą Estrady jest pochodzący z 1912 roku budynek Cechu Rzeźników, w 1976 roku został odkupiony od Cechu Rzemiosł Różnych i przeznaczony na salę teatralną z widownią mieszczącą 200 oglądających oraz galerią dla ok. 100 osób.  Inauguracja miała miejsce 27 marca 1979 roku, a działalność rozpoczęto wystawieniem dramatu pt. „Śnieg” Stanisława Przybyszewskiego, niezwykłego twórcy doby Młodej Polski, charakteryzującego się trudnym, niepokornym charakterem i niezwykłą kreatywnością artystyczną, co można było uznać za dobrą wróżbę dla przyszłych inicjatyw instytucji (zagrali we wspomnianej sztuce tacy wspaniali aktorzy, jak: Grażyna Barszczewska, Barbara Wrzesińska czy Leszek Teleszyński i Ryszard Barycz). Wróżba zadziałała, bo na deskach Sceny na Piętrze grali także: Anna Dymna, Gustaw Holoubek, Maja Komorowska, Andrzej Kopiczyński, Anna Seniuk i wielu innych, wśród których był także nasz rodak Roman Wilhelmi.

Poświęcono mu, jak wspominałam wcześniej, skwer po drugiej stronie ulicy (istnieje od 2011 roku). Roman Wilhelmi urodził się w Poznaniu w 1936 roku, a zmarł w Warszawie w 1991 roku. Był niezwykłym aktorem, twórcą rewelacyjnych kreacji: Nikodema Dyzmy w serialu „Kariera Nikodema Dyzmy” w 1979 roku (niezapomniane jest sugestywne „No!” wypowiadane przez graną przez niego postać, zapadające w pamięć i dowodzące talentu aktora, który za pomocą tej jednej sylaby potrafił wyrazić charakter swojego bohatera), Stanisława Anioła w serialu „Alternatywy 4” w 1983 roku czy Pawła w „Zapachu psiej sierści” wg powieści Wojciecha Żukrowskiego albo Mikołaja Żwirskiego z serialu „Zaklęty dwór” wg powieści Walerego Łozińskiego. Ról można by wymieniać wiele, ja wybrałam te, które mnie wprowadzały w filmową edukację. W uroczystości nadania skwerowi imienia sławnego poznaniaka brał udział jego brat Adam, ze wzruszeniem komentując, że Romuś ma swój kawałek Poznania.

pomnik Romana Wilhelmiego

3 listopada 2012 odsłonięto na skwerze pomnik aktora w formie popiersia projektu Romana Kosmali. Na postumencie znajduje się inskrypcja: ROMAN WILHELMI, 1936 1991, WYBITNY AKTOR, OBYWATEL MIASTA POZNANIA. W uroczystościach wziął udział m.in. Olgierd Łukasiewicz, prezes Związku Artystów Scen Polskich. Ważne jest, że popiersie ufundowano w znacznej części ze składek wielbicieli talentu Wilhelmiego. Twarz aktora zwrócona jest w stronę Sceny na Pietrze, gdzie wystąpił po raz ostatni. Od 2008 roku odbywają się w listopadzie Dni Romana Wilhelmiego. W roku 2016 w ramach obchodów związanych z 80 rocznicą urodzin aktora i 25 rocznicą śmierci odbyła się parada zabytkowych samochodów z czasów Nikodema Dyzmy, a na skwerze zapraszano do kosztowania grochówki równie pysznej, jak w serialu „Czterej pancerni i pies”.

Prawie pół wieku temu dodatkową artystyczną atrakcją tej okolicy były występy kabaretu TEY, jednego z najbardziej znanych w latach 70. i 80. Jego założycielami byli Zenon Laskowik, Krzysztof Jaślar i Aleksander Gołębiowski. Z czasem dołączyli Bohdan Smoleń, Rudi Schuberth i Janusz Rewiński. Pierwszy występ odbył się właśnie przy ulicy Masztalarskiej i to określonego dnia, czyli 17 września (data agresji ZSRR na Polskę w 1939 roku) 1971, co od razu określiło tematykę skeczy kabaretu. Grupa po raz ostatni wystąpiła w 1988 roku.  

Po sąsiedzku też pod nr 8 (w oficynie) w latach międzywojennych mieściła się restauracja Jarockiego, odbywały się w niej zebrania organizacji robotniczych. 16 marca 1932 na jednym z takich zebrań przemawiał m.in. Stanisław Dubois, działacz Polskiej Partii Socjalistycznej. Był między innymi uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku, posłem na sejm w latach 1928 1933, za antysanacyjne poglądy uwięziony i skazany na trzy lata więzienia, walczył w wojnie obronnej 1939 roku. Trafił do obozu w Auschwitz-Birkenau i uczestniczył w obozowej konspiracji rotmistrza Witolda Pileckiego. Rozstrzelano go w 1942 roku.

Oddział Dywersyjny kpt. Tadeusza Puszczyńskiego ps. Wawelberg w III powstaniu śląskim. Stanisław Dubois
w drugim rzędzie czwarty od lewej

W kamienicy pod numerem 8A odbyło się 31 października 1926 zebranie założycielskie Polskiego Związku Hokeja na Trawie, o czym przypomina tablica umieszczona tu w 2006 roku.

Kilka kroków dalej w stronę Starego Rynku możemy zobaczyć jeszcze jednego artystycznego ducha. W 2015 roku na skrzyżowaniu trzech ulic: 23 Lutego, Masztalarskiej i Rynkowej odsłonięto pomnik poświęcony poecie Klemensowi Janickiemu i innym „Zapomnianym poetom”, jak głosi napis na cokole. Jego projektantami byli Joanna Buczak oraz Dariusz Wieczerzak. Postument pojawił się z inicjatywy Towarzystwa Opieki nad Zabytkami oraz „UWI Inwestycje S.A.”(Unia Wspólnego Inwestowania).

pomnik Klemensa Janickiego

Historia Klemensa Janickiego to opowieść o zdolnym chłopcu z gminu, który dzięki talentowi i wytrwałości osiąga szczyty. Początkowo uczęszczał do szkół gnieźnieńskich i poznańskich. Naukę kontynuował w Akademii Lubrańskiego w Poznaniu, zwrócił na siebie uwagę mecenasów kultury, którzy otoczyli go opieką; najpierw Jan Dantyszek, potem biskup Stanisław Hozjusz, a także arcybiskup Andrzej Krzycki (nazwiska znanych i szanowanych humanistów doby renesansu). W 1536 został sekretarzem tego ostatniego. 22 lipca 1540 otrzymał dyplom doktora filozofii Uniwersytetu Padewskiego, a od papieża Pawła III – laur poetycki jako poeta laureatus. Pobyt we Włoszech i poznawanie przez niego kultury antycznej skróciła niestety młodemu poecie puchlina wodna. Po powrocie został proboszczem w Gołaczewach. Pisał po łacinie, a jego liryki tłumaczyli m.in. Jacek Kowalski i Zygmunt Kubiak. W jednym z wierszy z dużą dozą dystansu tak opisywał samego siebie:

ELEGIA VII
O SOBIE SAMYM DO POTOMNOŚCI

[…] Byłem chorowity, 
Najmniejsze trudy mnie wyczerpywały. 
Dość urodziwy byłem i wesoły 
(Choć w oczach mogłeś odczytać nieśmiałość),
Wymowny, miałem głos wyraźny, cerę 
Białą, postawę kształtną i wysoką. 
Drażliwy, skory do gniewu, niekiedy 
Przez wiele dni się złościłem, a nigdy 
Nie ukrywałem wrogości, lecz także 
Nigdy sam do niej nie dałem powodu. 
W przyjaźni byłem wybredny i stały…

Opis ten pasuje do postaci zadumanego na cokole młodzieńca, który przysiadł na kufrze z piórem i arkuszem w ręce i wygląda, jakby się zastanawiał, co przekazać przyglądającym mu się turystom, aby zatrzymali się na dłużej i nacieszyli ulotną chwilą.

Pozostał jeszcze jeden godzien wspomnienia fragment ulicy, choć by mu się przyjrzeć musimy cofnąć się pod numer 3.

Budynek straży pożarnej

Przy północnej części szlaku stoi budynek straży pożarnej z 1887 roku. Został zbudowany z czerwonej cegły na osi średniowiecznych murów. Kompleksowy remont odbył się w latach 2001 2003 i dziś możemy podziwiać jego piękną i czystą fasadę, którą wzbogaca metalowy szyld w starym stylu przedstawiający wóz strażacki ciągnięty przez dwa pędzące konie.

Straż pożarna – szyld

Budynek należy do nielicznych tak estetycznych na tej uliczce. Zdecydowanie przydałby się remont kościoła, który pozbawiony urokliwego mostu westchnień smuci oko zniszczonymi upływem lat i atmosferycznymi warunkami murami. A warto o niego dbać i pamiętać o katarzynkach, bo w Polsce są jeszcze tylko trzy ich klasztory: w Krakowie, koło Częstochowy i w Radonie pod Warszawą.

Bibliografia:

 

Zygmunt Boras, Lech Trzeciakowski: W dawnym Poznaniu. Poznań 1969.

Henryk Kot: Poznań w grafice z tekstami Grzegorza Sporakowskiego. Poznań 2003.

Ignacy Lewandowski: Klemens Janicki. Polski Owidiusz nad Wisłą zrodzony, [w:] Kronika Miasta Poznania. Literackie przystanki. Poznań 2006, s. 18-32.

Józef Łukaszewicz: Kronika czasów „Potopu”, [w:] Kronika Miasta Poznania. Mury miejskie. Poznań 1996, s. 22-26.

Roman Wilhelmi ma swój skwer w Poznaniu, 

http://www.tvp.pl/retro/aktualnosci/roman-wilhelmi-ma-swoj-skwer-w-poznaniu/4645169 [dostęp 10.12.2016].

SPIS ILUSTRACJI

Widok na uliczkę Masztalarską od ul. Wronieckiej.

Kościół Najświętszej Marii Panny Wspomożycielki Wiernych – “katarzynek”.

Popiersie Romana Wilhelmiego.

Ilustracja – Oddział Dywersyjny kpt. Tadeusza Puszczyńskiego.

Pomnik Klemensa Janickiego.

Budynek straży pożarnej.

Szyld straży pożarnej.

Autor zdjęć: Katarzyna Pietrzak

Ilustracja 4:

https://d-pt.ppstatic.pl/k/r/1/32/af/5728f2aaf38b9_p.jpg?1462343809

Autor:

Aneta Cierechowicz

Skip to content