Zdjęcie Mariana Przybyła w mundurze 1. pułku strzelców wielkopolskich.
Wykonane najprawdopodobniej w 1919 roku.
Źr. Muzeum Powstańców Wielkopolskich w Lusowie

Współcześni Wielkopolanie mogą i powinni być dumni ze swych przodków, którzy sto lat temu przyczynili się do polskiego zwycięstwa w wojnie z bolszewikami. Wyjątkowości temu wysiłkowi – zarówno ogólnonarodowemu, jak i regionalnemu – dodaje tło historyczne, w którym miał on miejsce. Należy uświadomić sobie, że Polska, broniąca się przed najazdem ze wschodu, nie była typowym państwem gotowym do wojny. W trakcie walk sprzed zaledwie kilku lat setki tysięcy Polaków straciło życie lub zostało kalekami. Ziemie były spustoszone działaniami I wojny światowej oraz rabunkową gospodarką. Odrodzona Polska nie miała przemysłu, rolnictwo było zadeptane przez milionowe wojska zaborców, brakowało administracji, armia tworzyła się z resztek pozostałych po niedawnych okupantach polskich ziem. Wielkopolska nim dołączyła do tej wielkiej i ciężkiej pracy, musiała najpierw wywalczyć sobie prawo do stanowienia o własnym losie. Wtedy do walki po raz kolejny stanęły dziesiątki tysięcy ludzi, którzy ledwo co wrócili z frontów Wielkiej Wojny. Tym razem jednak walczyli o swoją ziemię i swoje rodziny.

Powstanie wielkopolskie okazało się sukcesem. W trakcie jego trwania rozpoczęto formowanie regularnej armii, jej liczebność szybko sięgnęła 60, a następnie około 100 tysięcy żołnierzy, z których znaczną część stanowili weterani z lat 1914-1918. Zbrojeniom oraz powiększaniu stanu liczebnego wojsk formowanych w Wielkopolsce sprzyjało doświadczenie, które mieszkańcy tych terenów zebrali podczas dekad życia jako pruscy poddani. Iście niemiecka wojskowa dyscyplin, dobre wyszkolenie w połączeniu z przyrodzonym życiowym zmysłem i praktycznością Wielkopolan, tworzyła mieszankę umożliwiającą szybki rozwój tego wszystkiego, czego brakowało na świeżo oswobodzonych terenach. Wysiłek ten był konieczny – za zachodnią granicą wciąż czyhał sąsiad, któremu mimo podpisanych traktatów i układów nie zawierzano, a tymczasem z innych zakątków Polski dochodziły wezwania pomocy. Granica nowo tworzącego się państwa od samego początku, na niemal całej długości stała w ogniu.

Marian Przybył, zdjęcie wykonane w atelier A. Sikorskiego przed 1916 rokiem.
Źr. Muzeum Powstańców Wielkopolskich w Lusowie

W skład Kompanii Skautowej, która była zalążkiem pułku, weszła również 2. Drużyna Skautowa im. Kazimierza Wielkiego. W jej szeregach jeszcze przed I wojną światową działała i szkoliła się młodzież z takich podpoznańskich dzielnic jak Chwaliszewo, Główna, Zawady oraz Śródka. Jednym ze skautów tej drużyny był Marian Przybył, urodzony 12 lutego 1902 roku w Poznaniu. Jego rodzicami byli Franciszek Przybył oraz Stanisława, z domu Raczkowska. Jego rodzina zamieszkiwała w kamienicy przy Rynku Śródeckim 7/8. Informacji na temat dzieciństwa i młodości Mariana zachowało się bardzo niewiele. Wspomniany rodzinny dom niestety już nie istnieje, a poza działalnością skautową brak innych śladów. Zachowała się tylko jedna fotografia, przedstawiająca Mariana w dzieciństwie. Z pewnością wykonana została przed I wojną światową lub w jej trakcie, w atelier fotograficznym Alojzego Sikorskiego, mieszczącym się w lokalu przy ulicy Hedwigstrasse 28 (dzisiejsza ulica Kraszewskiego). Warto zwrócić uwagę w jak młodym wieku nasz bohater wyruszył do walki o niepodległość. W chwili, gdy jego drużyna weszła w skład powstańczej kompanii, miał niespełna 17 lat, zatem niewiele więcej niż na wspomnianym zdjęciu.

Marian Przybył został ze swoją kompanią włączony w szeregi formującego się 1. pułku strzelców wielkopolskich i wraz z nim trafił do obozu w Biedrusku, gdzie z innymi żołnierzami przeszedł szkolenie podstawowe w zakresie musztry, strzelania oraz taktyki. Z pewnością dla poznańskich skautów była to jedynie solidna powtórka. Warto podkreślić, że ta młodzież od lat już wprawiała się w takich czynnościach, ćwicząc konspiracyjnie pod okiem instruktorów, wynoszących swoje umiejętności wprost z niemieckich koszar, w których odbywali zasadniczą służbę wojskową (w tamtym czasie była ona przykrym obowiązkiem każdego Polaka, będącego pruskim poddanym). Z Warthelager młody żołnierz przesłał do domu pierwsze pocztówki.

Ta skromna korespondencja, którą Przybył prowadził ze swymi bliskimi, jest niezwykle cenna. Znanych jest sześć pocztówek przesyłanych przez naszego bohatera do domu rodzinnego. Z wyjątkiem jednej, wszystkie pozostałe znajdują się w zbiorach Muzeum Powstańców Wielkopolskich w Lusowie. Treść kolejnej możemy poznać dzięki temu, że opublikowano ją na portalu CYRYL. Prócz niezaprzeczalnej wartości historycznej, pocztówki te, pochodzące z okresu od 31 stycznia 1919 roku do 7 sierpnia 1920 roku mają ogromną wartość sentymentalną. Dzięki ich treści, niezwykle prostej i oszczędnej, można jednak nieco przybliżyć stan ducha naszego bohatera, który przez długie miesiące przebywał na froncie, często bez wieści z domu. Czytanie tej korespondencji jest niczym spojrzenie przez zwierciadło w tamten czas i życie młodego żołnierza. Można dowiedzieć się, co było najbardziej potrzebne w kamaszach, jakie były braki oraz jakimi prawami rządziła się żołnierska rutyna.

Pierwsza kartka jest datowana na 31 stycznia 1919. Marian informuje w niej rodziców o przeniesieniu oddziału do Biedruska i o problemach urlopowych – nie był pewien czy otrzyma przepustkę na niedzielę, aby udać się do domu. Warto zaznaczyć, że żołnierze, dopóki przebywali w niewielkiej odległości od Poznania, mogli korzystać z faktu bliskości rodziny, mającej z pewnością pozytywny wpływ na ich zaopatrzenie. Świadczy o tym treść kolejnej pocztówkiz 19 lutego, w której Marian dziękuje za otrzymaną paczkę, zapowiadając, że w najbliższą niedzielę prawdopodobnie zawita do domu – prosi przy tym o przygotowanie pary „szkarpetek”. Dzięki takim ciekawym wtrąceniom w tekstach można się bliżej zapoznać nie tylko z żołnierskim życiem, ale również z osobliwościami języka polskiego na naszych terenach z tamtych lat. Co więcej, pod każdym liścikiem autor podpisuje się znaną w wielkopolskim regionie odmienioną wersją swego imienia – „Marych” – która jednak współcześnie kojarzy się już dość mocno jako gwarowa ciekawostka, a nie forma codziennego użytku. Obie kartki z Biedruska prezentują na awersie widoki na różne fragmenty tego obozu ćwiczebnego, które same w sobie również stanowią historyczną ciekawostkę.

W połowie marca 1919 roku wraz z całym pułkiem strzelec Marian Przybył wyruszył pod Lwów. Na froncie grupa wielkopolska, którą dowodził generał Konarzewski, była zaangażowana w walki z Ukraińcami. Przez kilka tygodni jej oddziały broniły Lwowa przed kolejnymi atakami. Właśnie z linii frontu do domu rodzinnego Marian wysyła kolejne dwie pocztówki. Tym razem na awersach nie widnieją czarno-białe zabudowania Warthelager, ale mieniące się kolorami postaci mieszkańców Małopolski Wschodniej w barwnych strojach ludowych. Jak głoszą podpisy, prezentują one różne typy lokalnej polskiej kultury i tradycji. Pierwsza kartka datowana na 11 kwietnia 1919 roku zawiera życzenia z okazji Świąt Wielkanocnych: „Winszuję wszystkim »Zdrowego i Wesołego Alleluja«. Dzieląc się myślą jajkiem Wielkanocnym pozdrawiam Was mile i serdecznie”. Żołnierz wyraża również zaniepokojenie, że do tego czasu nie otrzymał od rodziny żadnych odpowiedzi. Jednak już w kolejnej wiadomości do bliskich, datowanej na 1 maja ton jest już spokojniejszy – treść tej pocztówki warto przytoczyć, gdyż obfituje w ciekawy język i daje orientację w sytuacji nadawcy:

„Kochani rodzice!
Donoszę wam isz jestem Bogu
dzięki zdrów, czego wam wszyst-
kim z całego serca życzę. Paczkę
przez Stawickiego odebrałem za
którą dziękuje ucieszyłem się
bardzo nad kartą. Dziękuję Stefy za
nią. Nikogo z znajomych nie wid-
ziałem. Ty 2 paczki jusz dawno
odebrałem. Listy później napisze,
bo teraz jestem w pozycjach.
Pozdrawia wszystkich Marych.”

Skąpość informacji przekazywanych przez Mariana do domu wynikała po części z braku czasu, nieodpowiednich warunków do pisania, a dodatkowo zapewne również ze względu na to, że nie wszystkie informacje, zwłaszcza istotne wojskowo, można było zawrzeć w kartce wysyłanej pocztą. Należy zaznaczyć, że niestety na małych kartkach żołnierz z pewnością nie mógłby zmieścić wszystkiego, co chciałby przekazać bliskim w odległym Poznaniu. Warto się przy tym zastanowić, jak wielki jest kontrast pomiędzy ówczesnymi środkami komunikacji a współczesnymi – nasze telefony komórkowe i możliwość połączenia z kimkolwiek na całym globie w kilka sekund, kontra jedna maleńka kartka wymieniana z bliskimi co kilka tygodni, o ile wszystko szło sprawnie i bez problemów.

W połowie marca 1919 roku wraz z całym pułkiem strzelec Marian Przybył wyruszył pod Lwów. Na froncie grupa wielkopolska, którą dowodził generał Konarzewski, była zaangażowana w walki z Ukraińcami. Przez kilka tygodni jej oddziały broniły Lwowa przed kolejnymi atakami. Właśnie z linii frontu do domu rodzinnego Marian wysyła kolejne dwie pocztówki. Tym razem na awersach nie widnieją czarno-białe zabudowania Warthelager, ale mieniące się kolorami postaci mieszkańców Małopolski Wschodniej w barwnych strojach ludowych. Jak głoszą podpisy, prezentują one różne typy lokalnej polskiej kultury i tradycji. Pierwsza kartka datowana na 11 kwietnia 1919 roku zawiera życzenia z okazji Świąt Wielkanocnych: „Winszuję wszystkim »Zdrowego i Wesołego Alleluja«. Dzieląc się myślą jajkiem Wielkanocnym pozdrawiam Was mile i serdecznie”. Żołnierz wyraża również zaniepokojenie, że do tego czasu nie otrzymał od rodziny żadnych odpowiedzi. Jednak już w kolejnej wiadomości do bliskich, datowanej na 1 maja ton jest już spokojniejszy – treść tej pocztówki warto przytoczyć, gdyż obfituje w ciekawy język i daje orientację w sytuacji nadawcy:

„Kochani rodzice!
Donoszę wam isz jestem Bogu
dzięki zdrów, czego wam wszyst-
kim z całego serca życzę. Paczkę
przez Stawickiego odebrałem za
którą dziękuje ucieszyłem się
bardzo nad kartą. Dziękuję Stefy za
nią. Nikogo z znajomych nie wid-
ziałem. Ty 2 paczki jusz dawno
odebrałem. Listy później napisze,
bo teraz jestem w pozycjach.
Pozdrawia wszystkich Marych.”

Skąpość informacji przekazywanych przez Mariana do domu wynikała po części z braku czasu, nieodpowiednich warunków do pisania, a dodatkowo zapewne również ze względu na to, że nie wszystkie informacje, zwłaszcza istotne wojskowo, można było zawrzeć w kartce wysyłanej pocztą. Należy zaznaczyć, że niestety na małych kartkach żołnierz z pewnością nie mógłby zmieścić wszystkiego, co chciałby przekazać bliskim w odległym Poznaniu. Warto się przy tym zastanowić, jak wielki jest kontrast pomiędzy ówczesnymi środkami komunikacji a współczesnymi – nasze telefony komórkowe i możliwość połączenia z kimkolwiek na całym globie w kilka sekund, kontra jedna maleńka kartka wymieniana z bliskimi co kilka tygodni, o ile wszystko szło sprawnie i bez problemów.

Na przełomie sierpnia i września dawny 1. pułk strzelców wielkopolskich toczył bardzo ciężkie walki w rejonie Brześcia i Żabinki. W trakcie nich, 2 września 1919 roku, 1. Kompania straciła dwóch żołnierzy: szeregowego Walentego Dwornikowskiego oraz szeregowego Mariana Przybyła.  Polegli we wsi Rudawiec – około 25 kilometrów na północ od Brześcia nad Bugiem. Nasz bohater niestety nie mógł już napisać uspokajającej pocztówki do rodziców z informacją „Wszystko u mnie dobrze”. Spełnił swój obowiązek, wywalczył wolność Ojczyzny, dla której uczył się i działał od najmłodszych lat jako skaut. W chwili bohaterskiej śmierci miał zaledwie 18 lat, ale był już doświadczonym żołnierzem. Jego ciało najprawdopodobniej spoczywa na terenie kwatery wojennej cmentarza w Brześciu – daleko od rodzinnych stron…

Legitymacja Krzyża Walecznych Mariana Przybyła. Źr. Muzeum Powstańców Wielkopolskich w Lusowie

Krzyż Walecznych nadany pośmiertnie Marianowi Przybyłowi. Źr. Muzeum Powstańców Wielkopolskich w Lusowie

Za swą odwagę i poświęcenie na polu walki, szeregowy Marian Przybył został pośmiertnie odznaczony jednym z wysokich odznaczeń wojskowych – Krzyżem Walecznych. Nadanie pochodzi z dnia 22 czerwca 1922 roku. Odznaczenie wraz z dokumentem potwierdzającym z pewnością trafiło do rodziny poległego. Dziś oba te przedmioty: krzyż z oryginalną wstążką oraz legitymacja nr 55886 znajdują się w zbiorach Muzeum Powstańców Wielkopolskich w Lusowie, wraz z pięcioma opisanymi powyżej pocztówkami oraz unikalnymi zdjęciami – jednym z okresu zaborów, a drugim już w mundurze Wojsk Wielkopolskich. Wszystkie te artefakty można podziwiać na ekspozycji, przybliżającej rzeczywistość tamtych dni oraz sylwetkę naszego bohatera.

Poza opisywanym zbiorem i ogólnymi informacjami po Marianie Przybyle i jego bliskich nie zachowało się praktycznie nic. Jak wspomniano na początku, ich dom rodzinny już nie istnieje, Śródka zmieniła się nie do poznania w ciągu wieku. Nie udało się odnaleźć potomków rodziny, z kolei przez ostatnie lata unikalny zbiór pamiątek przemieszczał się między kolekcjonerami historycznych artefaktów. Sam strzelec spoczywa, w nie wiadomo czy oznaczonym grobie bardzo daleko od rodzinnych stron. Jednak o bohaterstwie tego żołnierza oraz wielu innych przypomina w Poznaniu pomnik poświęcony wielkopolskim harcerzom, poległym w walce o niepodległość w latach 1918-1920. Monument stoi nad jeziorem maltańskim na tzw. polanie harcerskiej. Pierwotny obelisk został odsłonięty 16 maja 1937 roku, jednak już w roku 1940 został zniszczony przez niemieckich okupantów. Dwie tablice zawierające nazwiska 77 poległych udało się ukryć i w roku 1947 zostały zwrócone. Niestety jednak w 1949 roku zniknęły. Pomnik tuż po wojnie zastąpiono zwykłym brzozowym krzyżem, w 1978 roku zaś głazem z tablicą. W latach 90. podjęto inicjatywę odbudowy pomnika, która trwała aż do roku 2008, kiedy to 27 grudnia odsłonięto częściowo zrekonstruowany pomnik. Ostatecznie odbudowę ukończono w 2013 roku. Ponownie umieszczono na nim tablice zawierające nazwiska poległych bohaterów – wśród nich znajduje się również Marian Przybył. Polana, na której postawiono pomnik, była miejscem spotkań i działań poznańskich skautów w okresie zaborów. Na tej „zielonej harcówce” nasz bohater z pewnością spędził wiele czasu w skautowych latach. Warto pamięć o nim i setkach jemu podobnych młodych Wielkopolan, którzy oddali życie dla naszej przyszłości.

Pomnik poległych harcerzy. Źr. geocaching.com

Nekrolog żołnierzy 1. kompanii 1. psw (55. ppp) poległych w pierwszej połowie września 1920 roku. Wśród nich szer. Marian Przybył. Źr. Kurier Poznański, 29 IX 1920 roku

Autor:

Maciej Elantkowski

Skip to content