“Aprowizacja na wielkopolskim zapleczu Bitwy Warszawskiej” i “Mobilizacja 1920 roku na zachodnich Kresach” będą prologiem do przedstawienia 25 biogramów Wielkopolan, którzy brali udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Biogramy będą przedstawiane od 21 września do 20 października.

Kurier Poznański 1920.07.29 R.15 nr171, s.1

Początek roku 1920 był w Wielkopolsce okresem radości. Społeczeństwo, żyjące przez cały niemal 1919 rok w cichnącym jakby, ale powtarzającym się z całą jego zaskakującą głośnością trzaskiem wystrzałów karabinowych, hukiem salw armatnich i dudnieniem wybuchów pocisków moździerzowych, witało nowy rok zielonymi girlandami i dźwiękami orkiestr kroczących przed oddziałami wkraczającymi do przyznanych Polsce Traktatem Wersalskim miast. W Wielkopolsce 17 stycznia oddziały Wojsk Wielkopolskich wkroczyły do Międzychodu, 20 stycznia oddziały Frontu Wielkopolskiego entuzjastycznie witane przez Polaków wkroczyły do Bydgoszczy (wówczas także administracyjnie zaliczającą się do Wielkopolski jako miasto byłej regencji poznańskiej). Kolejne dni przynosiły radosne wiadomości o wkroczeniu Wojsk Polskich do Torunia, Chełmna, Grudziądza, Sępólna Krajeńskiego i dalej aż po brzegi Bałtyku.

Obywatele odetchnęli z ulgą. Powoli znoszono ograniczenia swobód obywatelskich, które w swojej uciążliwości pozostały egzekwowane już tylko w strefach przygranicznych. Wojenne echa, dochodzące do świadomości obywateli jedynie krótkimi notatkami znad wschodnich rubieży kraju publikowanymi w poznańskiej prasie, nie budziły niepokoju. Tematem rozmów, a zapewne i utyskiwań, były przede wszystkim problemy zaopatrzeniowe.

Cała Europa była wyniszczona wojną. Wielkopolska nie była tu wyjątkiem. Właściwie to była w nieco lepszym położeniu niż te części kraju, przez które wielokrotnie przetaczał się front. W Wielkopolsce dynamika przesuwania się linii frontu miała niewielką amplitudę. Zwycięscy powstańcy zajęli etnicznie polskie ziemie i nie oddali ani piędzi.

Mimo to znaczna część społeczeństwa dzielnicy codziennie balansowała na granicy głodu. Bieda, rosnąca przez lata I wojny, dawała się coraz bardziej we znaki coraz liczniejszym.

Mimo to Wielkopolanie podjęli nadzwyczajny wysiłek ekonomiczny.

Odezwa opublikowana w Orędowniku Międzychodzkim

Zawiązana w błyskawicznym tempie (już w maju 1919 r. liczyła ponad 70 tys. żołnierzy) niemal stutysięczna doborowa Armia Wielkopolska, sformowana została wysiłkiem i ofiarnością całego wielkopolskiego społeczeństwa. Liczyła 16 pułków strzelców, tworzących 4 dywizje, 4 pułki ułanów, 3 pułki artylerii polowej, 2 pułki artylerii ciężkiej, dywizjon artylerii konnej, 4 eskadry lotnicze i 4 bataliony saperów, 2 bataliony telegrafistów, wojska samochodowe, lazarety i kompanie sanitarne, lazarety koni, pocztę polową, zaplecze kwatermistrzowskie oraz wiele pomniejszych struktur towarzyszących. Całość tego przedsięwzięcia finansowana była wpływami podatkowymi z rodzącej się dopiero powojennej gospodarki byłej dzielnicy pruskiej, jak i z dobrowolnych datków złożonych przez zaangażowanych obywateli. Zubożałe społeczeństwo wykazało się zadziwiającą hojnością. Wyniszczone działaniami I wojny światowej, kolejnych miesięcy walk powstańczych miasteczka oraz wioski pogranicza ogołocone ciągłymi rekwizycjami, składkami, a czasem i grabieżami oddawały na potrzeby swojej armii wszystko, co miały ponad własną nędzną egzystencję.

Brakowało nie tylko zboża konsumpcyjnego, ale i ziarna siewnego zbóż oraz roślin oleistych.

Kurier Poznański 1920.07.29 R.15 nr171, s.4

Nikłe ilości ziemniaków nie starczały na obsadzenie niezbędnego areału. Zdekompletowane były stada bydła, szczególnie krów mlecznych. Brakowało nie tylko masła, ale i mleka dla dzieci. Pogłowie trzody chlewnej zostało drastycznie zmniejszone. Najbardziej jednak tragiczna była sytuacja w pogłowiu koni, które każda batalia zabierała z rodzimych stajni. Wojsko przymusowo zarekwirowało wszystkie zdatne do służby konie. Ci, co odetchnęli z ulgą, kiedy ich konie zostały uznane za niezdolne do służby wojskowej, często nie cieszyli się długo. Kolejne akcje poboru obniżały bowiem kryteria przydatności do wojska. Niewiele brakowało, żeby kluczowym okazało się kryterium posiadania przez konia czterech nóg. Sytuację komplikował brak wystarczająco efektywnej służby weterynaryjnej, która mogłaby przeciwstawić się szerzącym zarazom wśród inwentarza.

Wprowadzone przepisy stanu wojny nakazywały, np. zdanie bez odszkodowania na rzecz wojsk samochodowych wszystkich prywatnych samochodów ciężarowych, osobowych i motocykli. Zabronione było używanie rowerów bez odpowiedniego zezwolenia, a w godzinach wieczornych i nocnych obowiązywała godzina policyjna.

W kraju widoczne były pierwsze symptomy inflacji, której władza usiłuje przeciwdziałać skomplikowanym system regulacji cen. Wszelkie produkty spożywcze, podobnie jak odzież, były ściśle reglamentowane i poddane urzędowym ograniczeniom cen maksymalnych. W większych miastach wydawano kartki na chleb. W Poznaniu i Warszawie na kartki przez jakiś czas były nawet ziemniaki.

Kartka na ziemniaki

Mąka pszenna zarezerwowana była wyłącznie dla osób ciężko chorych, hospitalizowanych oraz rannych żołnierzy. Nad dystrybucją gotowych wyrobów przemysłowych do handlu czuwał Urząd Rozdzielczy, dbający o równe i uczciwe traktowanie handlowców. Chociaż w Wielkopolsce sytuacja była trudna, to jednak poznańczycy radzili sobie całkiem dobrze.

Niestety nie znalazłem wizerunków poznańskich kartek zaopatrzeniowych z 1920 roku, choć przecież wiemy, że istniały. Dla zobrazowania skali reglamentacji obowiązującej w całym kraju publikuję wizerunki kartek wydawanych w Warszawie.

Niemniej dramatycznie wyglądała sytuacja z surowcami energetycznymi. Poważne niedobory węgla były następstwem przejęcia przez stronę niemiecką większości kopalń na Śląsku, trudnościami transportowymi po zniszczonych torowiskach i licznie wysadzonych mostach.

Brakowało podstawowych lekarstw. Wiele osób zapadało na choroby będące następstwem głodu, niedogrzania mieszkań, ogólnego wycieńczenia organizmów, jak i przebytych doświadczeń życiowych.

Także pożyczki miały z góry określone maksymalny poziom oprocentowania. Nad przestrzeganiem tych regulacji czuwał Urząd do Walki z Lichwą i Spekulacją. Niedostatki w zaopatrzeniu były tak wielkie, że dystrybucja niektórych szczególnie ważnych artykułów spożywczych nadzorowana była przez specjalnie do tego celu powołane urzędy, jak na przykład Urząd Cukrowy. Ścisłej reglamentacji podlegały nie tylko artykuły spożywcze, ale także nafta i węgiel. Miejscowe gazownie redukowały produkcję ze względu na braki odpowiedniej jakości węgla. Nad racjonalną gospodarką węglem czuwał Urząd Węglowy byłej Dzielnicy Pruskiej. Dostawy gazu w Poznaniu i innych miastach były racjonowane, a czasami ustawały zupełnie. Podobnie było z dostawami prądu.

Kartka na wszystko

Odezwa opublikowana w Orędowniku Międzychodzkim

Mimo szybkiego ubożenia społeczeństwa prasa nawoływała do jeszcze większego wysiłku. Licznie publikowane w lokalnych gazetach odezwy, hasła oraz sprawozdania z zebrań obywateli miały dodatkowo pobudzać patriotyzm i ducha walki oraz mobilizować do składania hojnej deklaracji subskrypcji Pożyczki Odrodzenia.

Wielkopolanie biednieli i … oddawali, co mieli. Dla ojczyzny. Mimo trudnej sytuacji gazety codziennie publikowały długie listy ofiarodawców naturaliów i pieniędzy na potrzeby Polskiego Czerwonego Krzyża czy wojska.

Społeczeństwo było poddane tak wielu ograniczeniom i tak wielkiej presji, że trudno wręcz mówić o normalnym funkcjonowaniu. Co warte podkreślenia, wyroki sądów zapadające za działania lichwiarskie i spekulacyjne, były ogłaszane w lokalne prasie, nie przysparzając rodzinom obwinionych chwały, ani nie pomagając im w dalszym prowadzeniu interesów.

Sytuacja wewnętrzna była naprawdę dramatycznie napięta. Z braku fachowego personelu wiele funkcji urzędowych, zwłaszcza na niższych szczeblach i na prowincji, nadal pozostawało w rękach niemieckich, a tym z zasady nie ufano. Przerwane więzi gospodarcze z Prusami skutkowały tak rosnącymi niedoborami wielu artykułów, jak i postępującą drożyzną. Regulowanie sytuacji metodami administracyjnymi stawało się coraz mniej skuteczne. Sytuację pogarszał jeszcze dualizm zarządczy. Ogromne różnice w poziomie życia, prawie oraz świadomości obywateli nie dały się, co oczywiste, usunąć szybko. W Wielkopolsce nadal obowiązywały pruskie regulacje, a administrację sprawowało Ministerstwo Do Spraw Byłej Dzielnicy Pruskiej. Decyzje zapadające w Warszawie niekoniecznie natychmiast były realizowane w Poznaniu. Tak było z zapadłą centralnie decyzją o podniesieniu płac kolejarzy. Nie została ona automatycznie zrealizowana w Poznaniu. Wielkopolanie, zwłaszcza pracownicy najemni, mieli wielu powodów do niezadowolenia ze swojej sytuacji ekonomicznej.

Kumulujący się społeczny gniew w końcu wybuchł. Na ulice wyszli kolejarze. Doszło do rozruchów. 26 kwietnia 1920 roku policja otwarła ogień do demonstrujących kolejarzy zabijając 7 z nich i raniąc ponad 30, topiąc niezadowolenie we krwi.

Tablica upamiętniająca zamieszki z 20 IV 1920 na ścianie Zamku Krolewskiego w Poznaniu

W tym czasie w Komisariacie Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu służył Konstanty Chłapowski. Pełnił funkcję szefa sekcji Straży Ludowej – Policji i Żandarmerii. Jego podpis odnajdujemy także pod rozporządzeniami Głównego Urzędu Żywnościowego odpowiedzialnego za gospodarkę aprowizacyjną w prowincji. To on znalazł się w oku cyklonu, choć nie on wydał rozkaz o otwarciu ognia. W konsekwencji tych wydarzeń Chłapowski został powołany na dowódcę obozu warownego w Poznaniu. Nowo otrzymane zadanie przyszło mu realizować w bardzo trudnych warunkach. Powszechne niedostatki zaopatrzenia z jednej strony i znaczne rozprężenie dyscypliny z drugiej to mieszanka iście wybuchowa. Karność wśród wojsk załogujących w Poznaniu była w znacznym stopniu podkopana głównie z powodu trudnych do pokonania różnic kulturowych między oficerami pochodzącymi z zaboru rosyjskiego i austriackiego a żołnierzami wielkopolskimi. Jak donosiła wówczas prasa: dyscyplina się rozluźniła z powodu postawy wielu oficerów, którzy ani nie pojmowali psychologii żołnierza wielkopolskiego, ani nie umieli z powodu zachowania swego wzbudzać dla siebie szacunku.

Nam twierdzą będzie każdy próg, 1920, Kamil Mackiewicz (1886-1931)

Przeciętny dzień człowieka upływał na próbach zaspokajania podstawowych potrzeb życiowych. Tymczasem przed obywatelami stanęły kolejne wyzwania. Koniecznie trzeba było podjąć jeszcze jeden wysiłek. Na wschodzie nic jeszcze nie zostało wyjaśnione. Granica nie została wytyczona. Na Europę i stojąca na drodze do niej Polskę łakomym okiem patrzył Lenin.

Do Wielkopolski zaczęli coraz liczniej napływać uchodźcy ze wschodnich dzielnic kraju.

Obwieszczenie opublikowane w Orędowniku Międzychodzkim

Źródła:

Sierakowskie Zeszyty Historyczne, nr 19, 20

Orędownik Międzychodzki – rocznik 1920

Kurier Poznański – rocznik 1920

Dziennik Poznański – rocznik 1920

Skip to content