Średniowiecze położyło fundamenty pod istnienie współczesnych państw Europy, rozpoczynając kształtowanie się świadomości narodowej wielu istniejących nacji. Ważnym elementem tego procesu było i jest do dziś wyszukiwanie i promowanie jako wzorców wybitnych jednostek w historii danego państwa. Bardzo często byli to władcy czy bohaterowie wojenni, jednak w obrębie kultur chrześcijańskich równie ważnymi, a może nawet bardziej, gdyż w przeciwieństwie do zmarłych królów czy książąt uznawano, że mogą po śmierci ingerować w życie powołujących się na nich osób, byli tzw. święci (zdarzało się, że i niektórzy władcy uzyskiwali ten status). Całe kraje posiadają do dziś ogólnopaństwowych patronów. Jednym z najważniejszych dla Polski jest bezsprzecznie św. Wojciech, duchowny, misjonarz i męczennik, przyczyniający się do politycznego wzmocnienia Bolesława Chrobrego w jego drodze po koronę królewską. Pomógł także w uzyskiwaniu przez młode polskie państwo niezależności od agresywnych wpływów niemieckich, a także ugruntowaniu w nim chrześcijaństwa. Nierozerwalnie związany z metropolią gnieźnieńską, a co za tym idzie, w dużej mierze z Wielkopolską, chociaż za życie znany głównie jak biskup czeskiej Pragi. Co może jednak powiedzieć dziś zwykły obywatel na temat św. Wojciecha, jego poglądów i dokonań? Po bliższym przyjrzeniu się losom patrona można pokusić się o stwierdzenie, że jego “dorobek” prawdopodobnie nijak się ma do celów jakie sam sobie założył i do których dążył. Benedykt Zientara, uznany historyk, w swoich rozważaniach nt. Bolesława Chrobrego pozwolił sobie o św. Wojciechu stwierdzić: dla współczesnych okazał się pożyteczniejszy po śmierci, niż za życia 1. Niniejszy tekst jest próbą skrótowego przybliżenia osoby polskiego patrona, porównaniem historycznej jego postaci z sylwetką świętego, być może nawet pewna ich demitologizacja.
Św. Wojciech – współcześnie w codziennym życiu
Kult i znaczenie św. Wojciecha w wielu okresach ustępowały np. wobec bardziej związanemu z Małopolską św. Stanisławowi. Nie zaniknęły jednak m.in. ze względu na jego patronat zapisany w tzw. wezwaniach wielu budynków kościelnych. Kult ożywił się wyraźnie w czasach bardziej nam współczesnych, najpierw w wyniku obchodów 900-lecia męczeństwa świętego pod koniec XIX w. a potem po II wojnie światowej, wraz z obchodami 1000-lecia istnienia i chrztu Polski. Organizacja nowych struktur kościelnych na ziemiach odzyskanych doprowadziła do pomnożenia w ich obrębie ilości kościołów pod wezwaniem św. Wojciecha. Cały czas wyświęca się nowe ośrodki. Ogólny odsetek polskich parafii poświęconych temu świętemu nie przekracza 2%, biorąc jednak pod uwagę mnogość wezwań i patronów oraz ogromną liczbę katolickich świątyń w Polsce tylko pozornie jest to mało 2. Nie tylko kościoły noszą imię św. Wojciecha, nazwano na jego cześć np. poznańskie Wzgórze Świętego Wojciecha, a właściwie całą dzielnicę z ulicą o tej samej nazwie znajdującą się na północ od Starego Miasta. Także w Gdańsku istnieje dzielnica (kiedyś osobna osada) Święty Wojciech znajdująca się na południowych peryferiach miasta. W obecnym województwie lubuskim, niedaleko Międzyrzecza, leży wieś Święty Wojciech.
Nietrudno się domyślić, że są to miejsca, w których znajdują się, często zabytkowe, kościoły pod wezwaniem bohatera niniejszego tekstu, a także w jakiś sposób historycznie lub legendarnie z nim związane. W całym kraju odnotować można niezliczoną ulic nazwanych na cześć patrona. Zachowały się też np. witraże z jego wizerunkiem, jednak zabytkiem szczególnie wartym wzmianki są tzw. Drzwi Gnieźnieńskie, zabytek sztuki romańskiej odlany ze stopu miedzi i cyny prawdopodobnie w XIII wieku, przedstawiający na 18 obrazach życiorys św. Wojciecha. Znajdują się w archikatedrze gnieźnieńskiej, tej samej w której spoczywają jego relikwie 3. Bardzo nieprofesjonalnie i trochę zgryźliwie można stwierdzić, że czyni to patrona jednym z pierwszych polskich (super)bohaterów komiksowych, zważywszy na dydaktyczny (choć raczej w zamierzeniu mało rozrywkowy) charakter takich dzieł.
W średniowieczu obchodzono już od 1000 r. rocznicę męczeństwa patrona wypadającą na 23 kwietnia. Echem tego do dziś są imieniny Wojciecha obchodzone w tym samym dniu 4.
Źródła średniowieczne o św. Wojciechu
Wiedzę o życiu, czynach i cudach św. Wojciecha czerpiemy przede wszystkim z kronik średniowiecznych znanych autorów, np. Galla Anonima, Wincentego Kadłubka, Thietmara z Merserburga, wspominał o nim także Jan Długosz czy Kronika Wielkopolska. Stanowią oni źródła pośrednie, nawet Thietmar, żyjący w tych samych czasach co Wojciech. Postuluje się, wykorzystywanego przez niektórych wyżej wymienionych, istnienie “polskiego” źródła (Liber de passione martyris) powstałego niedługo po śmierci świętego, już na początku XI wieku. Niestety dzieło to nie zachowało się do naszych czasów. Szybko powstały jednak także, przez doniosłość śmierci biskupa-misjonarza, dzieła zagraniczne. Pierwszym był Żywot św. Wojciecha, zwany rzymskim, zredagowany, być może jeszcze przed 1003 rokiem, przez Jana Kanapariusza, opata awentyńskiego z Rzymu, znającego osobiście bohatera. Niedługo potem powstał Żywot II autorstwa Brunona z Kwerfurtu. Skupiały się na całej działalności Wojciecha, której męczeństwo było zwieńczeniem, wykazywały też jak, że do “doskonałości” doszedł on własną ciężką pracą. Krytycznie ważnymi dla popularyzacji i rozwoju kultu świętego były jednak utwory Pasja z Tegernsee (początek XI w., nazwa od miejscowości w której odnaleziono po latach rękopis) i Tempore illo, legenda z końca XII wieku5. Pierwszy z nich skupiał się przede wszystkim na działalności patrona w Polsce i Prusach, nie był przy tym utworem oryginalnym tylko wyciągiem przeznaczonym do odczytywania na corocznych (23 kwietnia) uroczystościach na cześć męczennika. Przez badaczy zajmujących się krytyką tekstu jest uznany za dość słaby merytorycznie, zwłaszcza pod kątem geograficznym, a nawet napisany niechlujnie 6. Drugi tekst, Tempore illo, stanowi biografię typową dla średniowiecznej hagiografii idealizując świętego pod każdym względem, zawierając przy tym zdarzenia i motywy na które nie natrafiamy we wcześniejszych utworach, oznacza to, że w jego obręb prawdopodobnie włączono więcej informacji i szczegółów zapamiętanych (i przekształconych na niekorzyść prawdy historycznej) w przekazach ustnych 7.
Św. Wojciech – pochodzenie, prawdziwe nazwisko i młodość
Chociaż, np. ze względu na obecność i wspominanie w liturgii kościelnej, a także legendarne, fantastyczne przekazy o nich, święci jawią się przeważnie jako odległe zwykłemu człowieczeństwu mistyczne postacie, pamiętać trzeba, że większość z nich była realnie istniejącymi osobami z krwi i kości. Oczywistym jest, że św. Wojciech nie urodził z takim tytułem, imię to jednak był tym nadanym mu przez rodziców. Przyszedł na świat ok. 956 roku jako jeden 7 synów z księcia Sławnika z rodu Sławnikowiców, słowiańskich książąt libickich władających obszarami nad górną Łabą. Ich domena od północy graniczyła ze Śląskiem, od południa zaś z terenami praskich Przemyślidów. Było to księstwo plemienne, posiadało stolicę Libice (prawdopodobne miejsce urodzenia Wojciecha) z mennicą a także kościołem Mariackim. Ród Sławnikowiców był spokrewniony z niemiecką dynastią Ludolfingów. Tradycyjnie nazywani są rodem czeskim, stąd, chociaż trochę anachronicznie, możemy określać Wojciecha Czechem. Sławnikowic jako nazwisko także wydaje się bardzo na miejscu, często występując w literaturze 8. Jego matką (a także jego braci poza Radzimem-Gaudentym, którego matka jest nieznana) była Strzeżysława, prawdopodobnie, choć nie udowodniono tego, pochodząca od wspomnianych Przemyślidów. Gdyby było to prawdą czyniłoby to Wojciecha krewnym samego Bolesława Chrobrego, którego matka pochodziła z tej dynastii 9. Relacje obu czeskich rodów książęcych dalekie były od życzliwych. Przemyślidzi darzyli Sławnikowiców nieskrępowaną nienawiścią traktując ich jako przeszkodę w uzyskaniu w regionie supremacji, jak również w rozszerzaniu swoich wpływów dalej, przede wszystkim na terytoria księstwa Mieszka I, w którego skład wchodziło chociażby Kraków, miasto pierwotnie czeskie, które Czesi bardzo chcieli odzyskać. Poprzez Libice chcieli sięgnąć po Śląsk. Księstwo libickie stale traciło niezależność względem swojego praskiego rywala 10.
Konflikt ten odbijał się na całym życiu Wojciecha, chociaż jako duchowny i misjonarz skupiony był przede wszystkim na sprawach misyjnych i duchowych nie wykazując szczególnego zainteresowania polityką. Początkowo jednak, na co wskazuje nadane mu, zdecydowanie związane z wojną imię był predestynowany przez rodziców do roli rycerza. Tempore illo podaje, że zmienili zdanie gdy niedługo po urodzeniu poważnie zachorował (prawdopodobnie po odstawieniu od mleka matki). Sławnik i Strzeżysława, uchodzący za pobożnych, zanieśli w desperacji umierającego syna do wspomnianego już libickiego kościoła i poświęcili go Matce Bożej, aby uczyniła go sługą Swojego Syna, gdyż mimo własnych planów woleli, żeby został duchownym niż miał umrzeć. Wojciech miał zostać praktycznie natychmiastowo uzdrowiony 11. Tempore illo przedstawia go potem jako niesamowicie utalentowane, doskonale grzeczne dziecko samo garnące się do nauki. Młody Sławnikowic, po ukończonym podstawowym szkoleniu w Libicach, z własnej inicjatywy miałby podjąć podróż aby kontynuować naukę w szkole katedralnej. Opinie z bardziej współczesnych komentarzy stwierdzają jednak, że oddano go do Magdeburga gdy miał 16 lat i chociaż wykazywał niezaprzeczalny talent i pojętność, był młodzieńcem niespokojnym, co doprowadzało np. do sytuacji w której chłostany, zgodnie ze zwyczajem, przez nauczyciela za krnąbrność wywrzaskiwał swój ból i gniew aż w trzech językach – po łacinie, słowiańsku, tudzież w dialekcie saskim 12. W Magdeburgu przyjął sakrament bierzmowania z rąk arcybiskupa Adalberta, który wzgardził imieniem Wojciech jako barbarzyńskim 13 po czym nadał mu własne. W literaturze zachodniej, np. niemieckiej czy angielskiej Wojciech znany jest jako Adalbert, przy czym należy zaznaczyć, że imiona te nie są swoimi odpowiednikami. W ciągu 9 lat książę otrzymał solidne wykształcenie, jak również łacińską ogładę, założyć można, że stał się przez to człowiekiem obytym, oczytanym i kulturalnym.
Kariera biskupa
Opuściwszy Magdeburg pożegnał się z umierającym ojcem po czym przybył do Pragi. Przyjął w 981 r. wyższe święcenia kapłańskie i rozpoczął karierę. Pasja z Tegernsee i Tempore illo oczywiście zgodnie twierdzą, że cały czas starał się żyć zacnie i pobożnie, z rzadka tylko używał przyjemności zmysłowych 14, początkowo jednak nie przejmował się zbytnio swoim statusem duchownego w większości spędzając czas na rozrywkach. Nie było to nic niezwykłego z racji jego książęcego pochodzenia. Wzorem dla Adalberta był zresztą ówczesny (i pierwszy w historii) biskup Pragi, Dytmar. Przełożony Wojciecha w styczniu 982 roku bardzo ciężko zachorował. Strach przed śmiercią spowodował, że zaczął publicznie pokutować za swój tryb życia i zaniedbania duszpasterskie, a jego rozpacz wynikająca z ogromu grzechów jakich się dopuścił była tak wielka, że twierdził, iż jest żywcem ciągnięty przez czartów do piekła. O swoich poddanych stwierdził, że niczego innego nie znają i nie czynią, jeno to co palec szatański zapisał w ich sercach. Adalbert był tak wstrząśnięty, że jeszcze w noc po śmierci Dytmara przywdział włosienicę i posypał głowę popiołem. Zaczął też obchodzić okoliczne kościoły i rozdawać majątek ubogim, momentalnie też spokorniał wyrzekając się rozrywek 15. Musiało to wywrzeć ogromne wrażenie na społeczeństwie gdyż jeszcze w 982 roku został, mimo zbyt młodego wieku względem wytycznych prawa kanonicznego, wybrany biskupem Pragi przez księcia czeskiego Bolesława II Pobożnego 16(z jakichś powodów wolał Sławnikowica na tej funkcji niż np. rodzonego brata Krzyżana). Według Tempore illo stało się tak jednogłośnie z woli władzy świeckiej, duchowieństwa a także prostego ludu, co, zwłaszcza co do tego ostatniego, nie wydaje się w żaden sposób wiarygodne. W roku następnym Adalbert otrzymał sakrę biskupią we włoskiej Weronie (wydarzeniu temu miałyby towarzyszyć uwolnienia opętanych), nie zamierzał jednak iść w ślady poprzednika i od razu po powrocie (podobno na wychudłej kobyle, a ostatnią część podróży boso) do Pragi rozpoczął szerzenie chrześcijaństwa w tak naprawdę jeszcze pogańskich Czechach. Przeciwstawiał się nadal panującej w regionie poligamii, walczył z rdzennym kultem bożków, rozwinął działalność charytatywną kościoła. Prowadził ascetyczny tryb życia, spędzał dużo czasu na studiowaniu Pisma Świętego. Przede wszystkim, co musiało mieć wydźwięk niemalże rewolucyjny i wyprzedzający epokę, zaczął zwalczać kwitnący handel niewolnikami (głównie słowiańskimi), którego Praga była największym europejskim ośrodkiem ściągając kupców niemieckich, frankijskich, słowiańskich, a nawet arabskich czy żydowskich 17. Według Tempore illo miało to nastąpić pod wpływem objawienia jakie otrzymał we śnie od samego Chrystusa mówiącego do niego: Ja za trzydzieści srebrników sprzedany zostałem Żydom i oto znowu mnie sprzedają, a ty śpisz spokojnie! Legenda wspomina też od razu, że inni czescy duchowni nie brali przykładu ze swojego biskupa popełniając dalej cudzołóstwa i świętokradztwa, zachęcając do złego także rody panujące 18.
Okres zakonny i powrót do Pragi
Wojciech, przez bezkompromisową postawę moralną, chociaż nie angażował się w rozgrywki polityczne, stał się dla czeskich elit niewygodny. Coraz aktywniejsi stawali się niezadowolony Krzyżan oraz jeden z synów księcia Bolesława, również Bolesław zwany Rudym, znany z okrucieństwa i bezwzględności. Przemyślidzi ci weszli z potężnym rodem Wrszowców w sojusz wymierzony przeciwko Sławnikowicom. Wojciech, przytłoczony brakiem rezultatów swojej ciężkiej pracy i bezsilnością postanowił uwolnić się od urzędu. Jako pretekst użył czegoś za co nikt nie mógłby mieć do niego pretensji – udał się w pielgrzymkę, przez Rzym, do Jerozolimy 19. Na Monte Cassino zatrzymał się u benedyktynów, którzy przekonali go, że tytułem do chwały jest nie to, że się było w Jerozolimie, lecz to, że się tam dobrze żyło, bo Jerozolimą po całym świecie jest Kościół święty 20. Postanowił skupić się więc nie na szukaniu fizycznych śladów Bożego działania, ale na wewnętrznym, duchowym rozwoju. Za radą papieża Jana XV wstąpił do klasztoru benedyktynów na Awentynie (tam po jego śmierci spisano jego pierwszy żywot) pozostając zakonnikiem przez ok. 3,5 roku i wykonując w tym czasie posługę przez wielu uznawanej za niegodną osoby o jego statusie społecznym 21. W roku 992 zmarł praski następca Adalberta, który przymuszony przez Rzym jak również rzekomo tęskniących za nim, obiecujących poprawę Czechów postanowił wrócić do Pragi.
Powrót okazał się bardzo złym pomysłem. Bolesław Rudy przejął praktycznie pełnię władzy po starzejącym się ojcu, razem z Wrszowcami szukając sposobności do ostatecznego rozprawienia się ze Sławnikowicami. Po dwóch latach po powrocie Adalbert próbował obronić przed śmiercią żonę jednego ze Wrszowców, ściganą przez męża, prawdopodobnie za zdradę a szukającą schronienia w kościele pw. św. Jerzego. Biskup zasłonił wrota do budynku własnym ciałem, napastnicy jednak wdarli się do środka bocznym wejściem, wywlekli kobietę na zewnątrz i publicznie kazali ją ściąć. Wojciech następnego dnia obłożył klątwą cały ród, doprowadzając ich do wściekłości. Postanowił uciec z Pragi i nigdy do niej nie wracać udając się z powrotem na Awentyn. Po drodze podjął się słabo udokumentowanych działań misyjnych na Węgrzech, stając się jednym z chrześcijańskich pionierów w tym kraju. Prawdopodobnie ochrzcił samego Stefana, późniejszego króla Węgier i świętego 22. Na przełomie 994 i 995 razem ze swoim bratem Radzimem znaleźli się w upragnionym klasztorze, jednak we wrześniu 995 r. doszły ich wieści, że cała ich rodzina, poza bratem Sobiesławem, który uciekł do Polski, została zdradziecko wymordowana w Libicach przez Wrszowców. Na Wojciecha ze strony jego przełożonych hierarchów kościelnych znów zaczęto wywierać naciski, żeby wrócił do Pragi, co niechybnie skończyłoby się jego śmiercią. Uprosił jednak papieża o możliwość udania się dokąd zechce z pracą misyjną, jeśli lud czeski nie zacznie respektować jego nauczania 23. Spotkawszy się przy okazji synodu w Rzymie z młodym cesarzem Ottonem III wszedł także w relacje z księciem Bolesławem Chrobrym. Za jego radą, gdy już miał wracać do Pragi, wysłał do miasta poselstwo z zapytaniem czy zgodzi się nawrócić ze swych błędów i przyjąć jarzmo świętego posłuszeństwa. Czesi odebrali to jako rzucenie wyzwania i mierząc biskupa swoją miarą, orzekli, że wraca po zemstę na zabójcach swojej rodziny. Nie chcieli go więc z powrotem (sam Bolesław II Pobożny odpisał na poselstwo) a Wojciech w końcu poczuł się wolny i jakiś czas później za namową Ottona III udał się do Polski 24.
Wyprawa misyjna do Prus
Popularnym a przy tym poważnym skrótem myślowym jest twierdzenie, że przed 966 r. Polska (o ile można już wtedy tak nazywać księstwo Piastów) była krajem jednoznacznie pogańskim, aby nagle w jednym momencie chrztu Mieszka I i jego otoczenia stać się państwem całkowicie chrześcijańskim. W rzeczywistości chrześcijaństwo docierało tu już wcześniej nie tylko w formie łacińskiej, ale i greckiej, niemniej nawet po “oficjalnej” konwersji, większość populacji na pewno nie określiłaby się chrześcijanami. Nie można jednak zaprzeczyć, że był to moment przełomu zmieniający młode państwo Polan w równorzędne państwo europejskie a nie tylko teren przeznaczony do agresywnej niemieckiej kolonizacji pod przykryciem szerzenia wiary. Wojciech przybył do Polski w lutym 997 r. na początku panowania Bolesława Chrobrego 25. Źródła w tym okresie przypisują, pod wpływem religijnych objawień, nowy koncept w życiu Adalbertusa, tzn. nie tylko chęć misji wśród pogan, ale także świadomość poniesienia śmierci męczeńskiej w jej trakcie. Na dworze Chrobrego spotkał swojego brata Sobiesława, cały czas jednak dążył do zorganizowania wyprawy misyjnej. Za sugestią jego gospodarza wybrano Prusy, tereny na północny wschód od polskich włości zamieszkane przez pogańskie plemiona bałtyckie. Nie znajdowały się jeszcze wtedy w niemieckiej strefie wpływów, co niwelowało nieunikniony konflikt interesów z Cesarstwem. Okazuje się, że w samej Polsce jej późniejszy patron spędził mało czasu, bo po ok 1,5 miesiąca gościny u Chrobrego wyruszył ze swoimi pomocnikami, bratem Radzimem i prezbiterem Boguszą najpierw na Pomorze w przydzielonej mu przez księcia obstawie 30 wojów 26. Podobno po drodze miał nawracać spotykaną miejscową ludność zwłaszcza trafiwszy do Gdańska. Następnie, w połowie kwietnia, Wojciech odprawił swoją obstawę i kontynuował wyprawę tylko z Radzimem i Boguszą płynąc w stronę Prus statkiem, który wysadził ich na jednej z pruskich wysp. Spotkał ich tam przykry incydent, gdyż napotkali grupę miejscowych z którymi nie mogli się, z braku znajomości języka, porozumieć. Gdy w desperacji Wojciech zaintonował psalm, został przez jednego z Prusów uderzony wiosłem w plecy. Miejscowi odpłynęli nie robiąc przybyszom innej krzywdy. Po paru godzinach gościnę misjonarzom zaproponował im jakiś inny mieszkaniec okolicy, a na drugi dzień pozwolono im przemówić na jakiegoś rodzaju lokalnym zgromadzeniu. Było to pogranicze, stąd obecność ewentualnego tłumacza nie mogła być dziwna. Źródła cytują przedstawienie się Wojciecha: Z pochodzenia jestem Słowianinem. Nazywam się Adalbert, z powołania zakonnik, niegdyś wyświęcony na biskupa, teraz z obowiązku jestem waszym apostołem. Przyczyną naszej podróży jest wasze zbawienie, abyście porzuciwszy głuche i nieme bałwany, uznali Stwórcę naszego, który jest prawdziwym Bogiem i poza którym nie ma innego boga, abyście wierząc w imię Jego, mieli życie i zasłużyli na zażywanie w nagrodę niebiańskich rozkoszy w wiecznych przybytkach 27. Misjonarze zostali odstawieni na najbliższy polski brzeg przez oburzonych miejscowych, którzy ostrzegli swoich gości, że za powrót grozi im śmierć.
Dalsze wydarzenia różnią się w zależności od źródeł. Pewnym jest, że wczesnym rankiem 23 kwietnia przybysze postanowili kontynuować wyprawę pieszo przebijając się przez lasy wgłąb pruskiego terytorium. Pasja z Tegernsee podaje, że w wigilię św. Jerzego dotarli w okolicę osady, czy miasta o nazwie Cholim. Niedaleko miała przepływać rzeka. Zanim jednak do niego weszli postanowili przenocować na polanie w jakimś okolicznym gaju, o którym Adalbert stwierdził, że jest bardzo piękny, postanowił też odprawić tam nabożeństwo a na drugi dzień wybrać się do miasta. Wojciech nie ukrywał swojej tożsamości i celu wizyty. Strażnicy nie chcieli go wpuścić, polecili mu udać się na pobliskie wzgórze i wzniesienie aby mieszkańcy mogli zobaczyć z kim mają do czynienia, gdyż wejście było w ciemnym wykopie i tam miałoby być to niemożliwe. Tłum miejscowych wyszedł z osady z ciekawością otaczając misjonarza i dopytując się kim jest i skąd. Jeden z nich, według tekstu Pasji. znał go wcześniej (nie wiadomo jednak skąd) i przekonał współplemieńców, że Wojciech jest potężnym czarnoksiężnikiem, który przybył by ich wygubić. Zaczęto kamieniować nie przestającego nauczać Adalberta, tłum jednak dość szybko się znudził. Nagle pojawił się oddział 8 uzbrojonych ludzi. Jeden z nich zamachnął się na nieprzerywającego modlitwy Wojciecha toporem, na miejscu odcinając mu głowę. Radzim i Bogusza uciekli, a napastnicy nabili głowę na wysoki pal. Zgromadzenie lokalnej ludności rozeszło się. Niedługo po tym jakiś podróżny zdjął głowę, strzeżoną przez orła niedopuszczającego aby jakiekolwiek zwierzę, się do niej dobrało, schował do torby po czym udał się w długą podróż do Gniezna, aby przekazać ją księciu polskiemu 28. Ciało miało zostać wrzucone do wody, spędzić w niej 6 dni, po czym samo popłynąć na brzeg gdzie zostało odnalezione. Z tekstu nie wynika w jaki sposób Wojciech był w stanie rozmawiać z miejscową ludnością. Odpowiedź na ten problem może dawać Tempore illo. Z tego przekazu wynika, że w czasie wyprawy Wojciech z towarzyszami zatrzymał się u pewnego Prusa znającego język polski, którego nawrócił i nauczył się od niego języka pruskiego. Musiał więc Adalbert w bardzo krótkim czasie uzyskać biegłość w nieznanej mu mowie. Męczeństwo miało dokonać się w piątek, pod wysokim drzewem, kiedy misjonarz postanowił odprawić mszę. Gdy dowiedziała się o tym miejscowa ludność, zebrała się by go zabić, uznając go za chrześcijańskiego czarownika, odprawiającego jakieś niebezpieczne dla nich rytuały. W tym przekazie również ucięto Wojciechowi głowę, jednak zawieszono ją na wspomnianym drzewie, a ciało porąbano na kawałki i rozrzucono po całej okolicy. Gospodarzowi misjonarza objawił się w nocy anioł rozkazawszy zebrać starannie wszystkie szczątki, co też ten uczynił. Okazało się, że brakuje jednego z palców. Poszukiwaniami zainteresowała się jego żona, najwidoczniej nie wiedząc o nawróceniu męża. Unikał on z początku wyjaśnień, jednak ostatecznie wyjawił prawdę za co został ukarany (niby przez Boga) wykrzywieniem ust w taki sposób, że nie mógł mówić, miał też trudności z jedzeniem i piciem. Żona w dodatku doniosła sąsiadom o całej sytuacji i lokalna społeczność, torturując go zmusiła do pokazania szczątków misjonarza. Postanowili przechować ciało w celu sprzedania go chrześcijanom. Brakujący palec odnalazł się niedługo wyciągnięty z wyłowionej ryby, która z jego powodu zaczęła świecić, tak samo jak reszta ciała. Prusowie wysłali poselstwo do Bolesława Chrobrego z ofertą sprzedaży szczątków Wojciecha. Po transakcji ciało złożono w klasztorze w Trzemesznie. Szczątki zeschły się i zaczęły cudownie oddziaływać na otoczenie, np. uzdrawiając wspomnianego pruskiego gospodarza, który po tym oddał się życiu zakonnemu 29. Ze współczesnych opracowań wynika trochę bardziej racjonalny obraz sytuacji. W rozlewisku rzeki Dzierzgoń, prawdopodobnie w okolicach późniejszego Pasłęka, lub współczesnej miejscowości Święty Gaj, miał faktycznie znajdować się gród o nazwie Cholim, do którego misjonarze dotarli po przebyciu ok. 20 km od granicy. W czasie postoju najpierw odprawili nabożeństwo będąc od dłuższego czasu obserwowanymi z ukrycia przez pruski patrol. Najprawdopodobniej chrześcijańskie obrzędy zostały wzięte za nieprzychylne rytuały. Podróżni następnie położyli się do krótkiej drzemki, zostali otoczeni przez 8 zbrojnych dowodzonych przez miejscowego kapłana. Wojciech został pchnięty 7 razy włócznią przez Prusa, którego brat niedawno zginął w walkach z Polakami, misjonarzowi ucięto także głowę. Radzim i Bogusza trafili do niewoli, jednak zostali wypuszczeni aby przekazać wieści polskiemu księciu. Głowa, wbita na pal, została później przechwycona przez prawdopodobnie wynajętego przez Polaków Pomorzanina. W ten sposób miała trafić do Gniezna wcześniej niż reszta ciała, które od Prusów odkupił sam Bolesław Chrobry. Tak zakończyło się życie Wojciecha Sławnikowica, rozpoczynając legendę św. Wojciecha 30. Ciało spoczęło w wybudowanym przez Mieszka I w latach 970-977 kościele Najświętszej Maryi Panny, do którego wezwań dodano po jakimś czasie także wezwanie św. Wojciecha 31.
Kariera po śmierci
Przypisywane Adalbertowi dążenie do poniesienia męczeńskiej śmierci zastanawia, gdyż gdyby chodziło o zwykłe samobójstwo (dokonane cudzymi rękami) miałby do niego o wiele więcej sposobności wcześniej. Najprawdopodobniej jednak motywacja Wojciecha była inna. Wstrząśnięty wypadkami w swojej ojczyźnie, zwłaszcza wymordowaniem jego rodziny, rozczarowany postawą wielu innych wysoko postawionych duchownych, powiązany z kontemplacyjnym środowiskiem mnichów musiał uznać egzystencję na tym świecie za wyjątkowo podłą. Otoczony zewsząd złem idealista, skupiony na duchowości, nie był w stanie znaleźć swojego miejsca na Ziemi. Czasem ocenia się, że wyprawa do Prus miała być ucieczką przed wrogimi Przemyślidami wykorzystującymi swoje wpływy w Polsce, aby dopaść znienawidzonego biskupa 32. Wydaje się jednak, że Adalbert naprawdę wierzył, że męczeńska śmierć może przyczynić się do nawrócenia pogańskich Prusów. Niestety, lub na szczęście w zależności od perspektywy, Wojciech i jego dorobek zostały wykorzystane wręcz totalnie odwrotnie niż mógłby sobie tego życzyć, wszystko przez Bolesława Chrobrego.
Książę, jeden z najwybitniejszych polityków swojej epoki, choć spokrewniony z Przemyślidami, nie przejmował się nimi zbytnio, tylko konsekwentnie budował własną, na wielu polach konkurencyjną im, domenę, wykorzystując każdą okazję do wzmocnienia swojej pozycji. Przyjaźń z Ottonem III dała mu ogromną swobodę do zwalczania wpływów niemieckich, rozpoczął nawet ekspansje na Czechy i Ruś. Prowadził liczne działania wojenne obciążające budżet państwa. Przekształcał powoli pogański polski kraj narzucając twardą ręką chrześcijaństwo, bardzo okrutnie karząc nie chcących podporządkować się nowej wierze 33. Z Wojciechem znał się być może już od dłuższego czasu, bo sporą część młodości spędził na dworze cesarskim Ottona II, często przebywającego w Magdeburgu, oraz w Czechach 34. Być może domyślał się, że wysyłając Wojciecha do Prus odniesie korzyści niezależnie od rezultatów wyprawy. Gdyby misja powiodła się Bolesław zyskałby sławę jako władca szerzący wiarę chrześcijańską wśród pogan, rozszerzyłby też wpływy polityczne w tamtym regionie, a być może otworzyłaby się droga do ekspansji terytorialnej. Zwłoki zamordowanego misjonarza były jednak o wiele lepszym prezentem od losu, gdyż cesarz Otton i papież Sylwester II, wstrząśnięci śmiercią Adalberta, doprowadzili już w 999 r. do kanonizacji męczennika, czyniąc automatycznie szczątki relikwiami dzięki którym polski władca mógł starać się o założenie arcybiskupstwa. Było to ważne, gdyż do tej pory w Polsce istniały wyłącznie biskupstwa w hierarchii kościelnej zależne od struktur w Niemczech. Własna archidiecezja podlegała wyłącznie bezpośrednio pod Rzym. W roku 1000 w czasie Synodu Gnieźnieńskiego Bolesław dopiął swego, dokonując tego, co do tej pory nie udało się nawet Czechom. Ważną częścią zjazdu była pielgrzymka uczestników do grobu św. Wojciecha, kościół w którym spoczywał zyskał status katedry. W dalszych latach wydarzenia te otworzyły Chrobremu drogę do uzyskania korony królewskiej, gdyż Polska zyskując arcybiskupa (którym został Radzim, brat świętego) zyskiwała możliwość koronacji władców oraz wyboru biskupów. Przede wszystkim młody kraj stał się w końcu niezależnym, pełnoprawnym państwem europejskim 35. Nie wydaje się, żeby na takich korzyściach zależało za życia wręcz apolitycznemu Adalbertowi. Niezależność kościelna od Niemiec, jak się okazało, była bardzo potrzebna, gdyż po przedwczesnej śmierci przychylnego Polakom Ottona III w 1002 roku wybuchła wojna polsko-niemiecka.
Szczątki św. Wojciecha stały się elementem dalszych rozgrywek politycznych, Otton III początkowo chciał wywieźć ich całość do Akwizgranu, jednak Bolesław oddał mu tylko jedno z ramion w zamian dostając od cesarza włócznię św. Maurycego oraz gwóźdź z Krzyża Pańskiego, bardzo dobrze wychodząc na transakcji. W roku 1025, pod koniec życia Bolesław został koronowany na pierwszego w historii króla Polski, jakiś czas po jego śmierci wybuchł otwarty bunt nadal stanowiących większość mieszkańców kraju pogan przeciwko władzy chrześcijańskiej. Wykorzystując sytuację książę czeski Brzetysław (z Przemyślidów) najechał Polskę w 1038 roku. Udało mu się zdobyć i wywieźć do Czech relikwie św. Wojciecha z myślą powtórzenia sukcesu Chrobrego i ustanowieniu w Pradze niezależnego arcybiskupstwa, jednak bez skutku. W pokrętny sposób św. Wojciech, mimo, że za życia nie chciał, wrócił do ojczyzny jako narzędzie w rękach wrogiego mu za życia rodu. Kult świętego i stojąca za nim idea w Polsce okazały się jednak bardzo silne i po przywróceniu przez kolejnych Piastów porządku w ich kraju szybko okazało się, że “uprowadzone” ciało świętego miało być w rzeczywistości falsyfikatem Nie wiadomo jednak jak było naprawdę 36.
Jeśli chodzi o chrystianizację ludów bałtyckich św. Wojciech, mimo przypisywania mu tytułu Apostoła Prus, mimo chęci za życia, nie odniósł sukcesu, chociaż jego misja nigdy nie została zapomniana przez Polaków. Przełom w tej sprawie nastąpił dopiero na początku XIII w, poważniejszych działań misyjnych podjęli się najpierw cystersi, niestety region powoli dostawał się także w strefę kolonizacji niemieckiej, ponadto niedługo po tym za “ewangelizację” wziął się, ku nieszczęściu Prusów, Zakon Krzyżacki 37, z którym zapewne Adalbert nie chciałby mieć nic wspólnego. Dla sprawiedliwości należy jednak zaznaczyć, że postawa Wojciecha inspirowała pojedyncze jednostki, np. już w 1001 r. do Polski przybyło dwóch mnichów, osadzonych we wspomnianej osadzie koło Międzyrzecza, niestety zostali zamordowani w 1003 razem ze swoimi trzema lokalnymi towarzyszami w napadzie rabunkowym, w ten sposób narodził się kult Pięciu Braci Polskich. W roku 1009 zginął na Suwalszczyźnie misjonarz Bruno-Bonifacy, saski mnich-intelektualista ewangelizując pruskich Jaćwingów 38. Pruskie plemiona w oczach średniowiecznych chrześcijan wydawały się przepełnionymi złem, krwiożerczymi poganami gardzącymi zbawieniem oferowanym przez Chrystusa i Jego Kościół. Pamiętać jednak należy, że od setek lat uwikłani w zupełnie świeckie walki ze Słowianami, musieli odczuwać naprawdę potężny dysonans poznawczy gdy kapłan wrogiego im ludu infiltrował ich terytorium, odprawiał w ich oczach obce praktyki magiczne, próbował wywracać porządek społeczny i religijny, a przy tym twierdził, że przychodzi w pokoju, chociaż niejednokrotnie widzieli jak “chrześcijanie”, podpierając się swoją rzekomą wiarą, okazywali się mordercami. Mogli też słyszeć o prześladowaniach pogan przez Mieszka I i jego syna, stąd nie dziwne, że nie chcieli powtórki u siebie. Ze swoją, zdecydowanie o wiele bardziej pokojową, wręcz nieśredniowieczną, a bardziej nowotestamentową wizją chrześcijaństwa, Adalbert nie miał zbyt wielkich szans na rozumiany w bardziej współczesnych nam kategoriach, sukces misyjny. Prawdopodobnie nawet tego nie oczekiwał, uznając za największy zysk przede wszystkim poświęcenie swojego życia Bogu pod każdym względem.
Podsumowanie
Św. Wojciech okazuje przede wszystkim człowiekiem zdecydowanie niepasującym do ogółu bezwzględnego i brutalnego społeczeństwa średniowiecznego. Podążając przede wszystkim za chrześcijańskimi ideałami był niezrozumiany, a każde przedsięwzięcie jakiego się podjął w jakiś sposób nie kończyło się po jego myśli. Nie udało mu się do końca nawrócić mieszkańców Czech, nie zdołał zwalczyć handlu niewolnikami, ze względu na obowiązek posłuszeństwa wobec Rzymu nie mógł się nawet odciąć od świata w klasztorze. Nawołując do moralnego oczyszczenia stał się kolcem w oku wielu jego przeciwników. W Polsce, choć późniejsze tradycje przypisują mu wiele cudów, był bardzo krótko, ostatecznie wykorzystany do politycznych celów przez polskiego księcia. Faktycznie, dla wielu osób okazał się przydatny przede wszystkim dopiero po śmierci. Bolesław Chrobry zyskał dzięki niemu wiele korzyści, jego własny brat, nie będąc człowiekiem tak wielkiego formatu jak on, zrobił karierę zostając pierwszym polskim arcybiskupem. Kościół, zyskując nowego świętego, otrzymał silne narzędzie do szerzenia swoich wpływów, jednak nie przez głoszenie przez Wojciecha potrzeby moralnej odnowy, ale przez przypisywanie jego zwłokom nadnaturalnej, przede wszystkim uzdrowieńczej mocy. Tworzone na potrzeby rozwijającego się kultu legendy, przy wprowadzaniu typowych dla epoki motywów fantastycznych, tylko oddalały wiernych od zrozumienia myśli tej wybitnej postaci. Zupełnie niezamierzenie stał się też jedną z najsłynniejszych postaci w historii Polski przyczyniając się do wytworzenia i przetrwania polskości w późniejszych czasach, będąc, po śmierci, pożytecznym do dziś.
Bibliografia:
Gajewski W. Historia Kościoła w Polsce, w: North J. Historia Kościoła, Chrześcijański
Instytut Biblijny, Warszawa 2000
Grzesik Ryszard, Święty Wojciech w środkowoeuropejskiej tradycji hagiograficznej i historycznej, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 2002
Manteuffel Tadeusz, Historia Powszechna Średniowiecze,Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1998
Mikołejko Zbigniew, Żywoty świętych poprawione ponownie, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2017
Pasja z Tegernsee w: Średniowieczne żywoty i cuda patronów Polski, tłum. Janina Pleziowa,
red. Marian Plezia, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1987
Witkowska Aleksandra, Sancti Miracula Peregrinationes, Wydawnictwo WERSET, Lublin 2009
Zientara Benedykt, Bolesław Chrobry, w: Poczet Królów i Książąt Polskich, red. Garlicki Andrzej, Spółdzielnia Wydawnicza “Czytelnik”, Warszawa 1991
Żywot Tempore illo w: Średniowieczne żywoty i cuda patronów Polski, tłum. Janina Pleziowa,
red. Marian Plezia, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1987
Przypisy:
1 Zientara B., Bolesław Chrobry, w: Poczet Królów i Książąt Polskich, red. Garlicki Andrzej, Spółdzielnia Wydawnicza “Czytelnik”, Warszawa 1991 str. 28
2 Witkowska A., Sancti Miracula Peregrinationes, Wydawnictwo WERSET, Lublin 2009 str. 163-174
3 Żywot Tempore illo w: Średniowieczne żywoty i cuda patronów Polski, tłum. J. Pleziowa, red. M. Plezia, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1987 str. 41-42
4 Tamże str. 131
5 Grzesik R. Święty Wojciech… str. 44-45
6 Pasja z Tegernsee w: Średniowieczne żywoty i cuda patronów Polski, tłum. Janina Pleziowa, red. Marian Plezia, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1987 str. 23-24
7 Żywot Tempore illo tłum. Janina Pleziowa str. 42
8 Mikołejko Z. Żywoty świętych poprawione ponownie, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2017 str. 37-41
9 Grzesik R. Święty Wojciech… str. 44-45
10 Mikołejko Z. Żywoty świętych poprawione ponownie, str. 40-41
11 Żywot Tempore illo tłum. J. Pleziowa str. 49-50
12 Mikołejko Z. Żywoty świętych poprawione ponownie, str. 46
13 Żywot Tempore illo tłum. J. Pleziowa str. 50
14 Żywot Tempore illo tłum. J. Pleziowa str. 52
15 Mikołejko Z., Żywoty świętych poprawione ponownie, str. 46-47
16 Grzesik R., Święty Wojciech… str. 44-45
17 Mikołejko Z., Żywoty świętych poprawione ponownie, str. 47-50
18 Żywot Tempore illo tłum. J. Pleziowa str. 52-53
19 Mikołejko Z. Żywoty świętych poprawione ponownie, str. 50-51
21 Mikołejko Z. Żywoty świętych poprawione ponownie, str. 51-52
22 Tamże str. 52-53
23 Żywot Tempore illo tłum. J. Pleziowa str. 56-57
24 Tamże str. 57
25 Gajewski W. Historia Kościoła w Polsce, w: North J. Historia Kościoła, Chrześcijański Instytut Biblijny, Warszawa 2000 str. 360-361
26 Mikołejko Z. Żywoty świętych poprawione ponownie, str. 55-57
27 Tamże str. 57
28 Pasja z Tegernsee tłum. J. Pleziowa, str. 31-37
29 Żywot Tempore illo tłum. J. Pleziowa str. 64-68
30 Mikołejko Z. Żywoty świętych poprawione ponownie, str. 58-59
31 Witkowska A. Sancti Miracula Peregrinationes, str. 126-127
32 Gajewski W. Historia Kościoła w Polsce, str. 361
33 Zientara B. Bolesław Chrobry, str. 33
34 Grzesik R. Święty Wojciech… str. 44
35 Gajewski W. Historia Kościoła w Polsce, str. 361
36 Mikołejko Z., Żywoty świętych poprawione ponownie, str. 61-62
37 Manteuffel Tadeusz, Historia Powszechna Średniowiecze, PWN, Warszawa 1998 str. 248
38 Gajewski W. Historia Kościoła w Polsce, str. 361
Autor:
Tomasz Szopa