Bracia Stabrowscy
Wielkopolski przemysł zapałczany nie doczekał się jeszcze szerszego opracowania. A przecież znaczenie zapałek w XIX i na początku XX wieku było dla funkcjonowania społeczeństwa tak duże, że ich wytwarzanie władze w wielu krajach zdecydowały się objąć monopolem. Nic w tym jednak dziwnego. Oswojenie ognia, zaprzęgnięcie jego destrukcyjnej mocy do pracy na pożytek ludzi, to moment, w którym narodziła się ludzkość. Rozpalanie płomieni było trudne. Jednak ludzka pomysłowość i spostrzegawczość i na tym polu odnotowywały stały postęp… Proces krzesania ognia został ostatecznie odczarowany wraz z wynalezieniem zapałek, pierwszego z powszechnie dostępnych sposobów błyskawicznego rozpalania żaru. Dzieła tego dokonał w 1826 roku angielski aptekarz John Walker. Nie był to produkt identyczny ze współczesnym. Idea drzazgi drewnianej nasączonej łatwopalną substancją i zapalaną poprzez pocieranie zachęciła innych do eksperymentów. Już w 1833 roku na rynku pojawiły się zapałki fosforowe (zwane popularnie zapałkami Lucyfera lub promieniem Prometeusza). Ich produkcja była jednak bardzo niebezpieczna i w niektórych krajach całkowicie jej zakazano, ponieważ robotnicy chorowali masowo na choroby szczęk i zębów, ropienie i gnicie zębów, próchnienie kości.
Pierwsze zapałki w formie prawie identycznej z tą, jaką posługujemy się współcześnie, tak zwane zapałki szwedzkie, które przyjęły się powszechnie w całej Europie, wyprodukował w 1855 roku, na podstawie własnego patentu, Szwed J. E. Lundström. Ten produkt miał już znaczny wpływ na funkcjonowanie gospodarstw domowych i zachowania społeczne. Wkrótce też okazało się, że bez nich nie sposób normalnie funkcjonować.
Przed I wojną światową rynek Prowincji Poznańskiej w zapałki zaopatrywały firmy niemieckie. Na terenie prowincji nie było żadnej takiej fabryki. Wybuch powstania wielkopolskiego całkowicie odciął ten kierunek dostaw. Co prawda, po ustabilizowaniu się sytuacji wojennej i zawarciu rozejmu w Trewirze wymiana handlowa została w ograniczonym zakresie wznowiona, jednak nie powróciła do normalnej. Ogromne potrzeby nie były zaspakajane. Wielkopolska sprowadzała zapałki również ze Szwecji. Sytuacja zaopatrzeniowa była jednak bardzo niestabilna z powodu braku dewiz.
Po pierwszej wojnie światowej rodzimi polscy przedsiębiorcy szybko zapełniali lukę powstałą po opuszczających Polskę biznesmenach innych narodowości. Poszukiwali także możliwości inwestycyjnych w tych dziedzinach, które do tej pory były obsługiwane przez import. Do tych gałęzi przemysłu, które po odzyskaniu niepodległości zdawały się najważniejszymi dla uniezależnienia się od zagranicy, należał niewątpliwie przemysł zapałczany. Wielkopolska posiadała doskonałe warunki do rozwoju w tym kierunku przede wszystkim dzięki sporym zasobom drewna.
że komin odprowadzający dym będzie miał przepisaną wysokość; wszelkie odpływy winny zostać skierowane do kanalizacji miejskiej a zabezpieczyć się należy przeciwko temu, by żadne odpływy nie dostawały się wprost do obok płynącej Warty; większe ilości kali chloricum, które łatwo eksplodują winny być ubezpieczone przeciwko eksplozji, do fabrykacji zapałek nie wolno na mocy prawa z dnia 10.5.1903 (dz. ust. Rzeszy str. 2017) użyć białego i żółtego fosforu; ubikacje (zabudowania) fabryczne, w których wolno przechowywać materiały i chemikalia potrzebne na 1 dzień do fabrykacji, również ubikacje przeznaczone na pomieszczenie automatów względnie przewidziane do fabrykacji ręcznej zapałek, tj. maczanie i suszenie tychże itp. winny być wykonane z materiałów ogniotrwałych; wszelkie pracownie, w których wykonuje się zapałki, pudełka, pakuje gotowy towar winny mieć okna do otwierania w celu dobrego przewietrzenia; schody prowadzące do wszystkich pięter budynku winny być z materiału ogniotrwałego, wygodne, łatwo dostępne. Drzwi tychże powinny otwierać się na zewnątrz pracowni. Oprócz schodów środkowych przewidziane być winny wyjścia ratunkowe, dostępne również z wszystkich pięter. W ubikacjach parterowych, w których znajdować się będą automaty, znajdować się winny wyjścia wprost na podwórze; na każdym piętrze znajdować się winny co najmniej 2 przyrządy do gaszenia pożarów; dla robotników winny być urządzone ubikacje wolne od pyłu ze stołami, ławkami, wystarczającą ilością szaf, przyrządem do mycia z wodociągami i odlewem; dostateczna ilość ustępów powinna znajdować się w pobliżu pracowni. Ustępy te sprostać winny wszelkim wymaganiom higieny. Podczas ciemności powinny być dostatecznie oświetlone, a drzwi do nich powinny dać się zamykać; w fabryce znajdować się winna apteczka z opatrunkami w razie wypadku; wszelkie przyrządy ochronne winny być przyprawione przy maszynach przed uruchomieniem tychże; składnica specjalna wykonana być winna z materiału ogniotrwałego z sufitem sklepionym; wyjście ze specjalnej składnicy znajdować się winno od strony podwórza, a nie od strony fabryki; ubikacji znajdujących się nad składnicą nie wolno zamieszkiwać; instalacje elektryczne tak w fabryce, jak w składnicy winny być przynajmniej raz w roku badane przez rzeczoznawcę i [protokół] rewizji jego spisany i potwierdzony […].
Nie udało mi się odnaleźć zdjęć tego obiektu. Budynek był jednak okazały. Miał 5 pięter i 50 metrów długości. Obok mieścił się 3-piętrowy budynek z magazynami. Zainstalowano bardzo nowoczesne i wydajne urządzenia. Pokonując liczne początkowe przeszkody natury technicznej, fabryka szybko rosła. Do zarządzania techniczną stroną procesu wytwórczego zaangażowano fachowca sprowadzonego z Czech. Dzięki temu dość szybko uzyskano produkt dobrej jakości. Na potrzeby produkcyjne skupowano odpowiednie drewno: osikowe i topolowe. Najstarsze z odnalezionych ogłoszeń pochodzą końca z 1920 roku.
kapitał zakładowy wynosi 40.000.000 i jest podzielony na 40.000 akcji tysiącmarkowych na okaziciela (niestety nie znamy wizerunku tych papierów). Z tych akcji wydano: 17.000 po kursie nominalnym, a 23.000 po kursie 120%. Dzierżawca majątku Zygmunt Stabrowski z Wygody w powiecie gostyńskim wniósł do towarzystwa funkcjonujące przedsiębiorstwo składające się z nieruchomości w Poznaniu przy ulicy Wenecjańskiej 10 zapisanej w księdze hipotecznej Poznań Chwaliszewo karta 104 ze znajdującą się tam fabryką zapałek pod firmą: Pierwsza Wielkopolska Fabryka Zapałek Braci Stabrowskich, jawna spółka handlowa w Poznaniu z całym urządzeniem, maszynami, materiałami, prawem do firmy etc. W zamian za to otrzymał 35.000.000 w tym 17.000.000 w akcjach po kursie nominalnym, a 18.000.000 w gotówce. Koszty założenia firmy wyniosły: 2.783.795 marek. Założycielami firmy są: Bank Kwilecki Potocki i Ska. T.A. w Poznaniu, Zygmunt Stabrowski, Edward Rożyński, Władysław Bratkowski i Seweryn Ozdowski – wszyscy z Poznania. Zarząd towarzystwa stanowią: fabrykant Zygmunt Stabrowski i inżynier Leon Stabrowski z Bydgoszczy. Do rady nadzorczej należą: dyrektorzy banku Stanisław Waszyński, Kazimierz Paluch i Edward Rożyński – wszyscy z Poznania, prezydent ziemstwa kredytowego Dobrogost Lossow z Poznania, dzierżawca Edward Stabrowski z Gądek, naczelnik wydziału Wincenty Staśkiewicz z Poznania, profesor Władysław Bratkowski i lekarz dr Czesław Ganowicz – obaj z Poznania, właściciel ziemski Tadeusz Buczyński z Dziećmierowa, inż. Mieczysław Kwaśniewski z Borku, dyrektor dóbr Seweryn Ozdowski z Ujazdu, dr Zygmunt Głowacki i Kazimierz Chrzanowski – obaj z Poznania, Stanisław Szyfter z Koszkowa oraz właściciel fabryki Donat Stabrowski z Poznania
(Kurier Poznański, 26 października 1922 r., Nr 246, Rok XVII).
Jak widać, przy okazji bracia Stabrowscy uzyskali gotówkę dla zaspokojenia wierzytelności powstałych w związku z budową, dyskontując przy tym sukces poprzez zasiadanie w organach firmy i uzyskanie bezpośredniego wpływu na jej zarządzanie.
Przedsiębiorstwo w pierwszym roku przechodziło okres organizacyjny. Rozwój utrudniały opóźnienia w dostawach precyzyjnych maszyn oraz problemy z pozyskiwaniem drewna. Pomimo tych niekorzystnych warunków zakład wypracował 7.827.977 marek zysku, wobec czego zarząd zaproponował wypłatę 15% dywidendy od 40.000.000 kapitału.
Chociaż straty powstałe w fabryce braci Stabrowskich wskutek pożaru szacowano na ponad 3.000.000.000 marek i były one ubezpieczone tylko w niewielkim procencie, zakład bardzo szybko uruchomiono ponownie.
Zagrożenie ze strony koncernu Kreugera było postrzegane jako bardzo realne. Jedyną drogą do powstrzymania jego zakusów było wzmocnienie polskich przedsiębiorstw. Dlatego powołano Zjednoczone Polskie Fabryki Zapałek. Stało się to w dniu 22 września na odbytym pod przewodnictwem mecenasa Antoniego Jurkowskiego Nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy firmy „Błonie” Sp. Akc. Przemysłu Zapałczanego i Drzewnego. Jak czytamy w sprawozdaniu:
Dyrektor Henryk Rewkiewicz zawiadomił zebranych o dokonanej fuzji dwóch fabryk zapałek: »Mszczonów« i »Bracia Stabrowscy« z Tow. Akc. »Błonie«, dzięki czemu utworzyło się jedno z największych Towarzystw Przemysłu Zapałczanego w Polsce pod wyżej podaną nazwą, którego produkcja obecnie wynosić będzie około 40 proc, ogólnej produkcji zapałczanej w Polsce. Towarzystwo ma na celu jak największe rozwinięcie eksportu zagranicę, do czego może się przyczynie nie zawsze obecnie przestrzegany przez nasze czynniki rządowe zakaz wywozu drzewa osikowego. Utrzymanie tego zakazu pozwoli krajowym fabrykom zapałczanym zdobycie i utrzymanie tak potrzebnych dla kraju rynków zagranicznych.
Jedną z najbardziej rozwijających się gałęzi przemysłu naszego jest przemysł zapałczany, który przed wojną nie pokrywał nawet zapotrzebowania krajowego. Dziś zaś doszedł do takiego stopnia rozwoju, że nie tylko wystarcza na potrzeby krajowe, ale nadprodukcję eksportuje za granicę. Dzisiejszą produkcję naszego przemysłu oszacować można na 200 tys. skrzyń, po 5 tysięcy pudełek każda. Polska wysyła zapałki do krajów zachodnich i na Bałkany, mimo że ma poważną konkurencję zagraniczną w postaci wszechświatowego trustu z przemysłem szwedzkim na czele. Ażeby utrzymać ten eksport, przemysł zapałczany w Polsce musi dążyć do stworzenia odpowiednio silnej jednostki wytwórczej, która tak pod względem organizacyjnym, jak przystosowania się do rynku zewnętrznego mogłaby sprostać zadaniu.
Natomiast w relacji z dziennika katowickiego czytamy:
Kapitał zaangażowany w tych przedsiębiorstwach jest czysto polski. Zatrudniają one przeszło 1700 robotników, nie licząc personelu biurowego, wytwórczość zaś połączonych trzech przedsiębiorstw przekracza jedną trzecią całej produkcji naszego przemysłu zapałczanego (Polska posiada 10 przedsiębiorstw tego rodzaju), tj. przeszło 80 tysięcy skrzyń. Dążeniem zjednoczonych obecnie fabryk jest eksportowanie około połowy całej produkcji. Podjęte w tym kierunku próby dały nader pomyślne wyniki. Zjednoczone fabryki wysyłają swój towar nie tylko do Anglii, Danii i Holandii, ale objęły połowę dostawy dla monopolu rumuńskiego. Ma to tę dodatnią stronę, że precyzują produkcję, gdyż zagraniczni odbiorcy, zwłaszcza w Anglii są ogromnie wybredni, a nadto sprowadza do kraju znaczną ilość walut obcych, co znów wpływa dodatnio na nasz bilans płatniczy. Rezultaty byłyby znacznie poważniejsze, gdyby zakaz wywozu podstawowego surowca, jakim jest osika, był skrupulatniej przestrzegany. Kapitał zakładowy nowej Spółki akcyjnej wynosi 3 000 000 000 podzielony na 3.000.000 akcji bezimiennych po 1000 mk. każdą. […] Wobec licznie zgromadzonych przedstawicieli, polskiego przemysłu i handlu, prasy oraz członków zarządu i pracowników sfuzjonowanych przedsiębiorstw odbyło się uroczyste poświęcenie nowego lokalu zarządu Spółki w Warszawie, przy ulicy Brackiej nr 23. Ceremonii poświęcenia dokonał ks. prefekt Pyzowski, który wygłosił też przemówienie okolicznościowe. Następnie odbyło się krótkie zebranie towarzyskie, na którem wygłoszono szereg przemówień. Pierwszy wzniósł toast dyr. W. Nowakowski, który zakończył apelem do zebranych, ażeby popierali przemysł krajowy. Z racji poświęcenia lokalu Zarządu nowej spółki właściciele sfuzjonowanych przedsiębiorstw na rzecz głodnych dzieci złożyli na ręce Prezydentowej Wojciechowskiej 1 000 000 000 mk. Pamiątkowe zdjęcia dokonał p. Różewicz.
Ukazywały się ogłoszenia w prasie, a nawet zachowała się etykieta zapałczana z tego okresu, która trafiła do zbiorów Muzeum Zapałek w Bystrzycy Kłodzkiej. Fabryka pracowała pełną parą, reporter odnotował zaś wypadek, który wydarzył się między Tamą Garbarską a Mostem Tumskim. Osunął się tam nasyp toru kolejowego.
Przejeżdżający w chwili opadania nadmokłej ziemi pociąg towarowy z transportem drzewa do fabryki zapałek »Bracia Stabrowscy« wtoczył swoim ciężarem relsy, około 1 ½ metra w głąb ziemi. W otwór wpadła lokomotywa i 4 wagony. Kierownik lokomotywy wyskoczył i dzięki temu nie odniósł poważniejszego szwanku.
Wobec fuzji przedsiębiorstw w rejestrze handlowym przy nr 497 – Pierwsza Wielkopolska Fabryka Zapałek Braci Stabrowskich Towarzystwo Akcyjne w Poznaniu dnia 4 kwietnia 1924 r. zapisano:
na podstawie uchwał walnego zgromadzenia akcjonariuszy odbytego dnia 17 lipca 1923 r. jako też akcjonariuszy pozostałych towarzystw zawierających umowę fuzji postanowiono, wobec przystąpienia do fuzji Towarzystwo samodzielne zlikwidować. Likwidatorami wyznaczono: Zygmunta Stabrowskiego, Mieczysława Kwaśniewskiego i Stanisława Tarnowskiego.
Jeszcze O Dzierżawcach Monopolu Zapałczanego tak opisywał ten konflikt: »International Match Corporation« poczyna sobie iście w »amerykański« sposób, urabiając prasę kapitalistyczno- burżuazyjną w Polsce. Usiłowano wmówić opinii publicznej, że robotnicy zlokautowanej zapałkowni »Bracia Stabrowscy« urządzali ekscesy, które rzekomo spowodowały interwencję policji. W rzeczywistości dyrekcja tej zapałkowni zniewoliła robotników do zawieszenia pracy z powodu prześladowań za należenie do klasowego Związku oraz za upominanie się wydziału fabrycznego za krzywdę bezczeszczonych i terroryzowanych kobiet. W dzienniku Ustaw z dnia 6 kwietnia ogłoszono dopiero rozporządzenie Ministra Skarbu o wykonaniu ustawy o Państwowym Monopolu Zapałczanym. Cały okres czasu poprzedzający ten akt urzędowy był zatem przejściowym. To właśnie chcemy i musimy specjalnie wyjaśnić i omówić, gdyż od interpretacji tego założenia waży się los wielu robotniczych egzystencji. § 8 umowy, między Min. Skarbu a I. M. C. zawartej 19 września 1925 roku orzeka: »Spółka« obowiązana będzie w fabrykach państwowego monopolu zapałczanego zatrudnić przede wszystkim robotników i urzędników zajętych w istniejących obecnie prywatnych fabrykach zapałek, na warunkach pracy i płacy, nie gorszych od dotychczasowych. Robotnikom i urzędnikom fabryk zapałek, wymienionych w ustępie poprzednim, którzy, wskutek wprowadzenia. | monopolu zapałczanego, utracą dotychczasowe zajęcie, oraz tym robotnikom; i urzędnikom, którzy po dniu 31 grudnia 1924 roku bez własnej winy utracili pracę w fabrykach zapałek i przez Spółkę nie zostaną zatrudnieni w fabrykach monopolowych, obowiązana będzie Spółka uiścić z funduszu, o którym mowa w § 4, odszkodowanie w wysokości półrocznego zarobku, pobieranego przez nich w chwili wejścia w życie ustawy o monopolu zapałczanym, (6 kwietnia 1927 r.) względnie w chwili zwolnienia ich z zajmowanego stanowiska, o ile takowe nastąpiło przed ogłoszeniem powyższej ustawy – i to jest i było jedno o społecznej naprawdę doniosłości miejsce z całej tej umowy. Wejście w życie ustawy następuje więc z chwilą ogłoszenia rozporządzenia Min. Skarbu z dn. 6 kwietnia 1927 r. – rzeczywiście. To jest strona prawna zagadnienia, jakżeż wygląda w praktyce postępowa nie Szwedów i, co ciekawsze – poznańskiego Inspektoratu Pracy. W zapałkowni »Bracia Stabrowscy« w Poznaniu niedawno powstaje oddział Związku klasowego. Dyrektor tej fabryki p. Tarnowski wszczyna represje. Zabiera np. Michalskiego z pracy na maszynie (5-cio letniego pracownika; częściowo inwalidę pracy tego zakładu): każe mu dźwigać ciężkie skrzynie, wreszcie zwalnia go z pracy z dwutygodniowym wypowiedzeniem, nie uiszczając nawet należności za urlop. Zinterpelowany poznański Inspektorat Pracy X okręgu, 54 obwodu puszczą się na tendencyjną interpretację § 8 n- mowy a wreszcie powiada w rozmowie, że artykuł ten przebrzmiał, pismem nie zaś orzeka, że »sprawa ta podlega rozstrzygnięciu przez sąd procedurowy w Poznaniu«. Dla ścisłości dodamy, że o istnieniu umowy, o jakiej dowiedział się Inspektorat poznański dopiero od nas. Gdyby Inspektorat Pracy zajął był zaraz stanowisko zgodne z obowiązującymi ustawami i na tych ostatnich podstawie zawieranymi umowami państwowemi nie doszłoby do dalszych szykan robotników zorganizowanych z zapałkowni poznańskiej, a cem niemniej nie doszłoby do przeciągającego się strajku i lokautu w Poznaniu. Wina więc w dużym stopniu spada za krzywdę, jaka się dzieje 230 robotnikom pozostającym od 22 marca bez pracy, a co za tym idzie i bez chleba. — na poznańską placówkę Ministertum Pracy Mm. Pracy departament HT-ci na wniosek Komisji pertraktacyjnej »Sekcji zapałczanej« zgodziło się wpłynąć na dzierżawców, aby ich skłonić do zlikwidowania zatargu poznańskiego. Ministerterium Pracy zażądało materiałów w tej sprawie od poznańskiego Inspektora Pracy.
W godzinach rannych w jednej z sal rozległ się przerażający krzyk. To 29-letnia robotnica Kazimiera Waligóra uległa bardzo silnemu poparzeniu wskutek wybuchu zapałek przy maszynie. Nieszczęśliwa w jednej chwili stanęła w płomieniach. Dopiero po dłuższej chwili udało się jednemu z kontrolerów przechwycić uciekającą i stłumić ogień swą marynarką. W tym momencie ofiara padła nieprzytomna. Natychmiast zaalarmowano Lekarskie Pogotowie. Poparzona zmarła w strasznych męczarniach.
Założycielami Pierwszej Wielkopolskiej Fabryki Zapałek byli bracia Stabrowscy. W dokumentach spółki wzmiankowanych jest kilka osób o tym nazwisku, jednak ustalenie ich wzajemnych powiązań rodzinnych i genealogii to już temat na inny artykuł.
Zupełnie odmiennymi torami potoczyły się losy innej poznańskiej fabryk zapałek.
Autor:
Chalasz
Sieraków Historia Nieznana
Najnowsze komentarze