Historia ruchu Czerwonego Krzyża rozpoczyna się od znanej postaci szwajcarskiego filantropa, Henriego Dunanta, który w roku 1859 był świadkiem okropności krwawej bitwy pod Solferino. Rozegrała się ona pomiędzy sprzymierzonymi armiami Włoch i Francji a Austriakami. Po całodziennych zmaganiach na polu walki pozostało około 20 000 rannych, którzy leżeli pomiędzy martwymi, pozostawieni bez opieki. Szwajcar wstrząśnięty tym widokiem zorganizował wraz z miejscową ludnością pomoc dla cierpiących, roztaczając opiekę nad wszystkimi – niezależnie od ich narodowości. Na podstawie tych doświadczeń Dunant po powrocie do swej rodzinnej Genewy napisał i wydał książkę pt. „Wspomnienie Solferino”, w której zawarł relację z bitwy i swej działalności, oraz wnioski i pomysły mające umożliwić niesienie pomocy rannym w przyszłości. Na podstawie jego wniosków przy pomocy innych prominentnych mieszkańców w Genewie powstał Międzynarodowy Komitet Pomocy Rannym. W październiku 1863 roku z udziałem delegatów z 16 państw europejskich odbyła się pierwsza konferencja w Genewie, na której przyjęto nowy znak Komitetu – czerwony krzyż na białym tle (odwrotność barw Szwajcarii) i ostatecznie przemianowano go na Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża. Jednym z głównych rewolucyjnych postulatów było traktowanie rannych na polu walki jako osoby neutralne. Sposobem, który według Dunanta mógł usprawnić i rozpropagować tę chwalebną inicjatywę, było organizowanie narodowych stowarzyszeń pomocy w poszczególnych krajach.

Jak nietrudno się domyślić, sytuacja Polski w tego typu kwestiach międzynarodowych na przełomie XIX i XX wieku była nieco bardziej skomplikowana niż Belgii, Holandii, Japonii czy USA, bo po prostu Polska nie istniała. Jednak w Państwach zaborczych – Niemczech, Austro-Węgrzech i Rosji – Towarzystwa Czerwonego Krzyża prowadziły swoją działalność, w której Polacy również uczestniczyli. Prawdopodobnie najlepiej rozwiniętym na terenach polskich był Rosyjski Czerwony Krzyż, w którego strukturach Polacy działali bardzo aktywnie, wywierając wpływ na wiele przedsięwzięć. W Warszawie mieścił się nawet jeden z ośmiu okręgowych zarządów RCK.

Punktem zwrotnym dla kwestii polskiej – i to na każdej płaszczyźnie, od politycznej, ekonomicznej, gospodarczej, militarnej, aż do społecznej – był oczywiście wybuch I wojny światowej. W toku tego pierwszego globalnego konfliktu, jak nigdy wcześniej wybrzmiało zagadnienie przyszłości polskich ziem oraz polskiego narodu. Z hukiem dział w tle rozgorzały dyskusje i licytacje, jak Polska powinna wyglądać i do kogo należeć, który z zaborców będzie lepszym jedynowładcą. Miliony Polaków trafiły w kamasze obcych armii, tworzone były polskie formacje ochotnicze, podporządkowane określonym stronnictwom. Pośrodku tego zgiełku znajdowały się warstwy narodu, marzące o niepodległej Polsce, której wizja w dramatycznych latach Wielkiej Wojny często zdawała się nierealna. Warto zaznaczyć, że jedną z międzynarodowych organizacji, jaka od początku sprzyjała polskim dążeniom do odzyskania niepodległego bytu, był właśnie Komitet Czerwonego Krzyża. Już w 1915 roku w Genewie podjęto decyzję o utworzeniu odrębnej polskiej sekcji MKCK, której prezesem został hrabia Karol Potulski. Miała być ona jedynie tymczasowa, na okres wojenny. Niestety, mimo iż w 1916 roku, po akcie 5 listopada, gdy Państwa Centralne uznały ograniczoną formę autonomii przyszłego państwa polskiego, wystosowano wniosek o oficjalne utworzenie Polskiego Czerwonego Krzyża, Międzynarodowy Komitet nie mógł jeszcze go spełnić. Mimo wszystko krok z 1915 roku zdecydowanie ułatwił działania, jakie musieli podjąć Polacy po zakończeniu I wojny światowej i pomógł w wypracowywaniu struktur. Po tym, jak wszyscy trzej zaborcy, w sposób którego przed wojną nikt nie przewidywał, ponieśli klęskę, należało przejąć z ich rąk wszelkie organy funkcjonujące na ziemiach polskich – w tym infrastrukturę należącą do stowarzyszeń Czerwonego Krzyża. W Polsce odrodzonej w listopadzie 1918 roku znalazło się 26 szpitali przezeń zarządzanych, 14 oddziałów Polskiego Komitetu Ochrony Sanitarnej oraz 10 szpitali miejskich. Te i inne placówki medyczne, oraz wiele dobroczynnych skupiały przyszłych działaczy Polskiego Czerwonego Krzyża, którego struktury w znacznej mierze bazowały na wspomnianych już dotychczasowych Rosyjskiego Czerwonego Krzyża.

W nieco bardziej zagmatwanej sytuacji były natomiast ziemie polskie, znajdujące się pod zaborem niemieckim. Cesarstwo Hohenzollernów, co prawda pokonane w Wielkiej Wojnie, jako jedyne z państw zaborczych nie uległo rozpadowi. Wielkopolanie, Pomorzanie i Ślązacy żyjący nadal w jego granicach, aby przyłączyć swoje regiony do odrodzonej Polski, musieli stoczyć kolejny bój o swoją wolność. Jeszcze w czasie wojny, gdy na terenach pozostałych zaborów uchylano furtki umożliwiające polską działalność w idei Czerwonego Krzyża, to właśnie w Niemczech nie pozwalano na stworzenie polskiego ruchu. Wielkopolanie zrzeszali się mimo to w mniej lub bardziej jawnych organizacjach, takich jak Stowarzyszenie Niewiast Polskich, Poznański Komitet Pań, koła parafialne i inne lokalne towarzystwa dobroczynne. Bardzo duże znaczenie mieli także członkowie drużyn skautowych oraz Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, którzy przechodzili szkolenia z zakresu służby sanitarno-ratunkowej – zwłaszcza w sekcjach żeńskich. Sporą popularnością, szczególnie wśród dam ze średnich i wyższych warstw polskiego społeczeństwa dzielnicy pruskiej, cieszył się utworzony w lutym 1918 roku przez Helenę Paderewską Polski Biały Krzyż. Był on swoistą alternatywą wobec blokowanego powstania oficjalnych struktur Polskiego Czerwonego Krzyża. Pola działania wszystkich wymienionych organizacji często się pokrywały, jednak w różnych zakątkach Wielkopolski ich obecność i rozwój nie były równomierne. Ich członkowie skupiali się przede wszystkim na pracy charytatywnej, dobroczynnej i edukacyjnej w najbardziej potrzebujących warstwach polskiej ludności. Nie zaniedbywano też starań na rzecz rannych i chorych żołnierzy, poszkodowanych podczas działań wojennych. W końcowych latach Wielkiej Wojny aktywiści z poznańskiego opieką otaczali również w sposób szczególny jeńców z armii Ententy, przebywających w obozach na terenie prowincji. Warto nadmienić, że działalność ta budziła szczególny niesmak władz niemieckich – konflikty na tym tle zaostrzyły się zwłaszcza w listopadzie/grudniu 1918 roku, po wojennej klęsce Cesarstwa, kiedy Polacy zaczęli otwarcie demonstrować swoje afiliacje z obozem Sprzymierzonych. Za przykład mogą posłużyć napięte relacje pomiędzy Radą Żołnierską (zdominowaną przez Niemców) a Radą Robotniczą (zdominowaną przez Polaków) w Gnieźnie.

Czas szczególnego rozwoju i sprawdzianu dla idei Czerwonego Krzyża w Wielkopolsce przypadł właśnie na okres rewolucji niemieckiej. Warto wspomnieć, że pierwsze, jeszcze nieoficjalne wielkopolskie komórki Czerwonego Krzyża powstawały w listopadzie 1918 roku w Poznaniu i wielu innych miastach prowincji. Po części powodem ich tworzenia była konieczność radzenia sobie ze wciąż odczuwalnymi skutkami I wojny światowej, jednak jasne było, że Polaków z zaboru pruskiego będą jeszcze czekać zmagania o prawo do samostanowienia. Znaczną część członków tych komórek stanowili polscy lekarze, farmaceuci i pielęgniarki. Jednym z głównych zadań była organizacja polskich służb medycznych, między innymi drużyn sanitarnych w miastach i na prowincji, aby przygotować się na to, co mogło niedługo nadejść. Kręgosłupem tej działalności było grono polskich pracowników służby zdrowia zrzeszonych w Wydziale Lekarskim Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Sporo uwagi poświęcano szkoleniu członków tych drużyn – zaangażowani lekarze przeprowadzali niezbędne zajęcia dla ochotników. Niedługo później nastąpiła długo oczekiwana chwila dziejowa dla Wielkopolski – wybuch powstania, mającego uwolnić region spod niemieckiej kontroli, 27 grudnia 1918 roku w Poznaniu. Regularne walki, jakie rozpętały się na terenie Prowincji Poznańskiej, zaowocowały kolejnymi ofiarami śmiertelnymi, a także rannymi, którzy zaczęli napływać do szpitali i tak wciąż zapełnionych poszkodowanymi w Wielkiej Wojnie. W tamtym momencie dotychczasowe i tak już duże zapotrzebowanie na działalność w duchu czerwonokrzyskim jeszcze się wzmogło. Do akcji na froncie powstańczym ruszyły przygotowywane drużyny sanitarne, chociaż niestety nie w każdym miejscu udało się je zorganizować wcześniej. W wielkopolskich miastach i miasteczkach poza linią frontu konieczne było obejmowanie polską kontrolą dotychczasowych instytucji i placówek niemieckich. Trzeba było radzić sobie z brakami rozmaitych środków i materiałów w prowincji wyczerpanej wojną – od tych podstawowych dla ludności, przez żywność aż po lekarstwa, środki opatrunkowe i sanitarne dla walczących oddziałów i organizujących się polskich szpitali. Nie można też było zapomnieć o działalności oświatowej i charytatywnej wobec najbiedniejszych, których liczba na skutek wojennego niedostatku była dość wysoka, a ich potrzeby niestety nie mogły poczekać na spokojniejszy czas. Wokół tych i wielu innych naglących zajęć w tak niepewnym czasie natychmiast zakrzątnęli się członkowie wymienionych już wcześniej licznych organizacji humanitarnych, wspomagani przez polskie społeczeństwo. Jednak w obliczu zupełnie nowych warunków działalności, w wirze walki powstańczej, gdy mężczyźni i młodzież w znacznej części wyruszali na front, wszelkie wysiłki musiały przybrać nowe formy. Samorzutnie zaczęto tworzyć kolejne jawne wielkopolskie lokalne komórki Czerwonego Krzyża (nawet jeszcze zanim oficjalnie powstał polski oddział tej organizacji), które składały się przede wszystkim właśnie z aktywistów innych organizacji dobroczynnych, jak np. wspominanego już Polskiego Białego Krzyża. Działalność ludzi powiązanych z poznańskimi kołami czerwonokrzyskimi była nie do przecenienia i wywarła bezpośredni wpływ na rozwój sytuacji powstańców w Wielkopolsce. Jeszcze w listopadzie 1918 roku uniemożliwili oni planowany przez Niemców wywóz wielkich zapasów medycznych oraz wyposażenia szpitali znajdujących się w Poznaniu. Dzięki temu w trakcie powstania możliwe było: utworzenie głównej składnicy sanitarnej, której ogromne zapasy umożliwiały zaspokajanie potrzeb frontowych oddziałów i tworzących się polskich szpitali w miastach, wyposażenie organizowanej od stycznia regularnej armii, wspomaganie polskich wysiłków zbrojnych na innych frontach i leczenie ok. 10 000 – 15 000 rannych i chorych. Także ci działacze pod przewodnictwem dr. Wincentego Wierzejewskiego w pierwszych dniach powstania organizowali kuchnie i jadłodajnie dla rosnących powstańczych szeregów, w momencie gdy walka wrzała i nie można było jeszcze myśleć o odpowiedniej organizacji stricte wojskowej prowiantury. W Poznaniu kuchnie Czerwonego Krzyża znajdowały się w Prezydium Policji, w Zamku, w Hotelu Bazar oraz na Jeżycach. Dodatkowo kuchnia na Dworcu Głównym funkcjonowała jeszcze dłużej, dbając o dodatkowe zaopatrzenie rosnących transportów wojskowych.
W międzyczasie w odrodzonej Polsce, 18 stycznia 1919 roku – w momencie gdy wciąż toczyły się zażarte walki w Wielkopolsce – pod patronatem Heleny Paderewskiej, zwołane zostało zebranie przedstawicieli wszystkich działających w odrodzonej Rzeczypospolitej organizacji dobroczynnych, sanitarnych i charytatywnych, których profil pokrywał się z ideami czerwonokrzyskimi. Zostało wtedy utworzone już oficjalnie Polskie Towarzystwo Czerwonego Krzyża (nazwę zmieniono na Polski Czerwony Krzyż dopiero w 1927 roku), które rejestracji przez Międzynarodowy Komitet doczekało się 14 lipca 1919 roku.

Po raz kolejny jednak trzeba przypomnieć o odmiennych warunkach i sytuacji panującej na terenach Wielkopolskich. Niestety, region walczący dopiero o wyzwolenie spod niemieckiej władzy, nie mógł swobodnie uczestniczyć w przytoczonym procesie tworzenia PTCK. Jak jednak wiemy, własną organizację Czerwonego Krzyża już posiadał. Nawet w obliczu postanowień rozejmu w Trewirze sytuacja niewiele się rozjaśniła. Teoretycznie chronił on dotychczasowe zdobycze powstania, jednak na linii demarkacyjnej konfliktu wciąż dochodziło do krwawych starć, a Niemcy jasno dawali do zrozumienia, że tanio swojej Provinz Posen Polakom nie sprzedadzą, przygotowując siły do nowej operacji zbrojnej planowanej na maj. W tamtym momencie nie było jeszcze wiadomo, jakie będą ostateczne postanowienia Traktatu Pokojowego kończącego I wojnę światową w sprawach dotyczących Wielkopolski, ani kiedy one zapadną. W tak niesprzyjających okolicznościach praca organizacyjna w całym regionie wrzała. Mimo ciężkiej i niejasnej sytuacji na własnych rubieżach w marcu 1919 roku Wielkopolanie od razu ruszyli na odsiecz dla walczącego Lwowa. W tym samym czasie podjęto działania konsolidujące funkcjonujące na terenie wyzwolonych ziem zaboru pruskiego polskie organizacje humanitarne, tworząc Wielkopolski Czerwony Krzyż. Spowodowało to uporządkowanie dotychczas luźno organizowanych kół PCK w ogarniętym powstaniem regionie, jak również w wielu miejscach scalenie z nimi innych, mniejszych towarzystw dobroczynnych. Centralizacja sprzyjała lepszej organizacji pracy, której nie brakowało. Zarząd Okręgu Wielkopolskiego Czerwonego Krzyża początkowo składał się z mniejszych oddziałów miejscowych, które w kwietniu 1919 roku zostały zgrupowane w specjalne Komitety. Wiązało się to ze wzrastającym zapotrzebowaniem dynamicznie rozwijającej się Armii Wielkopolskiej. Poszczególne Komitety otrzymywały zadania oraz opiekę humanitarną nad konkretnymi organizowanymi wielkopolskimi dywizjami. Ogrom pracy komitetów był rozdzielany pomiędzy odrębne sekcje, zajmujące się z osobna różnymi gałęziami działalności, tak aby wszystkie potrzeby były jasno określane, grupowane i zaspokajane w miarę możliwości. W Poznaniu np. funkcjonowały następujące sekcje: gospody żołnierskiej, oświatowa, darów, opieki nad wdowami wojennymi, skarbonek, lazaretowa oraz oddział miejscowy.

Doskonałym przykładem owej centralizacji i koordynacji działań, która w późniejszych miesiącach została usankcjonowana odpowiednimi przepisami, była praca prowadzona w wielu powiatach Wielkopolski. W Gnieźnie, gdzie od pierwszych dni powstania zawiązał się komitet Czerwonego Krzyża, natychmiast pracę podjęły dotychczasowe liderki Białego Krzyża i żeńskich stowarzyszeń, głównie żony najważniejszych obywateli miasta, m.in. panie Karpińska, Kasprowicz, Nakulska i Lange. Organizacją pracy szpitali – cywilnego i wojskowego – zajęli się lokalni lekarze, również działający w Czerwonym Krzyżu, m.in. dr Józef i Zofia Musiełowie, dr Leon Kruszka, dr Ignacy Trepiński i dr Walery Szatkowski. Dr Józef Musieł został jednocześnie przewodniczącym gnieźnieńskiego powiatowego Tymczasowego Komitetu PTCK. Szybko zorganizowano na dworcu punkt sanitarno odżywczy, który – tak jak w Poznaniu – zaopatrywał nasilające się transporty wojskowe. Jego pracą kierowała m.in. Pelagia Gdeczykowa, dr Jadwiga Szafarkiewiczowa, Helena Skoraczewska oraz aptekarz Franciszek Wierzchaczewski. Szybko rozpoczęto regularne szkolenia z ratownictwa medycznego dla ochotników. Organizowane w powiecie drużyny sanitarne towarzyszyły gnieźnieńskim kompaniom powstańczym w walkach na froncie. W wyprawie kpt. Pawła Cymsa na Kujawy uczestniczyło dwudziestu ratowników i ratowniczek z Gniezna, dowodzonych przez dr Kruszkę. Równocześnie działania lokalnych komitetów czerwonokrzyskich zazębiały się z działaniami władz wojskowych także w innych rejonach Wielkopolski. Dr Jan Klimkiewicz i dr Teofil Matecki zorganizowali drużyny sanitarne we Wronkach, tamtejszym szpitalem polowym zawiadywał dr Witold Krukowski, który był jednocześnie organizatorem drużyn w Szamotułach. W Inowrocławiu zasłużony działacz Czerwonego Krzyża dr Zygmunt Zakrzewski był równocześnie pierwszym komendantem tamtejszej Straży Ludowej. W tym samym czasie w Szubinie w działaniach kół Czerwonego Krzyża wiodła znana i szanowana rodzina Niedźwiedzińskich. W późniejszym okresie, w lipcu 1919 roku, prezesem okręgu szubińskiego PCK, obejmującego sporą część Kujaw – tak silnie związanych z Wielkopolską – została hrabina Maria Skórzewska, doskonale znana ze swojej dobroczynnej działalności. Znaczny udział w rozwoju i zaopatrywaniu struktur sanitarnych CK mieli też farmaceuci i właściciele drogerii we wszystkich miastach i miasteczkach całej Wielkopolski. W Poznaniu aptekarz Witold Wichrowski na własny koszt utworzył i wyposażył punkt medyczny na Dworcu Głównym, a następnie pracował w nim przez 2 miesiące za darmo. Później wszelkie swoje pobory wynikające z pracy dla wojska przekazywał na zaspokajanie potrzeb PCK i rannych w szpitalach. Na prowincji, w Rakoniewicach aptekarz Stefan Jasiński oddał swoje lekarstwa drużynom ratowniczym. Podobnie uczynił Marceli Sławski z Wielichowa.

Po przejęciu dowództwa nad powstaniem przez generała Józefa Dowbora Muśnickiego wszelkie działania nabrały jeszcze większego tempa. W lutym 1919 roku w celu podniesienia jakości i dostępności zaplecza medycznego dla armii przeprowadzono mobilizację wszystkich lekarzy poniżej 50 roku życia. Powołano także wielu studentów medycyny, farmaceutów i innych specjalistów. W marcu w szeregach Armii Wielkopolskiej służbę pełniło 219 lekarzy, 23 stomatologów, 25 farmaceutów i ok. 1300 sanitariuszy – niemal wszyscy w tych grupach związani byli z formującym się Czerwonym Krzyżem. Starano się zachęcać społeczeństwo do udzielania wsparcia działalności czerwonokrzyskiej oraz angażowania się w nią w roli członków lokalnych komitetów. W maju 1919 większość Komitetów przejmowała już wzorce, polegające na podziale na sekcje. We wspominanym już Gnieźnie działały następujące: kuchnia dworcowa, sekcja uchodźców kresowych, darów, uroczystościowa, inwalidów, wdów i sierot, propagandy, krawiecka, jeńców, informacyjna, zubożałej inteligencji, biblioteczna oraz sanitarna.

W czerwcu i lipcu 1919 roku nastąpił kolejny ważny etap w rozwoju działalności wielkopolskiego Czerwonego Krzyża – podpisano umowy ustalające współpracę między wielkopolskimi środowiskami a Centralnym Komitetem Niemieckich Związków Czerwonego Krzyża. Umożliwiało to objęcie należytą opieką Niemców i Polaków, którzy znajdowali się poza granicami swoich krajów. Powstały zagraniczne Komisariaty Czerwonego Krzyża: niemieckie w Poznaniu oraz polskie w Berlinie, którego prezesem został poznański aptekarz Mieczysław Krzyżankiewicz. Utrzymując stały kontakt z Sekcją Pomocy Jeńcom i Uchodźcom PCK w Poznaniu, sprawowano pieczę nad Polakami rozproszonymi na terenach Rzeszy oraz nad jeńcami przebywającymi w niemieckiej niewoli – dostarczano żywność, odzież, fundusze i korespondencję. W późniejszym czasie, gdy sytuacja międzynarodowa nieco się ustabilizowała, struktury te pomagały rozproszonym rodakom powrócić do Ojczyzny.

Kolejnym etapem, wymagającym wielkiej pracy i poświęceń ze strony wielkopolskich struktur Czerwonego Krzyża, była szalejąca już na wschodzie wojna z bolszewikami. Jej rozmiary i krwawe żniwo znacząco przewyższały skutki powstania wielkopolskiego oraz walk z Ukraińcami o Lwów i Małopolskę Wschodnią. Wielkopolanie, którzy od razu po zjednoczeniu swojej prowincji z Polską w czerwcu 1919 roku, wyruszyli z pełnym zapałem, aby bronić granic Ojczyzny. Zbrojne zmagania z napierającą na ziemie polskie ze Wschodu Armią Czerwoną trwały już od lata 1919 roku i zakończyły się dopiero jesienią roku 1920. Prawdopodobnie w tym czasie poległo ok. 60 tysięcy żołnierzy polskich. Do tego należy doliczyć również kolejne tysiące zmarłych z chorób i głodu oraz zamordowanych cywilów. Wojenna pożoga wypaliła polskie kresy. Wśród poszkodowanych znaczną część stanowili Wielkopolanie. Szacuje się (chociaż kompleksowych danych do dziś nie sporządzono), że w tym konflikcie poległo ok. 8 tysięcy żołnierzy z formacji wielkopolskich, kilkadziesiąt tysięcy zaś odniosło rany. W czasie tej wyczerpującej kampanii wojennej konieczne było zapewnienie stałej opieki nad rannymi i chorymi – jednostki wielkopolskie dysponowały 6 szpitalami polowymi, 3 pociągami sanitarnymi oraz 33 szpitalami w miastach. Liczebność fachowego personelu medycznego przy armii sięgała 1600 pracowników. Do tego należałoby doliczyć setki i tysiące osób cywilnego personelu medycznego, które bez wytchnienia pracowały w szpitalach wielkopolskich, prowadziły punkty sanitarne, obsługiwały zakłady produkujące medyczne zaopatrzenie. Ogromna część tej wielkiej rzeszy ludzi była połączona ideą i przynależnością do Czerwonego Krzyża. Pielęgniarki i siostry należące do tej instytucji opiekowały się rannymi w szpitalach, inni działacze zapewniali stały dopływ niezbędnych materiałów, takich jak leki, bandaże, odzież, żywność czy choćby czysta pościel. W wielkopolskich placówkach medycznych leczono także żołnierzy należących do innych jednostek Wojska Polskiego, musząc jednocześnie dbać o zdrowie cywilnego społeczeństwa. Na barki wielkopolskiej służby zdrowia współtworzonej przez Czerwony Krzyż, spadło również zapewnienie opieki medycznej i zaplecza sanitarnego dla rozgrywających się innych walk o polskie granice – przede wszystkim dla powstań śląskich. Wielu Ślązaków rannych w walkach i ewakuowanych trafiało na hospitalizację do Wielkopolski. Udział Wielkopolan i ich pomoc były przede wszystkim widoczne w ostatnim zrywie, w roku 1921.

Wymiar wkładu wielkopolskiego PTCK w opanowywaniu niezwykle trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się Polska u zarania swej niepodległości, najlepiej oddają liczby. Poznański oddział PTCK w okresie od 1 lipca 1919 do 1 kwietnia 1920 roku wydał łącznie ok. 100 tysięcy porcji posiłków odżywczych dla samych żołnierzy. W Gnieźnie było to nawet kilkaset obiadów dziennie. Dbano o rozwój kultury i edukacji – w wypożyczalni w Poznaniu znajdowało się 450 książek, a do różnych szpitali wojskowych dostarczono 350 różnych tomów. Ponadto szpital w Łucku wielkopolski Czerwony Krzyż wyposażył w małą bibliotekę. Dodatkowo zakupiono i rozdzielono między placówkami tysiące broszur, gazet, a także książek religijnych. Do poszczególnych pułków trafiały specjalne paczki, zasilające istniejące w nich biblioteki (po kilkadziesiąt książek), na front wysyłano z Wielkopolski setki dzienników i tygodników. Łącznie w omawianym okresie na sam front białoruski przekazano niemal 37 tysięcy gazet. Żołnierzom dostarczano papier listowy oraz pocztówki, dbano o podtrzymywanie korespondencji. Ogromne znaczenie miała również przesyłana na front odzież. Poznański PCK przy ogromnym udziale amerykańskiego Czerwonego Krzyża na front litewsko-białoruski wysłał 11 tysięcy swetrów wełnianych, tyleż samo par skarpet, kilkaset par butów. W okresie zimowym dostarczano też rękawiczki i inne ocieplacze. Znaczne były ilości aprowizacji wysyłanej na front – poznańska sekcja darów nadała przeszło 11 tysięcy porcji chleba, 85 funtów mięsa, 463 funty mąki, grochu i kaszy, 56 centnarów wędlin, niemal 12 tysięcy papierosów, 3600 paczek karmelków. Oprócz produktów spożywczych wysłano także setki fajek, latarek elektrycznych, harmonijek, obrazków, śpiewników, a nawet różańców, medalików i szkaplerzy. Jak widać, idea czerwonokrzyska dbała nie tylko o ciało, ale i o ducha. Prócz tego równolegle zaopatrywano szpitale i jeńców przebywających w niewoli. Ogromną akcją było wysyłanie darów Wielkanocnych – zaangażowano w nią większość wielkopolskich kół i komitetów. Dla samej 1. Dywizji Piechoty Wielkopolskiej zaopatrzenie gromadziły Środa Wielkopolska, Kostrzyn, Kościan, Czempiń, Stęszew, Dopiewo, Wiry, Więckowice, Wolsztyn, Nowy Tomyśl, Lwówek, Grodzisk Wielkopolski, Opalenica, Buk, Witkowo, Jankowice, Oborniki, Żydowo, Czerniejewo i powiat wrzesiński. Cały powiat wschodnio-poznański gromadził z kolei środki pieniężne. Każdy żołnierz na froncie otrzymał średnio po 2 jajka, pół funta wędlin, pieczywo oraz 10 papierosów. Dary na front jako delegat Czerwonego Krzyża zawiózł Michał Czarnecki z Raszew. W tego typu delegacje blisko linii frontu udawało się wielu czołowych działaczy z różnych zakątków Wielkopolski, dostarczając dary serc wielu oraz pokazując łączność społeczeństwa z żołnierzami na froncie. Powyższe liczby mogą wydawać się mało imponujące, ale gdy przypomnieć sobie, że dary trzeba było rozdzielać pomiędzy dziesiątki tysięcy żołnierzy, cała operacja zdecydowanie nabiera rozmachu. Inne rejony Wielkopolski, zgrupowane w kolejnych komitetach również uczestniczyły w tej akcji – każdy komitet zaopatrywał inne jednostki, przebywające na froncie oraz swoje lokalne szpitale. Drobną próbkę tego, z jakimi trudnościami spotykała się realizacja wszelkich tego typu operacji, prezentują nam listy uczestniczek jednej z delegacji na front, publikowane na łamach Kuriera Poznańskiego i Dziennika Poznańskiego we wrześniu i październiku 1920 roku. W jednej z nich udział brała sama Izabela Drwęska – żona pierwszego polskiego prezydenta Poznania, przewodnicząca poznańskiego PTCK. Tutaj list M. Ruszczyńskiej napisany 16 września 1920 roku:

Budzi nas cisza. Stoimy jeszcze. Nasze złe przeczucia powstają na nowo. Zrywamy się i wyglądamy przez rozwarte wrota wagonu na jasne już słońce. Skalmierzyce. Tragedja. Dyrekcja warszawska nie ma powodu do respektowania zarządzeń dyrekcji poznańskiej i nie raczyła na zabrać przy pociągu osobowym. Mamy czekać na towarowy. Jak długo? Zdaje się tego nie wiedzieć nikt

W trakcie tych wypraw działaczki Czerwonego Krzyża z Wielkopolski mogły zapoznać się z aktualną sytuacją żołnierzy na froncie, obserwować niedolę żołnierzy broniących odrodzonej Polski i spróbować ulżyć im choć na chwilę, udowadniając pamięć zachodnich polskich rubieży i przekazując relacje o ich losie w rodzinne strony. List z Brześcia Litewskiego, napisany 17 września 1920 roku:

Szpitale – pełne. Najbliższy nam, położony niedaleko dworca należy do dywizji 14, tj. tej właśnie, do której jedziemy przeto wolno Czerwonemu Krzyżowi zasilić pewną ilością darów, jakie są disponibie to znaczy bez wyraźnego przeznaczenia. I stało się dobrze, że zostałyśmy powiadomione o brakach szpitala, że wolno nam było rannym i chorym żołnierzom serdeczną sprawić przyjemność.     Ale byli tacy, dla których uczynić nie było można już nic… Ci spoczywali już w prostych trumnach z ledwo zheblowanych desek na wozach trenów, umajonych gałęziami drzew, co wyrosły daleko od ojcowizny. Na trumnach położono im krzyżyki drewniane z wypisanem nazwiskiem i datą zgonu… Było ich, tych trumien samotnych sześć; wśród nich cztery, gdzie krzyżyki imion ani nazwisk nie miały. Poległym bolszewicy zabrali wszystko i niepodobnem było dojść, kim są. dobrze, że choć zabłąkane przypadkiem dzisiaj właśnie tu dotąd rodaczki, mogły im towarzyszyć w ostatniej podróży.

O sukcesach i pozytywnych skutkach akcji podejmowanych przez wielkopolski Czerwony Krzyż świadczą relacje samej I. Drwęskiej, które ukazywały się w Kurierze Poznańskim. Tutaj list pisany z frontu na przełomie września i października:

Od żołnierza wielkopolskiego niesiemy serdeczne podziękowanie wszystkim, którzy przyczynili się do zebrania darów. Panom Gaedemu za 450 paczek, Daszewskiemu za bogate dary, dyrekcji browaru w Krotoszynie za piwo, firmie Kowalski przy ul. Cieszkowskiego 9 i pracownikom za bezinteresowny wypiek chleba. osobom, które szyły bieliznę, pakowały dary w skrzynie serdeczne »Bóg zapłać« od żołnierzy 14. dywizji wielkopolskiej. Dary zebrane przez oddziały Cz. Krzyża w Środzie, Kościanie, Wrześni i w Krotoszynie, wręczone zostały odnośnym pułkom.

Ważnym aspektem funkcjonowania wielkopolskich struktur Polskiego Towarzystwa Czerwonego Krzyża, którego nie można pominąć, jest kwestia pozyskiwania funduszy na działalność o tak gigantycznym zasięgu i rozmachu, o jakim sporo już się dowiedzieliśmy. Znaczną część budżetu wszelki kół i komitetów stanowiły datki od społeczeństwa, zwłaszcza od jego najbardziej prominentnych członków. Często pojedyncze wpłaty w danych miesiącach sięgały nawet kilku tysięcy marek, co przy odpowiedniej liczbie społeczników dawało już pokaźną sumę. Dodatkowo działacze Czerwonego Krzyża starali się tworzyć jak najwięcej okazji do pozyskiwania również mniejszych sum na działalność. Doskonałymi okazywały się wszelkiego rodzaju festyny, odczyty, koncerty bądź bale charytatywne, w trakcie których uczestnicy byli zachęcani do składania datków. Wykazać się przy tych okazjach mogli panie i panowie z sekcji skarbonek, zbierający środki od darczyńców do puszek PTCK. Puszki na datki pojawiały się nie tylko na balach i koncertach, ale często poszczególne koła lokalne kilkadziesiąt sztuk rozmieszczały w kluczowych miejscach i obiektach miast – w kościołach, urzędach, kawiarniach i restauracjach. Często organizowano także konkursy bądź loterie, z których dochód przekazywano na cele Towarzystwa. A cele wszak były szerokie i pochłaniały spore środki. W kluczowym roku 1920 gnieźnieńskie koło PTCK odnotowało dochód na poziomie 224 533 marek, rozchód – 202 281 marek. Nie inaczej wyglądało to w najbardziej znaczącym komitecie poznańskim. Za wspominany już okres między lipcem 1919 a kwietniem 1920 roku jego dochód wyniósł 261 859 marek, a rozchód 227 275. O skali działalności tak dużych komitetów mówi nam fakt, że to dane nawet nie za cały rok. Nadwyżki środków z różnych kół trafiały na specjalne konta bankowe, które umożliwiały uzyskiwanie dodatkowych procentów i wykorzystanie pieniędzy w przyszłości.

Oprócz ciężarów, wynikających z usuwania i naprawiania niszczycielskich skutków działań zbrojnych u zarania polskiej niepodległości, aktywiści Czerwonego Krzyża musieli radzić sobie z problemami wypływającymi z innych niekorzystnych wydarzeń i okoliczności. Lata 1917-1922 były okresem, w którym mieszkańcy odradzającej się Polski dotkliwie odczuwali skutki także wcześniejszego, globalnego konfliktu i musieli sobie radzić z ekonomicznym kryzysem następującym po niespokojnych latach zbrojnych zmagań. Ogólny stan zdrowia ludności cywilnej oceniany był jako znacznie pogorszony. Wieloletnie braki w wyżywieniu, obniżenie poziomu opieki medycznej, degradacja warunków sanitarnych, ograniczenie dostępu do wielu artykułów pierwszej potrzeby, nadużywanie alkoholu – wszystko to spowodowało osłabienie ludności, wzrost zachorowalności na rozmaite choroby, przede wszystkim zakaźne, pasożytnicze. Do tego doszła również konieczność walki ze zbierającą krwawe żniwo epidemią grypy zwanej „hiszpańską”. Po wojennych zawieruchach trzeba było zająć się jej ofiarami, których nie dało się po prostu wypisać ze szpitala. Nie brakowało byłych żołnierzy chorych nerwowo i psychicznie, inwalidów bez szans na normalne życie, wdów oraz sierot bez środków do życia. W tej walce, toczonej już nie na kule i bagnety, stanęli w polskich szeregach oczywiście działacze Polskiego Towarzystwa Czerwonego Krzyża, a jednym z frontów była Wielkopolska. Okolicznością sprzyjającą był fakt, że z roku na rok organizacja przyciągała coraz więcej nowych członków, a jej działalność zataczała szersze kręgi i odnosiła wiele sukcesów, zauważanych przez społeczeństwo. A wysiłki mające na celu usuwanie strasznych skutków wojny nie mogły czekać. Ogromne znaczenie miał utworzony już w styczniu 1920 roku Komitet Opieki nad Inwalidami, Wdowami i Sierotami „Pamięć”, który skupiał przede wszystkim aktywistów sekcji opiekuńczych. W latach 1920-1922 komitet ów wyszukiwał i roztaczał opiekę nad najciężej poszkodowanymi w wyniku działań wojennych. W Pniewach mieścił się ośrodek dla nieuleczalnie chorych. Tym, którym można było pomóc wrócić do w miarę normalnego życia, fundowano kursy zawodowe i przyuczenia. Główny Wydział Opiekuńczy przekazał w omawianym okresie środki na wyszkolenie 800 inwalidów wojennych w rozmaitych zawodach. Dbano również o edukację młodzieży pochodzącej z rodzin pozbawionych żywicieli. Wdowom i sierotom wypłacano zapomogi, ale organizowano też specjalne kursy dla kobiet – m.in. krawieckie i lalkarskie. Nieustannie działały ośrodki opiekuńcze obsługiwane przez PTCK, wspomagające samotne i pracujące kobiety w wychowaniu dzieci. Ponadto PTCK zajmował się sierotami. W Gnieźnie zorganizowano kilka dużych ochronek zarówno dla dzieci z tego regionu, jak i dla sierot wojennych przybyłych z Kresów wyniszczonych wojnami – m.in. Dom Katolicki przy ul. Słomianka będący schronieniem dla ponad siedemdziesięciorga dzieci oraz ochronka św. Wawrzyńca przy ul. Św. Jana. Roczne koszty utrzymania Domu Katolickiego wynosiły niemal 200 tysięcy marek, których niestety lokalny oddział PTCK nie był w stanie zgromadzić. Brakujące sumy pokrywał Okręg Poznański przy wydatnej pomocy Amerykańskiego Czerwonego Krzyża oraz Urzędu Emigracyjnego. Jest to jeden z fundamentalnych przykładów, pokazujących ogromne umiejętności organizacyjne oraz dobre skutki współpracy między instytucjami dobroczynnymi i różnymi kołami PTCK w tym okresie. Warto zaznaczyć, że mimo procesu likwidacji ochronek w II połowie lat 20., Gniezno było na tyle dużym ośrodkiem tej działalności ze sporą renomą, że nie zostało nim dotknięte. Tworzono również lecznice dziecięce oraz żłobki prowadzone przez specjalnie przeszkolone działaczki PTCK wspomagane przez siostry zakonne. W ciężkich pierwszych latach niepodległości PTCK organizował w wielu miastach wielkopolskich punkty odżywcze, w których wydawano nawet do kilkuset obiadów dziennie. W roku 1921 Wielkopolska została dotknięta klęską powodzi, powtarzały się one też w późniejszych latach. Struktury PTCK z całego regionu po raz kolejny dały dowody świetnej organizacji i współpracy, skupiając swoje siły w rejonach najbardziej potrzebujących. Sporo ułatwiał fakt, że w tamtym okresie niektóre większe i prężniejsze koła dysponowały już własnymi środkami transportu, w tym samochodami. Ta pierwsza poważna klęska żywiołowa lat niepodległości była jednym z impulsów do dalszego rozwijania działalności ratowniczej w szeregach PTCK, które z każdym rokiem rosły. Poszczególne koła w całej Wielkopolsce liczyły po kilkuset, do nawet kilku tysięcy członków. W okręgu gnieźnieńskim liczba ta wzrosła z 1220 członków w roku 1919 do 1821 w 1922 roku. W roku kolejnym przekroczyła ona 2 tysiące, co jest doskonałym zobrazowaniem rozszerzania się idei czerwonokrzyskiej – proces ten zachodził w całym regionie. W okresie następującym po wojnach o niepodległość systematycznie wzrastał wpływ PTCK na ducha i wartości odradzającego się społeczeństwa, biorąc czynny udział nie tylko w działaniach dobroczynnych i opiekuńczych, ale również kładąc coraz większy nacisk na kwestie oświatowe oraz patriotyczne. Symbolicznym ukoronowaniem działań wielu kół lokalnych w połowie lat 20. był ich udział we wznoszeniu powstających w wielu miejscowościach pomników i tablic poświęconych ofiarom zmagań o wolność z minionych lat. Można to uznać za swoisty symbol łączący działania PTCK na wszystkich płaszczyznach. Pamięć i szacunek dla tych, którzy odeszli – troska o tych, którzy pozostali.

Sprawne funkcjonowanie tworzonych i rozwijających się struktur Czerwonego Krzyża w Wielkopolsce w tak trudnym czasie, jakim był początkowy okres polskiej niepodległości, nie byłoby możliwe bez wsparcia lokalnego społeczeństwa. Ogromnego morza potrzeb, ledwie ułamek został zaprezentowany powyżej, nie można było zaspokoić bez wytężonej pracy osób, którzy czy to w wojnie, czy w pokoju, mieli za najwyższe dobro poprawianie ludzkiego bytu i przynoszenie ulgi w cierpieniu – tak zgodne z wielkopolskim pozytywistycznym duchem, którego dobroczynne działanie odczuwamy do dzisiaj.

Bibliografia:

– Dziennik Poznański, nr 218, 221, 231 z 1920 roku.
– Gumowski M. „Dzieje Polskiego Czerwonego Krzyża w Wielkopolsce 1918-1928” Poznań 1930.
– Kurier Poznański, nr 235 z 12 października 1920
– „Lekarze polscy uczestniczący w powstaniu wielkopolskim w 1918-1919 roku” red. Aleksander Wierzejewski, Poznań 1978. |
– Majewski J. „Zaopatrzenie medyczno-sanitarne w powstaniu wielkopolskim i udział w nim farmaceutów” Poznań 1998.
– Sajewska H. „Polski Czerwony Krzyż w dziejach Gniezna 1919-2004” Gniezno 2006
– „Sprawozdanie Czerwonego Krzyża Oddziału miejscowego Poznań od 1 lipca 1919 do 1 kwietnia 1920” Poznań 1920.

Autor:

Maciej Elantkowski
Skip to content