W artykule „Jak nauczyciele Marynki wymyślili wycieczki” prześledziliśmy część drogi, jaką rozentuzjazmowana spacerem młodzież 😊 pokonała, kierując się do punktu docelowego, czyli Kobylepola. Dziś etap kolejny. Oto dotarliśmy do Komandorii i tu na chwilę się zatrzymamy. Warto oprzeć oko na bryle kościoła św. Jana Jerozolimskiego.

Początki jego istnienia datowane są na rok 1170, kiedy otworzono tu hospicjum, czyli schronisko dla pielgrzymów w drodze do grobu św. Wojciecha. Świątynia, która wtedy powstała, była pod wezwaniem św. Michała Archanioła. Fundatorem kościoła był wielkopolski książę Mieszko Stary. W 1187 roku przekazał go zakonowi joannitów, którzy na przełomie XII i XIII wieku przekształcili budowlę romańską, kamienną w ceglaną, jednonawową oraz zmienili nazwę na kościół pod wezwaniem św. Jana Jerozolimskiego. Do cennych przedmiotów w świątyni należy pochodząca z XVI wieku monstrancja wieżyczkowa z figurką Chrystusa Boleściwego z figurkami aniołków oraz Pasyjką i jedyny gotycki tryptyk zachowany w kościele, dla którego go ufundowano. W centrum Sacra Conversazione stoi Madonna z Dzieciątkiem, po jej bokach św. Jan Ewangelista i św. Jan Chrzciciel. Na bocznych skrzydłach utrwalono m.in. Wskrzeszenie Piotrowina oraz Ścięcie św. Jana Chrzciciela. Ogromne wrażenie robi też łuk tęczowy i piękna dekoracja podłucza. Jedna z centralnych części przedstawia Chrystusa w mandorli (owalnej aureoli otaczającej Jego postać) z krzyżowym nimbem wokół głowy siedzącego na podwójnej tęczy w towarzystwie dwóch aniołów. Równie wspaniale prezentują się arkadowe podłucza od strony nawy bocznej ze sklepieniem gwiaździstym. Świątynia została odrestaurowana w 2019 i 2020 roku. Jeśli wycieczkowicze będą mieli szczęście i trafią na koniec mszy, będą mogli zajrzeć do środka i podziwiać śliczny wystrój – naprawdę warto! Tym bardziej że w 1824 roku wisiała nad kościołem groźba likwidacji, bo znalazł się w pasie fortyfikacyjnym i Prusacy uznali go za zbędny element przestrzeni. Na szczęście w jego obronie stanął ówczesny proboszcz ks. Wawrzyniec Szafrański i budowla przetrwała do dziś.

Przed bocznym wejściem od strony Śródki stoją dwa krzyże: drewniany upamiętnia misję z 2012 roku, kamienny przedwojennego proboszcza ks. Wawrzyńca Koteckiego. Jeśli odwrócimy się od nich o 180 stopni, staniemy na wprost urokliwego romańskiego portalu z dwoma filigranowymi kolumnami (lewa pochodzi z XI wieku!).

Stojąc w pobliżu kościoła mamy do wyboru dwa szlaki spacerowe: jeden prowadził przez Bramę Kaliską żwirową ścieżką w XIX wieku do wsi Kobylepole wzdłuż doliny Cybiny, obok ogrodu restauracyjnego „Dolina Świętojańska” (dziś stoi tu galeria „Malta”), potem Łącznego Młyna (stał w miejscu, gdzie Cybina wpada do Jeziora Maltańskiego, po 1926 nie ma o nim wzmianek i żaden ślad po nim niestety nie został) i przez Olszak do Parku Kobylepolskiego albo przez Bramę Warszawską drogą za kościołem obok Młyna Świętojańskiego, a potem w prawo przez most do folwarku Biała Góra. My wybierzemy pierwszą, bo trochę krótsza, a młodzież już marzy o posiłku, tym bardziej że wycieczka jest piesza. Zamożniejsi spacerowicze przemieszczający się w XIX wieku w mniejszych grupach mogli korzystać z pojazdów, bo od 1893 roku kursował omnibus, a od 1902 – pociągi wycieczkowe Średzkiej Kolei Powiatowej z dworca św. Jana za Bramą Warszawską. Tam też od 1903 przy Młynie Świętojańskim działał ogród publiczny o nazwie „Park Pałacowy Ostendy” zachęcający do bezpłatnego łowienia ryb ze stawu lub korzystania z (płatnych) przejażdżek motorówką po stawie.

Rozglądając się po okolicy na początku XX wieku, dostrzeglibyśmy przy ul. Warszawskiej 9/10 Fabrykę Czekolady „Luna” braci Janusza i Wiesława Wilkońskich działającą od 1911 roku. Nazwę zmieniono najpierw na „Gonda”, a w 1913 na „Goplana” (teraz wszyscy już kojarzą pyszne czekolady). W 1921 roku fabrykę przeniesiono, ale słodkości nie zniknęły, bo zagościła w budynkach produkcja karmelków. Na Wystawie Przemysłowej w Poznaniu uzyskały one Złoty Medal, bo były „najlepsze, smaczne, suche i nie lepiące się” (Pamiętnik Wystawy Przemysłowej w Poznaniu, Poznań 1908, s. 108). W okolicy znajdowała się też firma Automobile – awiatyka, czyli warsztaty naprawcze dla samochodów oraz szkoła dla szoferów. Niedaleko działała Poznańska Palarnia Kawy i Fabryka Kawy Słodowej „Ira”. Przez jakiś czas miała tu swoją siedzibę probiernia P. Urbańskiego, wytwarzająca podobno bardzo dobre likiery higieniczno-deserowe. 

Ruszając w stronę naszego celu, idziemy wzdłuż brzegu jeziora. Najpierw przechodzimy między stacją kolejki „Maltanki” a zachowanym parowozem. Kolejka powstała w 1952 roku jako „Harcerska Kolejka Dziecięca” kursującą między Łęgami Dębińskimi a Ogrodem Jordanowskim. Budowa Trasy Hetmańskiej spowodowała jej przeniesienie nad Maltę, nad którą zaczęła jeździć od 1972 roku.

Idąc dalej, warto zatrzymać się przy kotwicy, która jest ostatnim zachowanym kawałkiem pięknej niegdyś i bohaterskiej węglarki o nazwie „Poznań”. Opisującą ją tabliczka zginęła lata temu i do dzisiaj jej nie zastąpiono. Kotwica należała do statku przeznaczonego do przewozu węgla wybudowanego w latach 1925 – 1926 w stoczni w Blainville we Francji i zakupionego przez port w Gdyni. Odbywał rejsy po całym świecie, ale czas jego chwały przypadł na drugą wojnę światową. W 1939 roku okazał się ostatnim statkiem, któremu udało się opuścić wody Bałtyku i uniknąć konfiskaty przez Niemców. Załoga za ten bohaterski czyn dostała Krzyż Zasługi z Mieczami. Statek walczył podczas inwazji na Francję, ewakuował uchodźców do Anglii, pływał w konwojach na Morzu Północnym i Atlantyku. W 1944 brał udział w inwazji na Normandię. W 1945 roku powrócił do Polski z darami UNRY (United Nations Relief and Rehabilitation Administration, czyli Administracja Narodów Zjednoczonych do spraw Pomocy i Odbudowy). Pływał jeszcze do 1962 roku, w którym nastąpiło opuszczenie bandery, do 1975 roku służył jako magazyn w Szczecinie, a w 1975 roku pocięto go na złom.

Kilka kroków dalej można przystanąć, aby objąć wzrokiem Dolinę Świętojańską – niegdyś rozciągała się od Młyna Świętojańskiego (za kościołem św. Jana Jerozolimskiego) a folwarkiem Olszak Młyn. Miała bardzo urozmaiconą rzeźbę terenu – otaczały ją liczne pagórki dochodzące nawet do 19 metrów wysokości. Porastały je lasy olchowe i grabowe niżej, a wyżej sosnowo-brzozowe. Nad Cybiną rozpościerały się błotniste łąki, nad którymi krążyły siewki, czajki, cyranki i mewy śmieszki.

Wędrując dalej, możemy przyjrzeć się stanowisku startowemu Toru Regatowego „Malta”, z którego rozpoczynają wyścig kajakarze. Jego początki można wiązać z 1917 rokiem i propozycją grupy patriotów, aby utworzyć tu ośrodek sportowy dla młodzieży. Już wcześniej teren wykorzystywano do uprawiania sportu pod opieką Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”.  

Spacerowicze, skręcając w lewo, mijali restaurację, potem szli dalej przez prywatne posesje, których właściciele skarżyli się nawet w artykułach w gazetach, że wycieczkowicze depczą roślinność i płoszą ptactwo, a w poniedziałek nie sposób nadążyć ze zbieraniem śmieci porzuconych w miejscach pikników.

Próbą ograniczenia szkód popiknikowych i przy okazji reakcją na zapotrzebowanie wycieczkowiczów było otwarcie w 1883 roku ogrodu publicznego pod nazwą „Dolina Świętojańska”. Początki były trudne, ale w ciągu dziesięciu lat przydrożna knajpka zamieniła się w popularny przystanek dla spacerowiczów. W latach 90. nastąpił efektowny rozwój: postawiono pawilon muzyczny (co niedzielę występowały orkiestry wojskowe), kręgielnię oraz kolonadę (! – pomieszczenie z wyjmowanymi oknami – brzmi znajomo prawda?), którą w upalne dni „otwierano” i łączono z ogrodem. Właściciel był kreatywny i wpadł na pomysł zorganizowania dojazdu, dlatego od tamy Berdychowskiej kursowały do niego omnibusy. Przygotowywał też festyny piwa i zabawy na lodowisku. Przebojem kulinarnym była kiszka! Czyli kaszanka z kapustą, do której można było zamówić piwo. Jakie? Oczywiście kobylepolskie: jasne dubeltowe albo Kozieł, albo królewskie, albo grodziskie, albo… karmelkowe. Cudowne popołudnie.

Spacerując dalej wzdłuż Cybiny, docierało się przez folwark Malta do Łącznego Młyna, który na początku XIX wieku od prywatnego właściciela odkupił Bank Parcelacyjny, aby postawić na nim kolonię domków letniskowych. Rosnące na tym terenie olchy zostały wycięte i sprzedane. Młyny w dolinie były w ogóle punktem docelowym wielu wycieczek i pojedynczych spacerowiczów. Chętnie obserwowali ich pracę i jeśli była taka możliwość, zwiedzali. 

Popularność Doliny Świętojańskiej z każdym rokiem wzrastała, dlatego w roku 1932 opracowano plan jej zagospodarowania, obejmujący tereny: Komandorii, Malty, Cybiny aż po lasy kobylepolskie. Zakładał cztery etapy rozwoju: 1) wybudowanie restauracji, teatru plenerowego, placów zabaw, przygotowanie dwóch łąk ludowych dla mniej zamożnych spacerowiczów oraz ogrodów; 2) stworzenie parku spacerowego wokół stawów; 3) wysypanie plaż na czas letni; 4) utworzenie Parku Narodowego z pomnikiem poświęconym harcerzom poległym w powstaniu wielkopolskim na miejscu upamiętniającego ich patriotyzm, ofiarność i waleczność brzozowego krzyża oraz przygotowanie sztucznego stawu, który zapewniałby zimowe atrakcje. Prace niestety nie doszły do skutku, a wybuch wojny w ogóle pokrzyżował te plany. W latach 1940 – 1943 spiętrzono wody Cybiny w zbiornik, który dał początek dzisiejszemu Jezioru Maltańskiemu. 

Dopiero w 1974 rozpoczęto budowę Nowego ZOO, chociaż jego powstanie zatwierdzono już w 1953 roku. Dwa lata wcześniej puszczono kolejkę. W 1990 nastąpiło odtworzenie Kopca Wolności i pomnika harcerzy zniszczonego podczas II wojny światowej. Kopiec Wolności miał swoje początki już w 1917 roku, kiedy planowano go w tajemnicy przed zaborcą. Usypano go ostatecznie w 1919 roku i wtedy nazwano Kopcem Zmartwychwstania, ale ostateczne zakończenie prac miało miejsce w 1922 roku. Podczas II wojny światowej władze agresora nakazały jego rozebranie. Odbudowę zaczęto planować dopiero w 1979 roku w związku z przygotowaniami do Mistrzostw Świata w Kajakarstwie. W 2004 roku powstał komitet, który za cel postawił sobie usypanie kopca wyższego od pierwszego z platformą widokową i ławeczkami.

Dzisiaj, gdy spacerujemy nad Maltą, szczególnie zmierzając w stronę Parku Kobylepolskiego, widzimy, że międzywojenne plany w zasadzie zostały wprowadzone w życie. Nie całkiem tak samo, ale w zbliżony sposób. Pasuje tu refleksja Marii Dąbrowskiej: Marzenia zwykle się spełniają, ale nie tak i nie wtedy, kiedy tego pragniemy. Nie zmienia to faktu, że Malta to idealne miejsce na rekreacje, spacery i wypoczynek. I miło się spaceruje z młodzieżą na wycieczce zmierzającej ku Kobylepolu…

Bibliografia:

    1. Kronika Miasta Poznania. Od Komandorii do Antoninka, Poznań 2010.
    2. Marceli Motty, Przechadzki po mieście, Poznań 1957.
    3. Poznań od A do Z, Poznań 1998.

Autor:

Aneta Cierechowicz


Skip to content