Niesamowita scena: oto przepiękna królewna stoi przerażona, przykuta do skały i czeka na pożarcie przez smoka. Jak w każdej klasycznej opowieści o dobru i złu zostanie uratowana przez bohatera. Pojawia się mężny Perseusz, zabija potwora i poślubia Andromedę. Mit grecki rzecz jasna, choć jego korzenie i interpretacje mogą być różne. Istotny jest pojawiający się w nim wątek wyzwolenia.

Poświęcona temu zdarzeniu rzeźba „Uwolnienie Andromedy przez Perseusza” została w XIX wieku umieszczona w Poznaniu na placu Królewskim (dzisiejszym placu Cyryla Ratajskiego) w ramach większego zamierzenia pomnikowo-ogrodowego związanego z przyjazdem cesarzowej Wiktorii, który miał miejsce 9 kwietnia 1888 roku. Uwieczniony antyczny bohater kierował swój wzrok tryumfatora ku ulicy Mielżyńskiego.

Figura powstała w 1891 roku, co pozwala domniemywać, że dla ówczesnych poznaniaków mogła mieć metaforyczne znaczenie, a i dziś, trochę przewrotnie komentując wygląd ulicy rozpoczynającej się od owego placu, nawoływałaby do wyzwolenia jej z nijakości i zapomnienia, gdyby jeszcze stała na swoim miejscu. 9 kwietnia 1891 roku uruchomiono fontannę.

Jej autorem był profesor berlińskiej Akademii sztuk pięknych Johannes Pfuhl. Zdobiła plac do 1945 roku, kiedy to uległa zniszczeniu podczas walk o miasto. Potem odnowioną umieszczono w Parku Wilsona. Dziś plac częściowo realizuje ówczesne założenie i stanowi oazę zieleni w centrum miasta, niestety bez pięknej rzeźby i fontanny jak planowano pod koniec XIX wieku. Z placu rozciąga się dobry widok na jedną z ciekawszych ulic Poznania.

Uliczka ta została wytyczona w I połowie XIX wieku i stanowiła część ulicy Młyńskiej. W II połowie XIX wieku podzielono ją na część Dolną i Górną nazwaną ulicą Wiktorii w 1891 roku na cześć żony cesarza niemieckiego Fryderyka III, która w roku 1888 odwiedziła zniszczony powodzią Poznań. Po roku 1918 nazwę zmieniono, dzieląc przy okazji ulicę na dwie części, czyli obecne: Mielżyńskiego i Gwarną. Nazwa drugiej części miała sugerować duży ruch, ale podobno policjanci stali wtedy przy zbiegu ulic po to, by kierować… brakiem ruchu. Na jakiś czas (1925 – 1939) Gwarna została przemianowana na ulicę Bronisława Pierackiego, ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, zamordowanego przez Ukraińców. Część pierwsza od placu Cyryla Ratajskiego do narożnika, na którym dziś wznosi się Okrąglak, została nazwana imieniem Seweryna Mielżyńskiego, który właśnie tutaj w roku 1874 utworzył muzeum. Był patriotą, za udział w powstaniu listopadowym został odznaczony Orderem Virtuti Militari, i mecenasem kultury, ośrodkiem jego działalności artystycznej był, co prawda, Miłosław, jednak i stolica Wielkopolski wiele mu zawdzięcza. Był m.in. ofiarodawcą ogromnej kolekcji sztuki Edwarda Rastawieckiego, która stała się zaczątkiem Muzeum im. Mielżyńskich utworzonego przez Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Dziś zbiory te wzbogacają zasoby Muzeum Narodwego.

Spacerując od strony placu po prawej stronie warto przyjrzeć się drugiemu z kolei budynkowi pod nr 27/29. Mieści się tu Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Założył je w 1857 roku doktor Kazimierz Szulc. Początkowo znajdowało się przy ulicy Mühlenstrasse 17 (Młyńskiej), potem pod numerem 35, potem przy Viktoriastrasse (przy ul. Wiktorii), a przez moment podczas II wojny światowej przy ul. Leo Schlegeterstrasse, w latach 50. przy ul. Alfreda Lampego (co trochę przypomina cudowny skecz z Kabaretu Dudek o ulicy Karolkowej grany przez niezapomnianych: Wiesławów Gołasa i Michnikowskiego…), czyli cały czas w tym samym miejscu…

Na czele zarządu początkowo stanął znany wówczas filozof August hr. Cieszkowski, jego następcami byli m.in. Tytus hr. Działyński, Karol Libelt, Heliodor Święcicki i inni bardzo szanowani obywatele Poznania. Seweryn Mielżyński kupił w 1872 roku dom i parcelę, na której wzniesiono bibliotekę, wspomniane muzeum oraz sale posiedzeń. Architektura jest neorenesansowa, środek zdobi tympanon z nazwą instytucji, po obu stronach znajdują się ozdobne wazony, fasadę ożywiają pilastry w postaci płaskich kolumn jońskich, a nad głównym wejściem znajduje się barokowy półłuk.

Codziennie można było spotkać zdążających uliczką zaangażowanych w losy Poznania i Polski dżentelmenów w eleganckich strojach. Skręcali z ulicy w zaciszny dziedziniec, aby radzić o sprawach ważnych dla rozwoju miasta i ojczyzny, np. o zbudowaniu pierwszego na świecie pomnika wieszcza Adama Mickiewicza czy o szerzeniu oświaty wśród młodych pokoleń.

Dzisiaj i my możemy umknąć przed zgiełkiem wielkiego miasta i przez piękny ozdobny monumentalny portal wejść na urokliwy dziedziniec z pomnikiem Adama Mickiewicza. Panuje tu spokój i cisza sprzyjające zanurzeniu się w świat nauki i literatury. Na ścianach budowli można oglądać tablice poświęcone zasłużonym Polakom – uczonym, społecznikom i artystom, np. Heliodorowi Święcickiemu, Cyrylowi Ratajskiemu, Pawłowi Edmundowi Strzeleckiemu, Adamowi ks. Czartoryskiemu. Warto pamiętać, że dewiza PTPN-u brzmiała  unguibus et rostro (pazurami i dziobem), gdyż działalność Towarzystwa była elementem walki o zachowanie polskości Wielkopolski. W roku 1918, po odzyskania niepodległości, główny cel PTPN zmienił się: teraz członkowie dążyli do powołania w Poznaniu uniwersytetu, który powstał 7 maja 1919 roku i nazywał się Wszechnicą Piastowską.

Idąc dalej od PTPN w kierunku ul. Fredry, mijamy kilka kamienic. Warto zwrócić uwagę na tę pod nr 21. Możemy podziwiać budowlę o oryginalnym charakterze. To zabytkowa kamienica Posener Bauhütte, należąca do dawnego poznańskiego stowarzyszenia budowlanego (Bauhütte, dokładnie: Poznańskie Stowarzyszenie Architektów i Budowniczych) powstała w 1912 roku. Był to pierwszy w Poznaniu własny dom cechowy.

Podobno spotykali się tam też poznańscy wolnomularze, o czym świadczy znak cyrkla i węgielnicy na szczycie domu.

Nie jest to jedyne miejsce w Poznaniu, potwierdzające obecność masonerii w stolicy Wielkopolski. Informacje o niej pojawiają się w I połowie XVIII wieku, wiadomo, że na czele pierwszej loży stanął Ignacy hrabia Działyński, wuj Klaudyny Potockiej[1]. Nasilenie działalności wolnomularskiej przypadło na czasy napoleońskie, kiedy z ruchem związali się m.in. Jan Henryk Dąbrowski (jego żona i córka należały do żeńskiej filii, a żona Barbara w Wielkopolsce była jej wielką mistrzynią), Józef Wybicki, przedstawiciele arystokratycznych i ziemiańskich rodów wielkopolski: Chłapowskich, Sczanieckich, Potworowskich, także brat Klaudyny – Adam Tytus hrabia Działyński, i Stanisław hrabia Mycielski (jego syn Józef zainwestował w budowę browaru w Kobylempolu[2]).

Obok pod nr 19 wznosi się zaniedbana kamienica z uroczym zwieńczeniem ozdobionym roześmianym słońcem. Wyraz nadziei budowniczych, że i ona odzyska kiedyś piękny wygląd. Na parterze znajdują się sklepiki. Prawdopodobnie tu znajdowała się w połowie XIX wieku (1857) klasztor sercanek (sióstr zakonu Sacré-Coeur) wraz ze szkołą. 

Na ulicy mijać się zatem mogli zadumani nad losami kraju dżentelmeni, masoni i skupione na sprawach boskich i wychowawczych siostry w czarnych habitach z pelerynką z białym kołnierzykiem w czarnym czepku i welonie z białą otoczką wokół twarzy. Na piersiach wisiał krzyż, a u boku różaniec. 

Budynek klasztorny miał wielki ogród opasany murem, ciągnący się aż do obecnej ul. Fredry. Sercanki zajmowały się wychowywaniem panien z lepszych rodzin. Zakonnice były Polkami i Francuzkami, a przełożoną była panna Józefa Chłapowska, córka podziwianego generała Dezyderego Chłapowskiego, która wstępując do klasztoru, wniosła duży posag. A jeśli odziedziczyła po matce łagodność, a po ojcu zdecydowanie i konsekwencję, to zarządzała nim na pewno dobrze. Pomieszczenia klasztorne były jednak za ciasne, a ich umiejscowienie w centrum miasta uznano za niestosowną. Niebawem więc sercanki rozpoczęły budowę klasztoru, wówczas za miastem, na Górnej Wildzie. Nie dane było im tam jednak zostać zbyt długo. Polityka Kulturkampfu zmusiła je do opuszczenia nowej siedziby. Dziś siedziba sercanek, czyli Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa Sacre-Coeur, znajduje się w Pobiedziskach przy ulicy Klasztornej 12. 

Miejsce zajmowane przez sercanki przy ul. Mielżyńskiego szybko zagospodarowano i stanęła tam niemiecka oberża „Pod Pięknym Widokiem”, chociaż dzisiaj trudno sobie wyobrazić, jaki widok mogli podziwiać jego klienci.

W jednej z kamienic również po tej stronie mieszkał w XIX wieku znany pisarz Stanisław Egbert Koźmian (1811 we Wronowie, 1885 w Poznaniu), a także tłumacz, autor przekładów utworów Williama Szekspira. Po powstaniu listopadowym został zmuszony do emigracji, ale w 1849 otrzymał prawo zamieszkania w Poznańskiem. W 1875 wraz z Józefem Paszkowskim i Leonem Ulrichem, znanymi tłumaczami dzieł Szekspira, wydał Dzieła dramatyczne wielkiego Anglika, dzięki którym cała trójka zyskała sławę trwającą do dziś. 

Przy pracy nad tym zbiorem pomagał Józef Ignacy Kraszewski, którego muzeum mieści się przy ul. Wronieckiej 17.

W latach 1906 – 1909 wybudowano na zbiegu ulic Fredry i Mielżyńskiego Hotel Monopol, wówczas przy Placu Gwarnym. 

Zrujnowany po II wojnie światowej został przebudowany i przeznaczony na Technikum Kolejowe.

Gdy dotrzemy do Technikum Kolejowego, zawróćmy w stronę placu Cyryla Ratajskiego. Po drugiej stronie ulicy wznosi się znany wszystkim poznaniakom gmach zwany Okrąglakiem. Przed wojną na tym właśnie miejscu znajdował się Bank Cukrownictwa, który uległ zniszczeniu podczas wojny. 

W latach 1949 – 54 na jego miejscu wybudowano Powszechny Dom Towarowy, tzw. Pedet, według projektu Marka Leykama. Dziś, szczególnie po zabiegach rewitalizacyjnych, możemy podziwiać dziewięciopiętrowy budynek w kształcie walca, z położoną centralnie klatką schodową. Swoim wyglądem i konstrukcją nawiązywał do tradycji modernizmu. W ramach odnowienia zaprojektowano szybkobieżne windy i najwyższej jakości materiały wykończeniowe: trawertyn, granit i szkło hartowane. Modernizacja trwała rok, zakończyła się we wrześniu roku 2012. Nowy Okrąglak został podzielony na dwie części: podziemia oraz parter mają przeznaczenie handlowe, a pozostałe dziewięć pięter – biurowe. Na każdym piętrze jest aż 75 okien, co daje oryginalny efekt tak na zewnątrz, jak wewnątrz budowli. Odtworzono też betonową balustradę na tarasie na szczycie budynku, która również wykorzystuje motyw koła. 

Dziś Okrąglak nie budzi już takich emocji i zachwytów jak kiedyś. Tego typu wielopiętrowych budynków ze sklepami i biurowcami Poznań ma już bardzo wiele.

Pod numerem 20 znajdowała się kiedyś Poznańska Galeria Nowa i Stowarzyszenie Twórcze NOWA. Wystawiali tu liczni artyści, np. Michał Bugalski, Jerzy Grabowski, Daniel Koniusz, Teresa Pągowska, Mateusz Piestrak, Cezary Staniszewski, Ignacy Witz. 

Pod numerem 13 można nabyć piękne wyroby ceramiczne z zakładów „Bolesławiec”.

Uliczka nie jest ani główną drogą, ani urokliwym zaułkiem. Łączy plac ze zbiegiem ulic Fredy i 27 Grudnia. Nie ma w niej nic, co zachęcałoby do wybrania jej na miejsce spaceru. Biegną tu jeszcze szyny tramwajowe, a podłoże jest nierówne i wyboiste. Na poboczu stoi jak wszędzie wiele samochodów, które podkreślają jeszcze bardziej jej charakter ulicy bocznej, łącznikowej, przez którą się przebiega w określonym kierunki bez zamiaru zatrzymania w jakimś jej interesującym miejscu. Pozostały na niej ślady dawnego piękna, ale prawie nie zwracamy na nie uwagi. Zachęca do zatrzymania się tylko dziedziniec PTPN, w którym można poczuć atmosferę zadumy i kontaktu z kulturą.

[1] Jedna z bohaterek artykułu „Kobiety jak mleko i miód”.
[2] Jeden z bohaterów artykułu „Piwo? Tylko z Kobylepola!”

Bibliografia:

  1. Boras Zygmunt, Trzeciakowski Lech, W dawnym Poznaniu, Poznań 1969.
  2. Łęcki Włodzimierz, Maluśkiewicz Piotr, Poznań od A do Z. Poznań 1998.
  3. Motty Marceli, Przechadzki po mieście. Warszawa 1957.
  4. PTPN 1857-2017. Kronika Miasta Poznania, Poznań 2017.
  5. https://wolnomularstwo.pl/tag/masoneria-w-wielkopolsce/
  6. http://poznan.fotopolska.eu/Poznan/b74158,Pomnik_Uwolnienie_Andromedy_przez_Perseusza_.html?f=577463-foto
  7. http://zakony-na-swiecie.blogspot.com/2013/03/ss-sacre-coeur.html

Autor:

Aneta Cierechowicz

Skip to content