W poprzedniej części Namalowane Organy i Waleczni Wierni pisałam o drewnianym, XVIII-wiecznym kościółku stojącym zaraz obok granicy dawnego, piastowskiego grodu na kaliskim Zawodziu. Nie jest on pierwszą świątynią pod wezwaniem św. Wojciecha, która powstała w tym miejscu – wcześniejszą wzniesiono tam już w średniowieczu. Nie wiadomo jednak, jak wyglądała i kiedy dokładnie powstała – od lat nie udaje się odnaleźć jej reliktów.

Zawodzie – kolebka państwa Piastów?

Zanim jednak zaczniemy tropić średniowieczny kościół św. Wojciecha, zarysujmy w kilku słowach kontekst jego okolicy. Samo Zawodzie nie tylko dla dziejów Kalisza, ale i dla historii całej wczesnopiastowskiej Polski jest miejscem niezwykle ważnym. W latach 60. IX wieku wybudowano tam gród, według części badaczy mogący stanowić kolebkę Piastów. Właśnie z tego miejsca mieliby oni rozpocząć swoją ekspansję terytorialną, skutkującą później w utworzeniu państwa. Sam gród w XII wieku, za czasów panowania Mieszka III Starego przeżywał swój rozkwit, a książę ufundował znajdującą się w jego obrębie mennicę oraz kolegiatę św. Pawła Apostoła. Tutaj też władca został pochowany. Czyni to z Kalisza, obok Poznania i Gniezna, jeden z trzech najważniejszych wtedy grodów w Wielkopolsce. Świetność Zawodzia nie trwała jednak długo. Po najeździe Henryka Brodatego w 1233 zostało ono spalone i następnie opuszczone, a ośrodek miejski przeniesiono w miejsce, gdzie dokonano później lokacji na prawie niemieckim. Dzisiaj miejsce to pełni funkcję centrum Kalisza.

Bryła XVIII-wiecznego kościoła

W późniejszych latach historia tak znaczącego dla dziejów miasta miejsca zaczęła się zacierać, a lokalna ludność zgromadzony tam budulec wykorzystywała do wznoszenia własnych domów. Mimo to krążyły historie o historycznym dziedzictwie tych terenów, opowieści o znalezionych trumnach czy o szczątkach zamku z kamienia i cegły. Postanowiono zatem przeprowadzić tam badania archeologiczne. Zaczęto na początku XX wieku, w roku 1903, za sprawą profesora Włodzimierza Demetrykiewicza z Krakowa. Później przerwano eksplorację i wznowiono badania dużo później, bo w latach 1958-1965. Prowadzono je już potem wielokrotnie. To na Zawodziu po raz pierwszy w Polsce użyto powszechnej już dzisiaj metody geofizycznej, polegającej na nieinwazyjnym rozpoznawaniu stanowisk na bazie analizy parametrów takich jak natężenie pola magnetycznego czy zróżnicowanie przewodnictwa prądu elektrycznego. Dzisiaj na terenie Zawodzia znajduje się rezerwat archeologiczny będący filią Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej. Średniowieczne budowle czy urządzenia zrekonstruowano, cyklicznie odbywają się tam jarmarki, a na co dzień prowadzona jest eksperymentalna hodowla zwierząt gospodarskich.

Enigmatyczna rękawiczka

W takim właśnie miejscu, zaraz za granicą historycznego grodu, wzniesiono pierwszą kaliską świątynię pod wezwaniem św. Wojciecha, starszą od dzisiejszej o kilkaset lat. Naukowcy spierają się co do tego, kiedy powstał pierwszy kościół. Andrzej Wędzki datuje go na koniec XIII wieku, Józef Nowacki, badający dzieje kultu św. Wojciecha twierdzi raczej, że świątynia mogła należeć do jednej z pierwszych pod tym wezwaniem w Polsce. Świadczyłoby to o znacznie starszej metryce niż XIII-wieczna. Obiekt miałby wtedy być ufundowany przez króla w XI wieku, co czyniłoby go jednym z najstarszych kościołów w mieście.

Detal ściany XVIII-wiecznego kościoła

Z powstaniem obiektu wiąże się także legenda o biskupie, który na Zawodzie przypłynął na łodzi, aby tutaj szerzyć ewangelię. I faktycznie, św. Wojciech przybył w X wieku na Zawodzie i wygłosił tu kazanie. Według opowieści w pewnym momencie spostrzegł jednak, że na jego dłoni nie ma jednej z rękawiczek. “Jeden z was zabrał mą rękawicę, przyznajcie się, a wam wybaczę!” – krzyknął gniewnie w stronę tłumu. Nikt jednak nie przyznał się do występku, więc duchownego ogarnęła jeszcze większa złość i rzucił na słuchającą go ludność klątwę. Od tego czasu nikt spośród nich oraz ich potomków nie dostąpić miał nigdy stanu kapłańskiego. Tego samego dnia święty wyjechał. Dopiero kilka dni potem mały chłopiec odnalazł rękawicę w dziupli jednego z drzew. Faktycznie została ona przez kogoś skradziona – pod drzewem odznaczały się bowiem ślady kopyt. Mimo jej niezbyt fortunnego zakończenia, na pamiątkę wizyty św. Wojciecha wierni wznieśli kościół pod jego wezwaniem w miejscu, w którym misjonarz wygłosił kazanie. Na pamiątkę wydarzenia dla świątyni wykonano rzeźbę św. Wojciecha bez rękawicy i usytuowano ją w ołtarzu.

Fragment bryły XVIII-wiecznego kościoła

Metryka legendy nie sięga jednak epoki średniowiecza – najprawdopodobniej wymyślona została nie wcześniej niż w XVIII w. przez wiernych poszukujących odpowiedzi na pytanie dlaczego rzeźba św. Wojciecha z ich kościoła nie posiada jednej z rękawiczek. Brak rękawiczki nie był wynikiem wydarzeń przytaczanych w miejscowej legendzie. Przede wszystkim figura ta nie została pierwotnie wykonana dla kaliskiej świątyni – powstała gdzie indziej i trafiła do niego dopiero po pewnym czasie. Co więcej, jak przytacza badacz świątyni na Zawodziu, Dariusz Wyczółkowski, przedstawienie św. Wojciecha bez rękawiczki obrazuje fragment z jego oficjalnej hagiografii. Według niej, podczas wizyty misjonarza w Rzymie wydarzył się cud. Kiedy święty odprawiał mszę w towarzystwie papieża, w pewnym momencie duchowo przeniósł się do Czech, aby i tam poprowadzić nabożeństwo. Fizycznie jednak przez cały czas pozostawał we Włoszech. Początkowo papież nie dawał wiary Wojciechowi, jednak okazało się, że podczas trwania mszy z jego ręki zniknęła rękawiczka. Odnaleziono ją potem w czeskich Libicach, co udowodniło, że misjonarz naprawdę duchowo przeniósł się do swojej ojczyzny.

Kiedy powstał kościół?

Jeśli zatem wydarzenia z legendy nie są prawdziwe, a kościół nie powstał w XI wieku, krótko po wizycie św. Wojciecha, to w takim razie kiedy? Badania archeologiczne, które odbyły się w latach 2017-2018, potwierdzają teorię Andrzeja Wędzkiego, mówiącą o tym, że świątynię najprawdopodobniej wybudowano dopiero pod koniec XIII wieku. Na obszarze, na którym prowadzone były wykopaliska odnaleziono bowiem pozostałości ceramiki świadczące o funkcjonowaniu tam na przełomie IX i X wieku osady. Wcześniejszego istnienia budynku nie potwierdzają też żadne źródła pisane. Miałoby jednak sens jego wzniesienie później. Jako że w 1233 roku grodzisko na Zawodziu zostało zniszczone, można przypuszczać, że pojawienie się obiektu wiązało ze zniszczeniem kolegiaty św. Pawła Apostoła. Jej religijną funkcję mógłby wtedy przejąć nowy, drewniany kościół wzniesiony poza granicą opuszczonego ośrodka.

Wejście główne do XVIII-wiecznego kościoła

Jedno jest pewne – obiekt musiał istnieć już w roku 1294, ponieważ pojawia się wtedy w dokumencie sporządzonym podczas lokowania na prawie niemieckim pobliskiej wsi Sierzchów. Rok później lokowana została wieś Zawodzie, mająca dostarczać uposażenia dla świątyni. Kościół nigdy nie był parafialny – jako świątynia filialna, przynależał do kolegiaty Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Kaliszu. Z dekretu pochodzącego z roku 1587 roku dowiadujemy się, że wieś Zawodzie przekazał wtedy jezuitom ówczesny prymas, Stanisława Karnkowskiego. Stało się to zarzewiem sporu pomiędzy jezuitami, a zakonnikami z kolegiaty Wniebowzięcia NMP, którym kościół wcześniej podlegał. Konflikt trwał jednak tylko do 1773 roku, czyli do momentu kasaty zakonu jezuitów przez papieża Klemensa XIV. Dobra zakonne trafiły wtedy w ręce skarbu państwa.

Świecznik z datą (1743) i inskrypcją

Na tym kończy się historia pierwszego kościoła. Wiemy na pewno, że istniał jeszcze w połowie XVIII wieku, ponieważ z tamtego okresu pochodzą odnalezione w świątyni cynowe świeczniki. Wyryto na nich inskrypcję z datą 1743, która informuje o tym, że zostały one przeznaczone dla kościoła św. Adalberta (inaczej św. Wojciecha). Oprócz tego na strychu odkryto wykonane z blachy tablice epitafijne pochodzące sprzed 1798 roku. Wedle zwyczaju, takie tablice przybijano do ścian drewnianych kościołów. W momencie rozebrania pierwszej świątyni najprawdopodobniej zostały one z zdjęte i złożone na strychu nowego obiektu.

Przykościelna nekropolia

Informacji o tym, kiedy powstał kościół i jaką mógł przybrać formę, dostarczyłoby nam odnalezienie jego reliktów. Niestety, mimo wielokrotnie prowadzonych badań, świątyni wciąż nie znaleziono, a możliwy obszar poszukiwań z czasem znacznie się zawęża. Podczas badań prowadzonych w latach 2017-2018 oczom archeologów ukazywały się głównie pozostałości dawnego cmentarza. Nie znaczy to jednak, że pochówki nie udzielają nam żadnych wskazówek dotyczących zagadkowego obiektu. Dzięki odkrytym w grobach monetom datowanym na późne średniowiecze oraz XVII i XVIII wiek, wiemy na pewno, że część osób została tam pogrzebana długo przed powstaniem dzisiejszej, pochodzącej z ostatnich lat XVIII wieku świątyni. Jeśli już w średniowieczu w tym miejscu istniał cmentarz – musiał istnieć też kościół, gdyż funkcje te były ze sobą wtedy nierozerwalnie związane.

Co więcej, pierwszy budynek nie stał na pewno w tym samym miejscu, co obecny. Skąd to wiemy? Pod podłogą dzisiejszego obiektu także odnaleziono szkielety – cmentarz odkryty poza obrysem bryły rozciąga się zatem również i pod nią. Pod świątynią nie pochowano by w ten sposób wiernych, nie stała więc ona dokładnie w tym samym miejscu, co obecna. Musiała być jednak bardzo blisko – potwierdza to zagęszczenie grobów, których zwyczajowo lokowano więcej w najbliższym otoczeniu kościołów.

Fragment dokumentacji badawczej terenów przykościelnych, rys. autorki

Gdzie w takim razie stała stara budowla? Większość działki dookoła dzisiejszego obiektu została już przebadana, najpierw przez Iwonę i Wojciecha Dąbrowskich kilkadziesiąt lat temu; później, w 2013 roku podczasu nadzoru związanego z remontem obiektu oraz finalnie w latach 2017-2018. Istnieje już tylko jeden fragment terenu wokół zabytku, którego jeszcze nie rozpoznano. Jeśli tam nie zostaną odkopane relikty kościoła, najprawdopodobniej oznaczać to będzie, że już go nie odnajdziemy. Kilka metrów dalej przebiega bowiem asfaltowa droga i towarzysząca jej infrastruktura, które naruszyły warstwy gruntu czyniąc niemożliwym zbadanie ich pod kątem archeologicznym.

Jak żyli mieszkańcy Zawodzia?

Mimo że zamiast odpowiedzi na związane z kościołem tajemnice archeolodzy natknęli się na pozostałości cmentarza, nie oznacza to, że badania poszły na marne. Ze szkieletów osób pochowanych przy obiekcie możemy dowiedzieć się bardzo dużo o tym, jak dawniej mogło wyglądać życie codzienne w tamtej okolicy.

Pochówki odnalezione pod bryłą obecnego kościoła

A nie było ono usłane różami. Na co dzień mieszkańcy Zawodzia wykonywali ciężkie prace fizyczne, o czym świadczy stan znalezionych podczas badań kości – odznaczają się na nich ślady urazów, złamań żeber, stóp czy przedramion. Na kręgosłupach, stawach kolanowych, łokciowych i nadgarstkach widoczne są ślady wywołanych przeciążeniem zwyrodnień i stanów zapalnych. Aż 30% osób nie dożywało wieku dorosłego – w wykopach znaleziono wiele dziecięcych szkieletów. Miejscowych dręczyły też choroby, a najczęstsze z nich to rozszczep kręgosłupa czy powszechna także dzisiaj próchnica zębów.

Fragment dokumentacji badawczej terenów przykościelnych, widoczne fragmenty kości i trumien, rys. autorki

Znalezionych osób, które pochowano na dawnym cmentarzu było przynajmniej 62, a płeć zidentyfikowano u 15 kobiet i 23 mężczyzn. Na zębach jednym ze szkieletów płci żeńskiej odnaleziono ślady narzędziowego ich użycia. Oznacza to, że kobieta przytrzymywała nimi drobne przedmioty, a zatem mogła zajmować się szyciem – współcześnie podobne ubytki odnajduje się na zębach szewców oraz krawców. O tym, że Zawodzie było bardzo ubogie świadczy również niewielkie wyposażenie grobów. Nie znaleziono w nich bowiem zbyt wielu medalików, krzyżyków ani innych dewocjonaliów, które na cmentarzach pojawiały się bardzo licznie już w XVII wieku. Wyjątek stanowi tylko odkryty w jednym grobie kaplerz – prostokątny, malowany na miedzi obrazek z wizerunkiem Matki Boskiej, którego posiadacz trzymał w skórzanym pokrowcu. W pochówkach nie było też żadnych guzików ani sprzączek.

Zawodzie w tamtych czasach nie było dużą wsią – wiemy, że w 1789 roku liczyła 102 mieszkańców i 21 domów. Aż do II wojny światowej wymurowano tam tylko dwa budynki – reszta chałup pozostawała drewniana i kryta prawdopodobnie strzechą. Dzisiaj większość starych budynków już nie istnieje, ale pamiątkę po poprzedniej epoce stanowi drewniany kościół o niecodziennej historii oraz jego zagadkowe otoczenie. Czy ziemia udzieli kiedyś kaliszanom odpowiedzi na jedno z ciekawszych pytań dotyczących Zawodzia?

Bibliografia, źródła:

  • “Sprawozdanie z ratowniczych badań archeologicznych w kościele św. Wojciecha w Kaliszu” – Adam Kędzierski, Dariusz Wyczółkowski Instytut Archeologii i Etnologii PAN

  • “Starania akademii umiejętności w Krakowie o przeprowadzenie badań grodziska na Zawodziu w Kaliszu w latach 1902-1922” – Marzena Woźny

  • “Sekrety Kalisza”, Piotr Sobolewski

  • Opinia antropologiczna dot. szkieletów odnalezionych w kościele św. Wojciecha podczas ratowniczych badań archeologicznych – Justyna Karkus, Katedra Antropologii Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego

  • “Kościoły Diecezji Kaliskiej: nasze dziedzictwo. T. 1” – Alicja Lubowicka, Maja Mówińska

  • https://www.muzeumwkaliszu.pl/rezerwat-archeologiczny-w-kaliszu-zawodziu.html

  • “Kolegiata pod wezwaniem św. Pawła w grodzie kaliskim na Zawodziu” – Teresa Rodzińska-Chorąży, Tomasz Węcławowicz

  • “Gród w Kaliszu – badania, odkrycia, interpretacje” – Tadeusz Baranowski

  • https://www.swietyjozef.kalisz.pl/

  • “Nowy Kaliszanin” – Anna Tabaka, Maciej Błachowicz

Autor:

Magdalena Nawrocka

Skip to content